W Nowej Słupi po raz 52. wytapiali żelazo.
Od piątku do niedzieli trwają bowiem już 52. Dymarki Świętokrzyskie, jeden z największych i z pewnością najstarszy festyn archeologiczny w Polsce. Mimo, iż dzisiaj pogoda do wczesnych godzin popołudniowych nie rozpieszczała, Centrum Kulturowo-Archeologiczne, gdzie swe obozy rozbili Rzymianie, ludy barbarzyńskie oraz średniowieczni Słowianie odwiedziło wielu turystów z całej Polski. Wśród nich byli i tacy, którzy przyjechali na Dymarki już po raz kolejny.
- Festyn w Nowej Słupi nie ma sobie równych. Każdego roku są jakieś nowości. Naturalnie jedna rzecz się nie zmienia, bo i nie może, czyli gliniane piece hutnicze, słynne dymarki. Nie ukrywam, że z przyjemnością oglądamy inscenizacje historyczne, zwłaszcza, iż odnoszą się do czasów, raczej rzadko prezentowanych podczas tego typu wydarzeń. Starożytność jakoś nie jest specjalnie chyba lubiana przez nasze grupy, a szkoda, bo jest niezwykle barwna i widowiskowa, co można dzisiaj zobaczyć - mówił pan Piotr z Poznańskiego.
Obok stanowisk z dymarkami, były także pokazy otrzymywania dziegciu, sposoby dawnego wędzenia i pieczenia potraw w glinie, produkcji narzędzi, jakimi posługiwano się w starożytności, przędzenia wełny, wyrobu ozdób.
Dużym zainteresowaniem cieszyły się prezentacje archeologiczne, podczas których odbywały się pokazy ubioru i uzbrojenia starożytnych Rzymian oraz ludów barbarzyńskich, w tym Germanów, Bałtów, Daków i Sarmatów. Na broń tych ostatnich zwrócił uwagę dr hab. Bartosz Kontny, prof. Uniwersytetu Warszawskiego, zaznaczając, iż Sarmaci, jaklo lud indoirański, przynieśli do Europy bardzo wiele elementów kultury dalekowschodniej.
- To nie przypadek, że miecze jakimi się posługiwali przypominały chińskie - zauważył dr hab. Bartosz Kontny. - Ponadto zwracam uwagę na czapki jakie nosili, które jako żywo przypomina budionówki. A przecież to nie jedyny taki element wschodni, który występował w kulturze rosyjskiej, czy później sowieckiej. Kobiety sarmackie swoje stroje zdobiły niezliczoną ilością paciorków, dlatego archeolog pracujący przy grobie Sarmatki ma nieprawdopodobnie ciężkie zadanie, musi bowiem dokumentować każdy z nich, jeden po drugim. Obszywano nimi rękawy, dekolty, diademy. Warto wspomnieć, że elementy kultury sarmackiej są reprezentowane także na tym terenie. Na Sandomierszczyźnie zostało odkrytych kilka grotów strzał typowo sarmackich, trójlistnych, które uważa się za przejaw jakiś sojuszy pomiędzy Sarmatami a Germanami, nawiązanych być może w czasie wojen markomańskich, toczonych z Cesarstwem Rzymskim w II w n.e.
Sarmata w typowym stroju (pierwszy z lewej) Marta Woynarowska /Foto Gość Pokazy mody i uzbrojenia poprzedziły inscenizację wielkich bitew toczonych przez Legiony Rzymskie z Barbarzyńcami, począwszy od I w. p.n.e. aż do czasów późnego cesarstwa. Do jednej z bitew ciężkozbrojną piechotę poprowadził sam Juliusz Cezar, która w kolejnym starciu z przedstawicielami Barbaricum odniosła zdecydowane zwycięstwo. Na szczęście dusze poległych Germanów dostąpiły zaszczytu i zostały poprowadzone przez Walkirie do Walhalli.
- Poprzez takie pokazy pragniemy przybliżyć historię, pokazać ją w formie spektaklu teatralnego oglądanego przez widza na żywo. Od pewnego czasu pojawił nowy trend w turystyce, polegający na odwiedzaniu festiwali historycznych. Ludzie jeżdżą, aby pooglądać, jak inni interpretują historię, zobaczyć ogromną różnorodność owych interpretacji, ale także poczuć atmosferę przeszłości - mówił Wojciech Wasiak, główny koordynator historyczny Dymarek Świętokrzyskich, członek grupy Dagome.
Obok inscenizacji archeologicznych, na odwiedzających Dymarki czekają również całkiem współczesne atrakcje, jak chociażby występy artystyczne znanych i popularnych zespołów oraz artystów, prezentacje w ramach Świętokrzyskiego Festiwalu Kultury Ludowej oraz liczne stoiska oferujące rękodzieło, a także bardziej przyziemne przyjemności - swojskie jadło.