- Wielka, wielka radość! I to obopólna - zgodnie twierdzili goście przyjęcia i podejmujące ich gospodynie.
Ciche i spokojne ogrody klasztoru sióstr dominikanek w tarnobrzeskim osiedlu Wielowieś wypełniły się dzisiaj gwarem, śmiechem i śpiewem. Na spotkanie przy kiełbaskach z grilla, słodkościach i kawie zostali bowiem zaproszeni podopieczni Domu Dziennego Pobytu w Tarnobrzegu.
- Przez szalenie życzliwe i przesympatyczne siostry dominikanki jesteśmy podejmowani w ich klasztorze po raz trzeci. Chociaż nasze związki mają dość krótką historię, bo zaledwie trzyletnią, to jednak zauważam, że z każdym rokiem nasze kontakty, czy może już nawet przyjaźń coraz bardziej się zacieśniają - przyznaje Krzysztof Kowalczyk, kierownik tarnobrzeskiego DDP.
Przyjęcie w ogrodach poprzedziło zwiedzanie kaplicy klasztornej i krótka modlitwa. Siostra Rozalia, witająca gości w imieniu przełożonej klasztoru s. Kolumby, przybliżyła historię miejsca, zwłaszcza zaś samej kaplicy.
Przytoczyła również mało znane i niezwykłe wydarzenia z czasów ostatniej wojny, które na kartach kronik zapisały jej poprzedniczki. - We wrześniu 1939 r. szybko niestety skończyła się siostrom żywność. Do furty klasztornej pukało coraz więcej osób uciekających przed kroczącą armią niemiecką. Został już tylko jeden, ostatni bochenek chleba, na upieczenie nowych nie było mąki. Tymczasem pojawił się jakiś żołnierz z żądaniem wydania mu prowiantu. Siostra przełożona, pragnąc zachować chociaż ten chleb dla sióstr, stwierdziła, że już nic nie mają do jedzenia. Wówczas wyprowadził ją do ogrodu i zagroził, że jeśli nie dostanie tego czego chce, zabije ją. Jedna z sióstr widząc całą sytuację z okna swojej celi, pobiegła, wyciągnęła ukryty chleb i dała mu. Cóż bowiem wart jest jeden bochenek wobec życia współsiostry? - opowiadała s. Rozalia.
Przytoczyła także historię wymownie świadczącą o poważaniu i wdzięczności, jakimi otaczała dominikanki wielowiejskie lokalna społeczność. Mieszkanki Tarnobrzega w obawie o ich bezpieczeństwo zgromadziły świeckie ubrania i przywiozły je do klasztory, by siostry w ich przebraniu mogły bezpiecznie ewakuować się, nierozpoznane przez hitlerowców.
Mówiąc zaś o wystroju i wyposażeniu kaplicy, zwróciła uwagę na symbolikę obecną w ołtarzu głównym, mówiącą o ogromnym kulcie matki Kolumby Białeckiej do Eucharystii. - Przyjęło się mówić, iż z jej strony to nie był już kult, tylko życie Eucharystyczne - dodała s. Rozalia.
Opuszczając kaplicę, uczestnicy DDP oddali cześć doczesnym szczątkom założycielki zgromadzenia, umieszczonym w sarkofagu w południowej ścianie kaplicy.
W ogrodzie na gości czekały już zastawione stoły, wśród których królowały upieczone przez siostry kiełbaski z grilla oraz sałatka pomidorowa. Na deser, po ciastkach przywiezionych m.in. przez gości, czekała niespodzianka - pyszne lody śmietankowe.
Spotkanie, któremu towarzyszyła piękna, słoneczna pogoda, upłynęło przy śpiewach piosenek oraz wysłuchaniu świadectw sióstr, w tym także junioratek, które opowiadały o swojej, czasami mocno zawiłej drodze, wiodącej do powołania zakonnego.
Na pożegnanie siostry wręczyły wszystkim miłe prezenty, zapowiadając się przy tym z rewizytą, odpowiadając tym samym na zaproszenie uczestników DDP. Gorące podziękowania za serdeczne przyjęcie na ręce przełożonej s. Kolumby w imieniu wszystkich złożył Krzysztof Kowalczyk, kierownik DDP.