Niepokorny, nieprzewidywalny, najpłodniejszy - to najczęściej używane określenia charakteryzujące Edwarda Dwurnika.
W Muzeum Okręgowym w Sandomierzu została otwarta wystawa „75 x 75” prezentująca prace zmarłego przed niespełna dwoma tygodniami malarza. Ekspozycja przygotowana została przez Państwową Galerię Sztuki w Sopocie, gdzie była udostępniona wiosną tego roku. Jej kurator Bogusław Deptuła zdecydował się na symboliczny wybór 75 obrazów, spośród kilku tysięcy, jakie artysta namalował, nawiązując w ten sposób do 75. urodzin malarza, które obchodził 19 kwietnia tego roku.
- Otwierana dzisiaj wystawa jest najważniejszym tegorocznym wydarzeniem w naszym muzeum. Taki, a nie inny układ ma ona dzięki jednej osobie, której bardzo chciałbym podziękować, pani Bogumile Gancarz, sandomierskiej kuratorce ekspozycji - mówił Dominik Płaza, dyrektor Muzeum Okręgowego w Sandomierzu. - To, że prace artysty są tak fantastycznie rozmieszczone i wyeksponowane to jej zasługa.
Na wyjątkowy wymiar wernisażu zwrócił uwagę zaprzyjaźniony z Edwardem Dwurnikiem dyrektor PGS w Sopocie Zbigniew Buski. - Właściwie ten dzień jest smutny, bo otwieramy dzisiaj pierwszą pośmiertną wystawę Edwarda. Znałem się z nim stosunkowo krótko, bo od 1998 roku. Kilka lat temu zaś zaproponowałem mu, że jeśli żadna inna szacowna instytucja nie zorganizuje na jego 75-lecie wystawy, to przygotujemy ją my. I tak zrodziła się ekspozycja 75 na 75, czyli po jednym obrazie na każdy rok życia. Przyjęliśmy, że zaprezentujemy dzieła, które publiczności ukażą całą historię Edwarda Dwurnika - wyjawił Zbigniew Buski. - Począwszy od cudownie odnalezionego niedawno obrazu „Chęciny” z 1966 roku, którego nawet nie zdążyliśmy oprawić w ramy, po najnowsze prace abstrakcyjne.
Wybrane obrazy są przekrojem całej twórczości Edwarda Dwurnika, który dokonując co jakiś czas niespodziewanych wolt, wymykał się zaszufladkowaniu, opatrzeniu jedną etykietą.
Za początek swojej twórczości obrał 13 czerwca 1965 roku, kiedy powstał „Rysunek nr 1”, zainspirowany obejrzaną w Kielcach wystawą prac Nikifora, czyli Epifaniusza Drowniaka. Jak sam wyznawał, krynicki prymitywista wyznaczył mu drogę dalszej przygody ze sztuką, która miała być tylko jego indywidualną ścieżką. - Fascynacja Nikiforem towarzyszyła Edwardowi właściwie do końca życia. Owe charakterystyczne widoki miasteczek malował począwszy od 1965 roku niemal do śmierci - zauważył Zbigniew Buski.
Od Nikifora przejął precyzyjnie kreślony rysunek, posługiwanie się cienkim pędzlem, a przede wszystkim przetworzony na swój sposób prymitywizm oraz groteskowość. Malarz bowiem nie stronił od ciętego humoru i krytycznego spojrzenia.
Wspomniane cechy emanują już z obrazów pochodzących z pierwszego cyklu „Podróże autostopem”, rozpoczętego w 1966 roku, czyli jeszcze podczas studiów w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, którą ukończył w 1970 roku, dyplomem w pracowni prof. Eugeniusza Eibischa. Są to weduty, ukazujące miasta o charakterystycznym ujęciu, łączącym spojrzenia z różnych stron - lotu ptaka, z boku. Widoki nie są jednak wiernym oddaniem topografii danej miejscowości, lecz nagromadzeniem charakterystycznych dla niej budynków, miejsc, bez przestrzegania autentycznego ich rozplanowania. Dodatkowo miasta wypełniają postaci lub artefakty, np. olbrzymie pomniki w formie głów, mocno z nimi powiązane.
Tworzenie cykli, powstających nawet przez wiele lat, było cechą charakterystyczną twórczości Dwurnika. „Sportowcy” (jest to odniesienie do palaczy „Sportów”, jednych z najpopularniejszych papierosów doby PRL), zainicjowani w 1972 roku, powstawali przez 20 lat, „Robotnicy” przez 16 lat. W obrazach tych ukazał cały przekrój typów ludzkich charakterystycznych dla PRL - rolników, robotników, inżynierów i zwykłych pijaków, ale także tzw. „człowieka podziemnego” będącego aluzją do wprowadzonego w grudniu 1981 r. stanu wojennego. Wątki „solidarnościowe”, które pojawiły się w jego pracach prezentowanych jesienią 1980 roku na wystawie w galerii MDM, przyniosły mu Nagrodę Krytyki Artystycznej im. Cypriana Norwida. Za powstały w 1981 roku cykl „Warszawa”, uznany za profetyczne wizje stanu wojennego, otrzymał dwa lata później Nagrodę Komitetu Kultury Niezależnej „Solidarności”. W kręgach artystycznych, nastawionych antyreżimowo, wywołało to falę protestów, albowiem Dwurnik, wystawiając swe prace w bojkotowanych galeriach BWA, złamał solidarność swego środowiska.
- Był postacią kontrowersyjną. W 1982 roku otrzymał zaproszenie na najsłynniejszy festiwal sztuk wizualnych Documenta 7 w Kassel. Otrzymał wtedy osobną salę - opowiadał dyrektor PGS. By dostać paszport i móc wyjechać zdecydował się na wyłamanie z bojkotu.
W latach 90. w cyklach „Droga na Wschód” i „Od Grudnia do Czerwca” skupił się na ukazaniu martyrologii polskiego społeczeństwa w XX wieku.
Powstały także wówczas ostatnie obrazy cyklu „Podróże autostopem” - tzw. błękitne miasta, a wśród nich widoki: Krakowa, Warszawy.
Po błękitnych miastach, pojawił się cykl „Błękitne” z przedstawieniem morskich fal, będący niejako zapowiedzią zmiany, ostrej wolty w twórczości Dwurnika. - Mamy na wystawie piękne fale, którymi malarz fascynował się w początku lat dwutysięcznych. Na największym obrazie owe fale czarują, co zapewne świadczy o zakochaniu malarza w polskim morzu - zwrócił uwagę Zbigniew Buski.
Po okresie błękitnym w obszarze poszukiwań nowego wyrazu, nowych zainteresowań znalazło się malarstwo abstrakcyjne, które w ostatnich latach zdecydowanie zawładnęło tematyką prac Dwurnika.
- Kurator wystawy, wybitny historyk i krytyk sztuki a zarazem przyjaciel malarza Bogusław Deptuła zauważył, iż twórczość Edwarda Dwurnika to rozpięcie między Nikiforem a Janem Matejką. Obaj to doskonali obserwatorzy, czy to polskiej historii, czy jak w przypadku Edwarda i Nikifora, polskiej rzeczywistości. Polska Dwurnika zawsze fascynowała, interesowała, szczególnie ludzie - mówił dyrektor sopockiej PGS.
Wystawa, która ma charakter jubileuszowy i przekrojowy, ukazuje całą różnorodność bogatego liczebnie i tematycznie oeuvre nieżyjącego artysty, słusznie zaliczanego do jednego z najwybitniejszych współczesnych malarzy, który odniósł, co nie jest powszechne, sukces artystyczny i komercyjny. O uznaniu dla jego twórczości świadczą wspomniane już nagrody krajowe, jak i zagraniczna Coutts Contemporary Art Foundation przyznana mu w 1992 roku. Prezentowane na wystawie obrazy pochodzą ze zbiorów: Muzeum Narodowego w Warszawie, Zachęty - Narodowej Galerii Sztuki, dr. Piotra Ziajki oraz z kolekcji prywatnych.
Ekspozycja w sandomierskim Muzeum Okręgowym będzie udostępniona do 6 stycznia 2019 roku.