Bogdan Myśliwiec, fotograf i fotoreporter, kolejny raz postanowił uwiecznić na zdjęciach wizytę chasydów na grobie cadyka Elimelecha.
Marta Woynarowska: Miałeś wczoraj okazję być w Leżajsku i obserwować zjazd chasydów, odwiedzających grób cadyka Elimelecha Weissbluma w rocznicę jego śmierci. Jaką atmosferę dało się odczuć?
Bogdan Myśliwiec: Głębokiej zadumy i autentycznie żarliwej modlitwy, które uderzyły mnie przede wszystkim. Chasydzi wierzą bowiem, że w rocznicę śmierci dusza cadyka zstępuje na ziemię, by zabrać ich prośby spisane na karteczkach zwanych kwitełe, które składają na jego grobie. W tym roku odbędą się dwie pielgrzymki, albowiem Elimelech zmarł w żydowskim miesiącu adar, przypadającym mniej więcej na nasz marzec. Co dwa lub trzy lata adar występuje dwukrotnie, dlatego też dwie tury chasydzkich pielgrzymów. Wczorajsza wizyta w Leżajsku była moją trzecią przy okazji zjazdu chasydów, którzy przybywają tutaj z całego świata, a najliczniejsze grupy stanowią Żydzi z Izraela, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, spore grono przyjeżdża także z Węgier i Ukrainy. W ubiegłym roku zjechało ok. 10 tysięcy Żydów. Wczoraj spotkałem bardzo miłą rodzinę z Francji, która w Leżajsku właśnie postanowiła zorganizować urodziny swej najmłodszej, 3-letniej córeczki, której, zgodnie ze zwyczajem, obcięli włosy. W uroczystości uczestniczyli także znajomi i przyjaciele rodziny. Rozmawiałem także z sympatycznym Żydem ze Stanów Zjednoczonych, który jest muzykiem jazzowym. Wręczył mi dwie swoje płyty. Takie sytuacje są bardzo miłe.
Wrażenia z wczorajszego dnia?
Jak za każdym razem niezapomniane. Chasydzi, którzy przed wojną byli stałym elementem krajobrazu naszych miejscowości, obecnie swoim charakterystycznym strojem, wyglądem przyciągają wzrok, budząc zainteresowanie. Czarne kapelusze, sztrajmle, czyli futrzane czapki, długie pejsy, chałaty oraz inne elementy rytualnego stroju zwracają uwagę. Dla fotografa są bardzo wdzięczne, gdyż efektownie i plastycznie prezentują się na zdjęciach. Co istotne strój chasydów ma odmiany, po których lepiej znający ich obyczaje z łatwością rozpoznają, z jakiego regionu się wywodzą. Wysokie kapelusze z okrągłym denkiem świadczą o tradycjach z terenów dawnej Polski Wschodniej, z płaskim denkiem zaś wskazują na rejon Węgier. Chasydzi nie noszą krawatów, te bowiem według przekonań odcinają rozum od serca.
Z jakimi reakcjami spotykasz się, robiąc zdjęcia?
Zawsze podchodzę z szacunkiem i dużą delikatnością. Staram się być jak najmniej zauważalny. Jeżeli ktoś sobie nie życzy, żeby robić mu zdjęcia, szanuję to. Chciałem sfotografować sam moment wizyty przy grobie Elimelecha, i mimo - jak mi się wydawało - odpowiedniego stroju zostałem jednak poproszony o opuszczenie miejsca, bo zgodnie ze zwyczajami chasydzkimi byłem niestosownie ubrany. Poza tym osoba innej religii nie może przebywać tam. Warto wspomnieć, że przyjeżdżający chasydzi mają swoją stołówkę, a nawet rytualną łaźnię, którą odwiedzają przed modlitwami w ohelu przylegającym do grobu cadyka.
Po wizycie w ubiegłym roku miałem trochę nieprzyjemną sytuację. W nocy, kiedy już miejsce pochówku Elimelecha opustoszało, doszło do pożaru. Prawdopodobnie powstał on od palących się świec. Ponieważ mój materiał poszedł w prasie, byłem przesłuchiwany jako świadek zdarzenia, tylko że ja opuściłem Leżajsk o 21.00, a pożar wybuchł po północy.
Dlaczego zainteresowałeś się tematyką żydowską?
Czuję pewien sentyment do tej społeczności, która przez wieki była częścią naszego państwa, wrosłą w krajobraz miast i miasteczek. Moi rodzice wiele opowiadali mi o Żydach, stykali się z nimi codziennie, wszak mieszkali obok siebie. Tata pracował w dworze jako stangret, więc niejako z obowiązku uczestniczył w największym wówczas targu końmi odbywającym się w Skaryszewie. Wśród handlujących bardzo liczną grupę stanowili Żydzi, z którymi tata dokonywał transakcji. A urodziłem się w Sycynie, miejscu narodzin Jana Kochanowskiego. Rodzice wspominali o ogromnej tragedii, jaka rozegrała się w pobliskim Ciepielowie, gdzie Niemcy w czasie II wojny spalili żywcem kilka polskich rodzin za ukrywanie i ratowanie swych żydowskich sąsiadów. Ta opowieść bardzo mocno zapadła mi w pamięć.
W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Tarnobrzegu prezentowana jest wystawa Twoich zdjęć z poprzednich wizyt w Leżajsku.
Pomysł na jej zorganizowanie podsunął mi Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. Uznałem, że najlepszym miejscem będzie budynek biblioteki, czyli dawnej synagogi, która aż do wojny była miejscem kultu tarnobrzeskich Żydów. Pani dyrektor Stanisława Mazur bardzo chętnie przystała na moją propozycję i w galerii „Okno” można oglądać czarno-białe zdjęcia ukazujące pobyt oraz modlitwy chasydów w Leżajsku. Jej prezentacja wpisuje się ponda to w niedawne obchody Dnia Pamięci Ofiar Holokaustu. Poza tym trzeba pamiętać, że także u nas w Dzikowie była dynastia cadyków założona przez Eliezera Horowica, syna Naftali Cwi z Ropczyc.