W Staszowie odbył się uroczysty pogrzeb żołnierza niezłomnego - Ludwika Machalskiego "Mnicha", założyciela i dowódcy zbrojnej organizacji niepodległościowej.
Przed uroczystościami pogrzebowymi odbyła się konferencja poświęcona sylwetce i działalności bohaterskiego żołnierza, twórcy staszowskiego podziemia niepodległościowego. Przypomniano w niej o wielu czynach organizacji antykomunistycznej założonej przez "Mnicha", która zasłynęła szczególnie udaną akcją ataku na posterunek MO w Klimontowie, do którego doszło 30 czerwca 1950 roku. Dwa miesiące później grupa "Mnicha" została rozbita, a jej dowódca uwięziony i skazany na śmierć.
Naczelnik Delegatury IPN w Kielcach Dorota Koczwańska-Kalita przypomniała, że "Mnich", jak wielu z jego pokolenia, trafił do dołu śmierci w nocy. Niesłusznie oskarżono go o działalność antypaństwową, za co otrzymał wyrok śmierci.
Mszy św. przewodniczył bp Nitkiewicz ks. Tomasz Lis /Foto Gość Uroczystości pogrzebowe odbyły się w staszowskim kościele pw. Ducha Świętego i miały charakter państwowy. Mszy św. przewodniczył bp Krzysztof Nitkiewicz, a koncelebrowali kapłani z dekanatu staszowskiego i duszpasterze z diecezji kieleckiej.
W pogrzebie uczestniczyli przedstawiciele urzędów państwowych ks. Tomasz Lis /Foto Gość W modlitwie uczestniczyli przedstawiciele parlamentarzystów, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk, wiceprezes IPN prof. Krzysztof Szwagrzyk, wojewoda świętokrzyski Agata Wojtyszek, samorządowcy, przedstawiciele organizacji i stowarzyszeń, młodzież szkolna oraz mieszkańcy Staszowa i powiatu.
Biskup Nitkiewicz zauważył w kazaniu, że człowiek jest nieustannym terenem walki pomiędzy królestwem dobra i królestwem zła oraz pierwszorzędnym uczestnikiem tej batalii. W przypadku chrześcijan ścieranie się ze złem jest w jakiś sposób naturalne. Nawet jeśli upadamy, grzeszymy, chrzest zobowiązuje do ciągłego wyrzekania się zła i stawania po stronie dobra razem z Chrystusem.
Bp Nitkiewicz ks. Tomasz Lis /Foto Gość - W życiorysie śp. Ludwika Machalskiego zwraca uwagę usilne poszukiwanie swojego miejsca w powojennej polskiej rzeczywistości. Podejmuje i przerywa studia, kończy kurs zawodowy, próbuje pracować. Widać, że nurtują go pytania: "Kim być? Jak się zachować?". Nie są to jednak pytania wypływające z egoizmu, chęci urządzenia się w życiu, co byłoby zupełnie naturalne dla młodego i uzdolnionego człowieka. Patriotyczne ideały wyniesione z domu, stały kontakt ze stryjem - oficerem podziemia - sprawiają, że w "Mnichu" dojrzewa decyzja poświęcenia się idei niepodległościowej. Nie godzi się ze zniewoleniem ojczyzny, z represjonowaniem milionów Polaków, z niszczeniem duchowego i kulturowego dziedzictwa narodu przez sowieckich i własnych komunistycznych uzurpatorów - opowiadał biskup.
- Nie wiem, na ile miał świadomość tego, że perspektywa odwrócenia biegu historii stawała się pod koniec lat 40. coraz mniej realna. Jakbyśmy cofnęli się do czasów powstania styczniowego, które jednak pozostawiło niezatarty ślad w sercach mieszkańców ziemi świętokrzyskiej. Wrażliwe sumienie i miłość do ojczyzny nie pozwalały "Mnichowi" zachować się inaczej. Całym sobą pragnął Polski wolnej, demokratycznej, opartej na prawdziwych wartościach i zasadach. Jakże odległy był jego heroizm od ówczesnej i teraźniejszej retoryki salonów, od naszego małostkowego stylu bycia i działania. Bł. Wincenty Kadłubek, również wielki syn tej ziemi, pisze, że Polaków ocenia się według dzielności ducha, hartu ciała, a nie według bogactw - przypominał kaznodzieja.
Ludwik Machalski "Mnich" ks. Tomasz Lis /Foto Gość - W dzisiejszym świecie, charakteryzującym się poprawnością polityczną i kompromisami, które nie omijają nawet sfery etycznej i tak doniosłych spraw, jak obrona ludzkiego życia, zaciera się różnica pomiędzy prawdą i fałszem, pomiędzy cnotą i wadą. Nawet nienaruszalne przez tysiąclecia zasady wynikające z prawa naturalnego stają się płynne. Trudno, żeby było inaczej, jeśli w naszym osobistym wymiarze aspirujemy do decydowania o tym, co jest dobre, a co złe, natomiast potężne libertyńskie lobby narzuca całym narodom swoją narrację. O ile na polskich wyżynach władzy można dostrzec troskę o państwo i wspólnotę narodową, to na poziomie lokalnym pozostaje jeszcze wiele do zrobienia. Gruntownej przemiany potrzeba w naszym myśleniu i sposobie postępowania - podkreślił bp Nitkiewicz.
- Prawda, za którą umierał Ludwik Machalski wraz z innymi bohaterami okupacyjnej i powojennej Polski, a przede wszystkim jego postawa powinny skłaniać do refleksji. Posłuszeństwo Ewangelii wzywa do działania w wymiarze osobistym i publicznym. Każe zabierać głos. Potrzebujemy spojrzenia przekraczającego granice własnego "ja". Nowego spojrzenia, które zaowocuje konkretnymi czynami. Z pewnością pojawią się przeszkody, krytyka i ataki. Istotne jest jednak dążenie do bycia zaczynem dobra, wzorem dla zagubionych i niezdecydowanych. Jeżeli złożymy ufność w Bogu, możemy zrobić wiele dobrego, pomimo naszych słabości i ograniczeń. Jak mówi św. Paweł: "Moc bowiem w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa" (2 Kor 12,9) - podsumował biskup sandomierski.
Katarzyna Ciepiela, bratanica "Mnicha" ks. Tomasz Lis /Foto Gość Bratanica L. Machalskiego - Katarzyna Ciepiela - nie kryła wzruszenia podniosłymi uroczystościami. - Dla nas, jego rodziny, dzisiejsze chwile są wielkim wydarzeniem. Wyrażam podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do wyciągnięcia z dołu hańby i zapomnienia oraz wskrzeszenia dobrego imienia 21-letniego śp. Ludwika. Zamordowany i odarty z godności, po 66 latach, wraca do swojego rodzinnego domu z należnymi honorami. Jedyna wina, którą popełnił, to było umiłowanie wolnej i niepodległej ojczyzny - mówiła.
Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych ks. Tomasz Lis /Foto Gość - Ludwik Machalski był rycerzem dobrej sprawy. Był nie tylko tym, który bronił suwerennej Rzeczypospolitej i jej niepodległości, ale w tym starciu dobra ze złem bronił świata wartości, które budowały Polskę i Europę. W tej nierównej walce zginął, ale dziś, kiedy żegnamy go z należnymi honorami, możemy powiedzieć, że po latach zwyciężył. Jego śmierć stała się ziarnem rzuconym w ziemię, na którym wyrosła wolna i niepodległa Polska - podkreślił J.J. Kasprzyk.
Kondukt pogrzebowy w asyście wojska ks. Tomasz Lis /Foto Gość Po nabożeństwie kondukt z trumną staszowskiego żołnierza niezłomnego przeszedł na cmentarz parafialny, gdzie trumna ze szczątkami została uroczyście złożona w grobie.