Losy parafii w Woli Raniżowskiej były dramatyczne. Kiedy niemiecki okupant opuścił jej tereny 75 lat temu, wydawało się, że będzie to koniec wspólnoty. Ostał się na szczęście widoczny znak od Boga, dzięki któremu odrodziła się ona jak feniks z popiołów.
Konflikty zbrojne, mające miejsce w XX w., dla Woli Raniżowskiej były tragicznym czasem. Największą próbą okazała się II wojna światowa, która przyniosła temu miejscu zagładę. – Niemcy zniszczyli całą wieś, ludzi wypędzili, a domy spalili, zburzyli. Ostało się parę budynków i kościół. Był on jak znak od Boga. Dzięki niemu ludzie uwierzyli, że może stać się drugi cud i ich rodzinna miejscowość się odrodzi. Powoli, z wielkim wysiłkiem ludzie odbudowywali zrównane z ziemią domostwa – mówi ks. Kazimierz Zięba, proboszcz parafii pw. św. Wojciecha Biskupa i Męczennika w Woli Raniżowskiej. – Mimo ogromnych trudności materialnych, zwyczajnej powojennej biedy, parafianie troszczyli się także o świątynię. Żyli jeszcze ludzie, którzy pracowali przy jej budowie lub pamiętali z dzieciństwa, jak ją wznoszono. To było ich dziedzictwo – podkreśla kapłan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.