Mówią, że wystarczy niewiele, by powstał garnek: glina, wirujący krążek i sprawne ręce. Jednak prawdziwe arcydzieła mogą wytoczyć tylko prawdziwi mistrzowie, którzy latami poznają tajemnice fachu.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w tej miejscowości tylko nieliczni nie robili garnków. I nikt nie ukrywa, że tradycja wyrobu gliny była przekazywana z pokolenia na pokolenie od naprawdę niepamiętnych czasów. Przypomina o tym nawet nazwa wioski – Łążek Garncarski. – Tutaj na wiosce w każdym domu był warsztat. Robiono garnki, dzbany, donice czy kafle piecowe. Potem przyszedł krach, bo każdy wolał używać plastiku. I ja zarzuciłem toczenie. By utrzymać rodzinę, poszedłem pracować do tartaku. Jednak dyrektor Muzeum Okręgowego w Janowie Lubelskim namawiała mnie, abym wrócił do garncarstwa. Zaproponowała mi zorganizowanie warsztatów i pokazów garncarskich. Mam nadzieję, że ten fach przejmą następcy i będzie miał kto używać rodzinnego warsztatu, a to najważniejsze – podkreśla Adam Żelazko.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.