Czy niezliczone apele, różnego rodzaju akcje uświadamiające mogą pokonać bezmyślność?
Końcówka ubiegłego roku i początek obecnego przyniosły na polskich drogach serię koszmarnych wypadków drogowych. Nie ominęły one także naszej diecezji - w Ostrowcu Świętokrzyskim na przejściu dla pieszych zostały potrącone dwie kobiety, jedna zmarła. Sprawcami wszystkich tych tragicznych wydarzeń byli bardzo młodzi ludzie, którzy zapomnieli włączyć myślenie i wyobraźnię. Tak jak młodzian, kierujący starym volkswagenem, który pędził w Tarnobrzegu jak szalony ul. Sikorskiego. Niewiele brakowało, a zostałabym potrącona stojąc przy przejściu dla pieszych. Okazało się bowiem, że młodzieniec postanowił w ostatniej chwili wypróbować hamulce. W efekcie nagłego hamowania, naturalnie z piskiem opon, samochód zarzuciło. Kierowca jednak, jak i siedząca obok niego panienka, uznali to za doskonałą zabawę, zachodząc się od śmiechu. Ciekawe, czy gdyby uderzyli w kogoś stojącego na chodniku w oczekiwaniu na możliwość przejścia, też by tak doskonale się bawili?
Dzisiaj rano słuchając Radia Rzeszów ogarnęło mnie przerażenie i niedowierzanie. Dyżur ekspercki pełnił przedstawiciel Państwowej Straży Pożarnej, który odpowiadał na pytania słuchaczy. Jedno z nich dotyczyło możliwości zamykania, czy też zaklejania kratek wentylacyjnych w domach, w których wykorzystywany jest gaz ziemny. Wydawałoby się, iż po niezliczonych apelach strażaków i kominiarzy, że jest to niedozwolone, bo stanowi potencjalne śmiertelne zagrożenie, takie pytanie w ogóle nie powinno się pojawić. A jednak padło. Niestety najwidoczniej są osoby odporne na argumentację, na wyjaśnienia, które swoimi działaniami mogą przyczynić się do tragedii. Często także lekceważone są zalecenia kominiarzy, badających sprawność wentylacji oraz specjalistów od piecyków gazowych. Niedostosowanie się do nich nie tak dawno przyczyniło się do śmierci 9-letniego chłopca w Tarnobrzegu.
Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że urządzenia grzewcze na gaz mogą spowodować nieszczęście. Dlatego spółdzielnie mieszkaniowe, także te tarnobrzeskie, przystąpiły do likwidacji piecyków i podłączania mieszkań do sieci ciepłowniczej. Okazuje się jednak, że są mieszkańcy, którzy w obawie przed „uszkodzeniem glazury”, kategorycznie nie godzą się na to. Ci ludzie niestety swoim bezrozumnym uporem sprowadzają zagrożenie nie tylko na siebie, ale jakże często również na sąsiadów mieszkających w tej samej klatce. O tym mówił m.in. jeden ze słuchaczy, który zamontował w swoim mieszkaniu czujkę wykrywającą tlenek węgla. Kilka razy sygnalizowała obecność czadu, który jak się okazało pochodził z niesprawnego pieca sąsiada.
Kiedy zatem wreszcie pójdziemy po rozum do głowy i powiedzenie, że „mądry Polak po szkodzie” przestanie być aktualne?