W Tarnobrzegu trwa XIX Jarmark Dominikański.
Na placu Bartosza Głowackiego swe stoiska rozłożyło 120 wystawców, którzy przyjechali niemal z całej Polski. Od porannych godzin w sobotę ustawiali namioty i swoje towary. Na dobre handlowanie rozpoczęło się po godz. 10.
Oficjalne otwarcie jarmarku przez prezydenta Tarnobrzega Grzegorza Kiełba odbyło się natomiast popołudniu. Do kupujących i handlujących zwrócił się o. Piotr Czerwonka OP z tarnobrzeskiego klasztoru ojców dominikanów. - Św. Dominik lubił miasta i lubił place, gdzie głosił słowo Boże. Poszedł do ludzi ubogich, heretyków, osób z pogranicza wiary i niewiary, aby ukazywać im drogę do prawdy, szczęścia i miłości. Stąd moja dzisiejsza obecność, jako dominikanina, na placu Bartosza Głowackiego, jest jak najbardziej na miejscu. A jarmark noszący imię naszego założyciela, czyli św. Dominika, zacznijmy od modlitwy do niego - powiedział o. Piotr, który udzielił wszystkim - wystawcom oraz kupującym - okolicznościowego błogosławieństwa.
Niestety w sobotę, jak zgodnie podkreślali wszyscy handlujący, odwiedzających jarmark było wyjątkowo mało. - Zapewne żar lejący się z nieba maczał w tym palce - zauważył żartobliwie Jan Chmielowiec, tarnobrzeski artysta, który wraz z żoną Danutą prezentowali swoje najnowsze prace - ceramikę artystyczną oraz pastele.
Wśród miejscowych wystawców była również Ewa Stec, właścicielka Pracowni Artystycznej Regio Ars. - Oferujemy m.in. szeroki wybór porcelany zdobionej wzorami lasowiackimi. Ponieważ jesteśmy z Tarnobrzegu, zależy nam bardzo na odkopaniu i propagowaniu tutejszej kultury i sztuki Lasowiaków.
Na białych filiżankach, dzbankach, czajniczkach, kubkach, talerzykach można było zobaczyć lasowiackie motywy, utrzymane w tradycyjnych trzech kolorach - czerwonym, brązowym oraz czarnym. Nie mogło również zabraknąć słynnego już lasowiackiego serca. - Wzory zaczerpnęłam z archiwum po nieodżałowanej wielkiej propagatorce lasowiackich tradycji pani Marii Kozłowej, które udostępniło mi Muzeum Kultury Ludowej w Kolbuszowej - wyjaśniła Ewa Stec.
Tuż obok natomiast drewniane misy, miski i miseczki oraz szkatułki oferował Wojciech Leń z Bielin koło Niska. - Wszystkie przedmioty są ręcznie toczone. Wykorzystuję różnorodne gatunki drewna, w tym brzozy, olchy, dębu, jesiona, buku. Miski mogą być wykorzystywane w kuchni, ale również z racji oryginalnego i ładnego wyglądu z powodzeniem mogą służyć jako elementy ozdobne. Praca w drewnie jest moim hobby - mówił Wojciech Leń.
Wśród wystawców nie mogło zabraknąć również sprzedawców tradycyjnych chlebów, serów, miodów i wędlin.
Można było nabyć litewskie pieczywo i kwas chlebowy Marta Woynarowska /Foto Gość
- Jesteśmy z Radzynia Podlaskiego, a przywieźliśmy tradycyjne chleby litewskie oraz specjalność wschodnich rejonów - kwas chlebowy. Gdyby go zabrakło, zwłaszcza latem, to np. dla Litwinów byłaby to rzecz niepojęta - mówi z uśmiechem Sławomir Szczygielski. - Jest to naturalny napój, bez żadnych konserwantów, idealny zwłaszcza na upały, jakie mamy od kilku dni. Jeśli chodzi o chleby oferujemy kilka rodzajów - z bakaliami, kminkiem pieczony na liściach tataraku oraz bez cukru. Wszystkie pieczone są na bazie starolitewskich receptur i oczywiście na Litwie, bynajmniej nie u nas w Polsce. Chleby bardzo długo zachowują świeżość. Są naprawdę wyjątkowe, a smakują wybornie - zachwalał S. Szczygielski. I rzeczywiście, po skosztowaniu pieczywa, trzeba było przyznać rację.
Niestety część rękodzielników, którzy mają stanowić trzon i to głównie z myślą o nich organizowany jest jarmark, została zepchnięta do tylnych rzędów. - Proszę spojrzeć jak wygląda główna aleja. Po jednej i drugiej stronie pstrzy się chińszczyzna. A nas spycha się na tyły, do jakiś zupełnie bocznych alejek, gdzie prawie nikt nie zachodzi, bo nas nie widzi - mówili z goryczą.
- Nie podoba mi się, że na jarmarku promującym rodzimą, ludową czy artystyczną wytwórczość jest tyle chińskiego plastykowego importu. Tak nie powinno być. To wypacza ideę wydarzenia, które winno być świętem naszego rękodzieła - podkreśliła pani Teresa, która mimo upału zdecydowała się popołudniu przyjść na tarnobrzeski rynek. - Bardzo cenię sobie wyroby rękodzielnicze, bo każdy przedmiot, nawet jeśli oparty jest o ten sam wzór, to jednak nigdy nie jest taki sam.
Jarmarkowi towarzyszyły występy zespołów folklorystycznych z regionu. „Gwiazdami” wieczorów zaś były zespół Indian peruwiańskich Los Companieros oraz Kapela Sołtysa z Wąchocka.