Ich zakonny charyzmat jest jak ikona – pełen modlitwy, przemiany i działania. Gdy jedna z sióstr podejmuje działania na zewnątrz, reszta wspólnoty wpiera ją modlitwą.
To jedna z najmłodszych wspólnot zakonnych w naszej diecezji, mająca charakter modlitewny. Po przekroczeniu progu domu wspólnoty w Jastkowicach na Rudzie, siostry najpierw prowadzą do kaplicy. – Tu jest nasz Gospodarz i miejsce realizacji naszego zakonnego powołania. I choć jesteśmy małą wspólnotą, to naszym zadaniem jest przyzwanie Ducha Świętego dla Kościoła wraz z Maryją, trwanie jakby w nieustannej Pięćdziesiątnicy oraz uwielbieniu – mówi siostra Lena, ze Wspólnoty Niepokalanej Oblubienicy Ducha Świętego.
Historia pisana przez życie
Na Ukrainie, a konkretnie w Gródku Podolskim, znajdują się korzenie powstania wspólnoty. To właśnie tam podjął pracę duszpasterską ks. Stanisław Kozioł, organizując między innymi rekolekcje dla rodzin i młodych. Wokół charyzmatycznie działającego kapłana zebrała się grupa osób świeckich w Polsce i na Ukrainie, które tworzą nieformalną wspólnotę zwaną „wspólnotą olbięcińską”, której nazwa pochodzi od nazwy miejscowości w Polsce, gdzie odbywały się coroczne rekolekcje wakacyjne). W jej sercu powstała wspólnota sióstr.
Siostry noszą medalion z symbolem Ducha Świętego ks. Tomasz Lis /Foto Gość – Jako charyzmat naszej wspólnoty ks. Stanisław wskazał na modlitwę i przyzywanie Ducha Świętego dla Kościoła. Jesteśmy wspólnotą modlitewną, która trwa w nieustannej Pięćdziesiątnicy. Można powiedzieć, że dopiero raczkujemy, jest nas 10 sióstr i mieszkamy w trzech domach: w Polsce i na Ukrainie – opowiada siostra Lena.
Wymalowana modlitwa
Jedną z form połączenia modlitwy, kontemplacji oraz działania jest pisanie ikon, a w ich domu drugim ważnym miejscem jest pracownia, gdzie powstają. W małym pomieszczeniu na poddaszu siostry tworzą obrazy wymalowane z serca i nieustannej modlitwy. – Pisanie ikon jest modlitwą, jest kontemplacją Boga, jest oderwaniem od codziennego życia i wejściem w świat relacji z Panem. Dlatego ważne jest, z jakim sercem stajemy do pisania ikony. Gdy zaczynam pisać, sięgam do własnego sumienia i serca i pytam: czy jest czyste, wypełnione przebaczeniem. Powstawanie ikony, to nie tylko samo pisanie, ale także osobisty, wewnętrzny proces nawrócenia. Ikonograf powinien być obrazem tego, kogo maluje. Jest to czas trwania przy Jezusie i podobnie jak modlitwa wymaga otwartego serca i wysiłku ducha – wyjaśnia siostra Tatjana. Nie była pierwszą, która we wspólnocie zaczęła pisać ikony.
Siostra przy pisaniu ikony ks. Tomasz Lis /Foto Gość – Byłam jeszcze w nowicjacie w Gródku na Ukrainie, gdy nasz założyciel ks. Stanisław Kozioł, zachęcił pierwsze dwie siostry do podjęcia nauki ikonopisarstwa. Już od dzieciństwa miałam talent do malowania, więc bardzo zazdrościłam, że nie mogę wraz z nimi podjąć nauki, ale nowicjat ma swoje wymagania. Po jakimś czasie ks. Stanisław powiedział, abyśmy poszły do pobliskiej cerkwi, bo tam „batiuszka” organizuje szkołę ikonopisarwstwa. I tak poznałam zasady i kanon pisania ikon. Jednak najważniejsze było odkrycie duchowej strony ikony. Dla prawosławnych ten obraz jest czymś więcej niż wizerunkiem tego, kogo przedstawia, jest przedmiotem kultu. Dlatego napisanie ikony to bardzo ważny proces – dodaje siostra Tatjana.
Więcej w wydaniu papierowym "Gościa Sandomierskiego".