Z Mateuszem Piędelem - niegdyś zastępcą redaktora naczelnego gazetki Zespołu Szkół w Jeżowem "Post Scriptum", obecnie redaktorem Telewizji Trwam - rozmawia Ryszard Mścisz.
Ryszard Mścisz: Zostałeś niedawno wybrany do elitarnej grupy stanowiącej polską delegację programu "Ship for World Youth". Będziesz reprezentował i popularyzował nasz kraj wraz z uczestnikami z 10 innych państw podczas spotkań w Japonii, Sri Lance, Indiach i Singapurze. Jak do tego doszło, co sprawiło, że znalazłeś się w tym gronie?
Mateusz Piędel: Rząd Japonii każdego roku wybiera 10 państw z całego świata i zaprasza je do wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Polska otrzymała zaproszenie w 2017 r., po 12 latach przerwy. Postanowiłem więc spróbować swoich sił. Wysłałem CV, list motywacyjny oraz niezbędne dokumenty wymagane przy aplikowaniu do udziału w programie. Po około miesiącu otrzymałem informację z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że zostałem zakwalifikowany jako jeden z 12 Polaków, którzy są zaproszeni do Japonii. Spędzę w Azji ok. 1,5 miesiąca.
O ile wiem, nikt z naszej szkoły dotąd nie studiował w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Dlaczego zdecydowałeś się na wybór tej właśnie szkoły? Studia dziennikarskie są przecież na wielu uczelniach - także w południowo-wschodniej Polsce.
Moja decyzja z wyborem Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej była związana z dwoma głównymi kwestiami. Po pierwsze miasto, w którym znajduje się ta uczelnia - Toruń. Zawsze chciałem studiować daleko od domu, tak, aby zamieszkać w zupełnie innej części Polski niż ta, z której pochodzę. Uwielbiam miasta historyczne, z pięknymi zabytkami i starówkami. Toruń wydawał się więc idealny. Drugim powodem wyboru tego miejsca było fakt, że uczelnia, w której studiowałem, zapewnia wiele różnorodnych praktyk już od pierwszego roku studiów.
W czasie studiów byłeś jednym z prowadzących popularny program Telewizji Trwam - "Westerplatte młodych". Jak znalazłeś się w tym programie, stałeś się jego gospodarzem?
Propozycję prowadzenia programu otrzymałem kilka tygodni po emisji jego pierwszego odcinka. Okazało się, że dwoje studentów, którzy pierwotnie mieli prowadzić ten program sami, to za mało. Obowiązki nie pozwalały im na cotygodniowy występ na żywo. Rozpoczęły się wobec tego poszukiwania kolejnej pary prowadzących (dziewczyny i chłopaka). Pewnego razu, kiedy przyszedłem do studia Telewizji Trwam na praktyki jako operator kamery, ówczesny wydawca programu, o. Marcin Krupa, poprosił mnie na chwilę do siebie. Poinformował mnie o tym, że poszukiwani są nowi prowadzący i poprosił, abym w tym momencie zrobił przed nim krótką zapowiedź odcinka. Miałem sobie wyobrazić, że program właśnie się rozpoczął, a ja mam zachęcić widzów do jego obejrzenia. Miałem też zapowiedzieć kilka jego punktów. Byłem lekko zszokowany całą sytuacją, ale zrobiłem to, o co mnie poproszono. Ojciec odpowiedział, że wyszło dobrze i że się odezwie. Po pewnym czasie otrzymałem SMS-a, że mam przyjść do jednej z sal wykładowych w naszej uczelni. Kiedy się tam zjawiłem, okazało się, że drugi z ojców, który zajmował się programem „Westerplatte Młodych”, o. Dariusz Drążek, zorganizował spotkanie z kilkoma innymi chłopakami, którzy także mieli możliwość zostania prezenterami. Pod koniec spotkania, pamiętam to jak dziś, ojciec zapytał każdego z nas, czy chce zostać prezenterem tego programu. Kilka osób od razu zrezygnowało, inne kręciły nosem i nie były zdecydowane. Kiedy ojciec zapytał mnie o to, czy chcę zostać prezenterem, serce waliło mi jak młot, bo wiedziałem, że od tej odpowiedzi zależy bardzo dużo. Nie byłem pewien, czy sobie poradzę, czy dam radę, czy będę umiał prowadzić program na żywo, ale zdecydowałem, że odpowiem "tak". Wówczas ojciec pogratulował mi i oznajmił, że od tej chwili nim już jestem.
Trwam
Relacja na żywo z Rzymu
Mateusz Piędel
Kończysz studia i od razu zdobywasz angaż w Telewizji Trwam. Czy tak to wyglądało?
Niezupełnie. Tak jak w każdej pracy, tak i w tej, aby zostać przyjętym, musiałem wykazać się swoimi umiejętnościami i predyspozycjami - jednym słowem udowodnić to, że do tej pracy się nadaję. Bardzo pomógł mi w tym czas studiów. Przez większość 4. i 5. roku nauki przychodziłem do Redakcji Informacyjnej Telewizji Trwam na praktyki. Wykonywałem zadania, jakie były mi przydzielane. Później pojawiła się okazja odbycia trzymiesięcznego stażu.
Na czym polega Twoja praca w Telewizji Trwam? Jaki jest zakres Twoich obowiązków?
Pracuję w redakcji informacyjnej, przygotowuję newsy do "Informacji dnia", czyli głównego programu informacyjnego w Telewizji Trwam. Moja praca polega głównie na śledzeniu wydarzeń w kraju i za granicą, pisaniu newsów, a następnie ich nagrywaniu w formie dźwiękowej, jako tzw. off, czyli tekst czytany przez dziennikarza, lecący w tle danego materiału informacyjnego. Często pracuję w terenie. Jeżdżę w różne miejsca, gdzie dzieje się coś ważnego, biorę udział w konferencjach prasowych organizowanych przez władze samorządowe i krajowe, rozmawiam z ludźmi, np. z ekspertami z różnych dziedzin - politologami, ekonomistami, socjologami, nagrywam z nimi wywiady, tzw. setki do wiadomości, a także, to co lubię najbardziej, biorę udział w wyjazdach zagranicznych z przedstawicielami rządu polskiego - premierem, ministrami, a czasami także z prezydentem RP.
W swojej pracy masz bezpośredni kontakt z wysokiej rangi znanymi politykami. Czy taka praca jest w jakiś sposób stresująca? Jak wygląda kontakt z nimi?
Początkowo, kiedy jeszcze jako student nagrywałem krótkie wywiady z ważnymi osobistościami w naszym państwie, pojawiał się stres. Wiadomo, że jako młody i niedoświadczony jeszcze wtedy dziennikarz, musiałem zdobyć się na wiele odwagi, aby podejść do takiego posła czy ministra, by poprosić go o rozmowę. Jednak z czasem taki stres przechodzi. Człowiek go przełamuje. Obecnie jest to nieodłącznym elementem mojej pracy, więc trudno, abym za każdym razem miał jakieś obawy przed nagraniem wywiadu. Jednak zawsze jestem świadom tego, z kim właśnie rozmawiam i jaką rangę w kraju ma dana osoba.
Które z dotychczasowych zadań zawodowych uważasz za najciekawsze, najbardziej inspirujące?
Najciekawszym doświadczeniem podczas mojej pracy był wyjazd dziennikarski do Rzymu z byłą premier Beatą Szydło na uroczystość 60. rocznicy podpisania traktatów rzymskich, gdzie podpisana została Deklaracja Rzymska. Było to zdarzenie na skalę europejską. Do stolicy Włoch przyjechali wówczas najważniejsi politycy wszystkich państw Unii Europejskiej. Relacjonowałem całość tego wydarzenia.
Dla wielu bycie dziennikarzem Telewizji Trwam wiąże się z pewnym zaszufladkowaniem, ideowym czy światopoglądowym szlifem. Czy to słuszne? A może po prostu jesteś dobrym dziennikarzem po dziennikarskich studiach na wysokim poziomie i nie ma aż takiego znaczenia, że studiowałeś w uczelni, którą potocznie nazywa się "szkołą ojca Rydzyka"?
Oczywiście w naszym kraju środowisko Radia Maryja wzbudza pośród Polaków wiele różnych emocji. Począwszy od tych bardzo pozytywnych, pochodzących od ludzi, którzy nazywają tę wspólnotę swoją rodziną, a skończywszy na tych, którzy odnoszą się do powstałych w Toruniu dzieł z wielką niechęcią, a czasami wręcz nienawiścią. Przez całe studia wielu wykładowców powtarzało nam, że dziennikarz powinien być przede wszystkim rzetelny i obiektywny. Obiektywizm ten ma się objawiać w tym, że czerpie on informacje z wielu różnych źródeł, wysłuchuje opinii różnych osób, nie patrzy na wszystko tylko z jednej, ustalonej wcześniej perspektywy. Z kolei jego rzetelność opiera się na tym, że podchodzi do danej sprawy uczciwie, tzn. podaje odbiorcy wszystkie informacje, nie przemilcza tych, które mogą być czasami niewygodne, np. dla opcji politycznej, której jest zwolennikiem, nie manipuluje treścią informacji i przede wszystkim szanuje widza i słuchacza. Jeżeli dziennikarz realizuje w swoim życiu te zasady, wówczas nie może być mowy o żadnym zaszufladkowaniu.
Jakie są Twoje zawodowe plany, marzenia, aspiracje?
Bardzo chciałbym nadal rozwijać się w fachu dziennikarskim, doskonalić swój warsztat, zdobywać coraz więcej różnych umiejętności, poszerzać swoją wiedzę, a także jak najwięcej podróżować.