W tarnobrzeskiej Bibliotece Pedagogicznej czynna jest wystawa grafik Grzegorza Gerby, która jest dobrym pretekstem do rozmowy z artystą, pedagogiem o jego miłości do biało-czarnej sztuki.
Marta Woynarowska: Na wystawie w Bibliotece Pedagogicznej dominują prace jednotematyczne. Świątynie.
Grzegorz Gerba*: Właściwie wystawa zaistniała dość przypadkowo. Bardzo chętnie uczestniczę w wykładach odbywających się w ramach Tygodni Historycznych, organizowanych przez Bibliotekę Pedagogiczną i Klub Inteligencji Katolickiej. Prelegenci skupiają się głównie na dziejach naszego regionu. Pomyślałem sobie, że skoro ten rok jest wyjątkowy, bo mamy 100. rocznicę odzyskania wolności, warto może byłoby wystawić swoje prace, ukazujące symbole trwania naszego narodu i zarazem świadków wiary naszych przodków - zabytkowe kościoły z naszego regionu. Zdecydowana większość grafik była gotowa, powstała bowiem na przestrzeni ostatnich kilku lat, tylko dwie wykonałem w tym roku.
Niemal we wszystkich grafikach uwaga skupiona jest na jednym elemencie…
Tak, na wieżach. To one, zwieńczone krzyżem, są najbardziej widocznym elementem kościelnej architektury. Swoistym drogowskazem w sensie dosłownym, ale przede wszystkim duchowym, wskazują nam żyjącym, że celem naszej drogi powinno być niebo. Wertykalna forma tej architektury przypomina nam, że są one łącznikiem pomiędzy nami a światem, do którego zmierzamy, tak jak one, winniśmy piąć się, by sięgać owego wiecznego błękitu. Trudno wyobrazić sobie krajobraz polskich miast, miasteczek i wiosek bez sylwetki kościoła. Tak też jest w naszym regionie. Kto z nas nie zna charakterystycznej, samotnej wieży sanktuarium Matki Bożej Dzikowskiej, lub widocznej z daleka strzelistej sygnatury kościoła w Miechocinie, czy piękną, plastyczną neobarokową bryłę świątyni w Chmielowie? Niezwykły widok rozpościera się przed wjeżdżającymi na wiadukt w Komorowie: w oddali rysuje się niczym tatrzańskie wierchy, masywna bryła dachu kościoła pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Nowej Dębie.
Niestety rzadko w pośpiechu życia patrzymy na otaczający nas krajobraz, nie zauważamy, gubimy jego piękno. W prezentowanych grafikach starałem się zatrzymać te ulotne wrażenia, jakich doświadczyłem, idąc z podniesioną głową i patrząc gdzieś ponad dachy domów, bloków.
Pańską twórczość artystyczną zdominowała jedna technika - grafika. Dlaczego?
Bo białe i czarne (uśmiech). Bo dobrze czuję się w tych barwach. Nie byłem i nie jestem kolorystą, stroniłem i stronię od koloru, ponadto nie czuję się dość mocny w malarstwie. Jeszcze podczas nauki w Liceum Plastycznym w Nowym Wiśniczu, jeden z profesorów stwierdził: „Gerba, z ciebie będzie dobry rysownik”. Te słowa nie miały bynajmniej jakiegoś decydującego wpływu na moje dalsze wybory, nie tkwiły gdzieś w tyle głowy. Życie, zainteresowania, zapewne także predyspozycje zdecydowały jednak o takim, a nie innym kształcie mojej pracy. Technika ta, przepraszam za kolokwializm, siadła mi. Rysunek tuszem, piórkiem, patykiem, lawowany pędzlem pozwolił mi na osiągnięcie poszukiwanych efektów formalnych. To wszystko, połączone z faksymilowym opracowaniem matrycy dało widoczny dzisiaj efekt. Moje poszukiwania waloru, kontrastu, linii, plamy i dynamiki trwają. Grafika na dobre zaś zagościła w moim warsztacie podczas przygotowywania dyplomu w krakowskiej uczelni, który wyszedł mi całkiem nieźle. I tak zostało.
Która z technik graficznych należy do Pana ulubionych?
Zdecydowanie linoryt i to z bardzo prozaicznego powodu - nie potrzebuję dużej, specjalistycznie wyposażonej pracowni, której zresztą nie posiadam. Wystarczy mi mały kącik, poza tym nie narażam domowników na niezbyt przyjemne wonie, jakie są nieodzowne w przypadku np. akwaforty czy akwatinty. Owszem lubię akwafortę, bo to bardzo wdzięczna technika, ale póki co pozostaję przy linorycie i rysunku. One w zupełności pozwalają mi na pełną wypowiedź.
Wprawdzie stwierdzenie to jest truizmem, niemniej je powiem: rysunek to podstawa, od niego wszystko się zaczyna.
Chcąc dobrze malować, trzeba dobrze rysować. Każdy dobry malarz, kolorysta jest jednocześnie doskonałym rysownikiem. W malarstwie nie można chodzić na skróty, myśląc, że kolor pokryje braki rysunkowe. Nie, mimo najbardziej usilnych starań, to widać, zwłaszcza dla wprawnego oka. Bez opanowania warsztatu i umiejętności szkicowania można być tylko rzemieślnikiem, owszem dobrym w swym fachu, ale nie artystą.
Kiedyś każdy student sztuk pięknych musiał obowiązkowo prowadzić szkicownik, z czego był rozliczany. Zwyczaj ten miało wielu dawnych malarzy, dzisiaj już zarzucony. Kiedyś zaś artyści nie rozstawali się ze szkicownikami, w których, niczym pisarze, poeci, zapisywali rysunkiem malarskie metafory, utrwalając ulotne wrażenie, później wykorzystywane w większych pracach, lub będące inspiracją do ich powstania. Znamy opowieści o rysunkach szkicowanych na kawiarnianych serwetkach, skrawkach papieru lub na ścianach, jak to uczynił Picasso, kiedy w 1948 roku w trakcie zwiedzania Warszawy, w jednym z mieszkań nowo budowanego bloku narysował węglem na ścianie warszawską Syrenkę. Dzisiaj te wszystkie szkicowniki są nieocenionym źródłem dla badaczy twórczości konkretnych malarzy. Szkoda, że zwyczaj ten zaniknął, bo każdy z nas artystów powinien mieć umiejętność szybkiego notowania spostrzeżeń z najbliższego otoczenia, chwytania rodzących się koncepcji.
Zdarzało mi się słyszeć, że rysunek, czarno-biała grafika, nie oddadzą widzianego świata, bo brak im jego barw.
Nic podobnego! Przecież zarówno w rysunku, jak i grafice jest cała gama kolorów, od bieli, poprzez wszystkie odcienie szarości po najgłębszą czerń. To też są kolory. Poza tym obraz to nie tylko barwa, ale kadr, proporcje, ekspresja, posługiwanie się walorem. Do oddania dramatyzmu, zachwytu i wielu innych uczuć, przeżyć nie potrzeba czerwieni, zieleni, żółci, błękitu. Wystarczy często tylko czarna kreska.
* Grzegorz Gerba prezentował swoje prace na kilkudziesięciu wystawach zbiorowych i indywidualnych, brał udział w wielu przeglądach, w tym m.in. w sandomierskich „Porównaniach”. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Nowym Wiśniczu (dyplom z ceramiki artystycznej), a następnie Wydział Sztuki Akademii Pedagogicznej w Krakowie, gdzie dyplom zdobył w pracowni prof. Jana Bujnowskiego, jest członkiem Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików, oddział w Rzeszowie.