Czy dzisiaj jeszcze istnieją takie pojęcia jak: przyzwoitość i honor?
Grecki filozof Chilon ze Sparty podkreślał: „nie mów źle o nieobecnych, bo oni nie mogą się bronić”. Od dzieciństwa w domu, w szkole powtarzano mi tę zasadę. Była niczym jedno z przykazań kodeksu honorowego, ale przede wszystkim odwołaniem do VIII przykazania Bożego, nakazującego poszanowanie dobrego imienia bliźniego. Albo mówimy dobrze, albo wcale.
Krytykując, uniemożliwiamy osobie nieobecnej w danej chwili, w danym miejscu, obronę swego imienia, postępowania, podjętych decyzji itd., itp.
Podczas dzisiejszej sesji rady miasta w Tarnobrzegu znów został przekroczony Rubikon zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości. Na głowę przebywającego w tymczasowym areszcie prezydenta miasta posypał się grad krytycznych słów odnoszących się do jego rządów. Padały przy tym bardzo nieprzyjemne sformułowania, mocno deprecjonujące go, by nie rzec ośmieszające. Przykro było tego słuchać. A dodatkowa wymiana zdań pomiędzy parą radnych dopełniła czary goryczy.
Poczułam się, jako mieszkanka tego miasta, w nim urodzona, zdruzgotana. Zdruzgotana poziomem dyskusji, obraźliwymi, poniżającymi słowami, padającymi z mównicy, za którą stają reprezentanci mieszkańców, przez nas wybrani, którym powierzyliśmy losy naszego miasta, którym zaufaliśmy, bo wierzyliśmy, że będą GODNIE nas reprezentować. I gdzie ta godność?! Gdzie honor?! Gdzie przyzwoitość?!
Zdaję sobie sprawę, że brzmi to egzaltowanie, patetycznie. Niemniej dzisiaj rozerwało się to, na czym od dłuższego czasu powstawało coraz głębsze pęknięcie. Zwyczajnie mam już dość, i to nie tylko ja, bo miałam okazję poznać opinię wielu osób, które widziały „na żywo” obrady, lub obejrzały je w internecie, braku poszanowania dla drugiego człowieka, braku taktu, i wszechogarniającej bylejakości jaka zagościła w naszym życiu społecznym, kulturalnym, politycznym i chyba każdym innym.