Co trzecie polskie jabłko pochodzi z sandomierskich sadów. W tym roku sadownicy prognozują rekordowe zbiory, jednak wciąż nie brakuje kłopotów ze zbytem i ceną.
W podsandomierskich sadach trwa okres jabłkowych żniw. W tym roku drzewka aż gną się od nadmiaru pięknych owoców. Jednak perspektywa ich sprzedaży nie rysuje się kolorowo. Wciąż trwa rosyjskie embargo na polskie owoce i warzywa, a o swoje miejsce na owocowych rynkach europejskich walczą rosnący w siłę producenci z Serbii, Mołdawii czy Ukrainy. Skupy owoców proponują według rolników śmiesznie niską cenę, która stawia produkcję na granicy opłacalności. I choć sandomierskie jabłka konsumpcyjne trafiają już na rynki w tak egzotycznych krajach jak Gambia, Indie czy Kazachstan, to jednak w tym roku z ich zbytem może być znaczny problem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.