Łemkowskie krywulki zachwycą nawet najbardziej wybredną modnisię.
Jak samemu ze szklanych maleńkich koralików i żyłki wykonać unikatową biżuterię uczył Pan Koralik, jak określa siebie Dariusz Gołębiewski. W Ośrodku Promocji Aktywności Kulturalnej Sandomierskiego Centrum Kultury pan Dariusz poprowadził dla dzieci, młodzieży i dorosłych warsztaty tworzenia paciorkowych ozdób.
Zajęcia zaczęły się od nauki podstawowych splotów, by stopniowo dochodzić do nieco bardziej skomplikowanych.
- Z doświadczenia wiem, że najlepiej radzą sobie dzieci i one też wykazują się największą cierpliwością. Wczoraj np. przy moim stoisku w Hucie Szklanej, u stóp Świętego Krzyża, pewien 7-letni chłopczyk przez ponad dwie godziny nanizywał na żyłkę koraliki, wykonując bransoletkę dla mamy. Nie przeszkadzało mu ciepło, rażące słońce. Chciał bowiem swojej mamie sprawić prezent. Cierpliwością musiała wykazać się również mama, która stwierdziła, że warto było, bo będzie miała najpiękniejszą i najcenniejszą pamiątkę ze wszystkich, jakie przywiozła z wycieczek - opowiada z uśmiechem Dariusz Gołębiewski.
Na dowód, że szklane koraliki dają niezliczone możliwości ich wykorzystania do tworzenia różnych przedmiotów, jak chociażby serwetek, dużych serwet, pisanek, figurek zwierząt itd. na stołach, w sali, gdzie odbywały się warsztaty, można było zobaczyć część prac, które wyszły spod ręki pana Dariusza.
Łemkowskie krywulki oraz koralikowe serwetki Angelika Stasiak
Wzrok przykuwały przede wszystkim bajeczne naszyjniki, przypominające kształtem kołnierze. - Są to krywulki, ozdoba bardzo chętnie noszona przez Łemkinie. Ta swoista kolia z koralików bardzo wiele mówiła o jej posiadaczce. Im krywulka była szersza, niektóre dochodziły nawet do ponad 30 cm szerokości, tym większym bogactwem mogła poszczycić się jej właścicielka. Szklane koraliki sprowadzane głównie z Wenecji, później z Czech, tak, jak te używane przeze mnie. Również po barwie tła można było się dowiedzieć czy mamy do czynienia z panną - mówiła o tym czerwień, czy z wdową, wówczas było ono w kolorze ciemnym - czarne, granatowe lub brązowe - wyjaśnia pan Dariusz.
W tworzeniu prac z koralików Dariusz Gołębiewski zakochał się niesłabnącą miłością 11 lipca 1973 r. - Miałem wówczas 3 lata i siedem miesięcy. Skąd o tym wiem, bo o pamiętaniu raczej trudno mówić? Odnalazłem opatrzone datą zdjęcie z przedszkola, na którym fotograf ujął mnie przy zajęciach z koralikami. Miała to być forma terapii dla mnie, cierpiałem bowiem na porażenie dziecięce. Do dzisiaj zresztą mam niesprawną jedną stronę i pracuję tylko jedną ręką - opowiada.
Prowadzenie warsztatów to druga pasja Dariusza Gołębiewskiego Angelika Stasiak W dorosłym życiu zajął się prowadzeniem warsztatów koralikowych, z którymi zawitał nie tylko do wielu miejscowości w Polsce, ma swoich wychowanków także za granicą, w tym np. w Islandii. Sam zdobywał i szlifował swoje umiejętności w różnych miejscach. Wykonywania pisanek np. nauczył się w Ermitażu w Sankt Petersburgu.
Pan Dariusz zwita do Sandomierza także za tydzień, tj. 20 sierpnia. Osoby pragnące wziąć udział w warsztatach powinny wcześniej zgłosić swój akces w Ośrodku Promocji Aktywności Kulturalnej w Sandomierzu (ul. Armii Krajowej 1).