Łączy ich zainteresowanie człowiekiem, który jest głównym bohaterem ich prac.
W Tarnobrzeskim Domu Kultury prezentowane są dwie wystawy fotografii autorstwa Bogdana Myśliwca oraz Jana Chmielowca.
- Gdybym zaczęła przedstawiać pana Bogdana, byłoby to wielkim faux pas, gdyż jest on wszystkim doskonale znany, tak jak i jego prace - stwierdziła podczas wernisażu kuratorka wystaw Elżbieta Miśkiewicz-Zamojska. - Jego zdjęcia możemy zobaczyć codziennie w prasie, na portalach internetowych. Istotą jego reporterskiej pracy jest ujęcie decydującego momentu, o którym najlepiej powie sam autor.
- Sztuka fotografii zamyka się w ułamku sekundy. I w tym jednym momencie zostaje utrwalona pewna rzeczywistość, czy my sami. Co ważne, ta chwila już się nie powtórzy, tak jak i my nie będziemy już tacy sami - zauważył Bogdan Myśliwiec. - To już jest przeszłość, choć utrwalona za pomocą obrazu.
Na ekspozycji znalazły się fotografie z różnych lat i o różnorodnej tematyce, choć bohaterem każdej z nich jest człowiek ukazany samotnie bądź w grupie lub jako szersza społeczność. - Ogromny sentyment mam do zdjęcia starszego mężczyzny. Spotykałem tego pana często w Tarnobrzegu, przesiadującego na ławkach, zazwyczaj z papierosem w ustach. Zrobiłem kiedyś jego zdjęcie. Kilkanaście lat po jego śmierci, w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Tarnobrzegu była wystawa moich fotografii, na której znalazł się również portret tego mężczyzny. Dowiedziały się o tym jego córki, z którymi był za życia mocno skonfliktowany. Skontaktowały się ze mną prosząc abym im sprzedał zdjęcie, gdyż będzie to jedyna pamiątka po ich ojcu - opowiadał Bogdan Myśliwiec.
- Ludzie Biesów, tak najkrócej można określić fotografie, które znalazły się na wystawie „Bieszczadzkie klimaty” - stwierdził Jan Chmielowiec. - Są to portrety moich dobrych znajomych z Bieszczadów, często zwanych zakapiorami. Ludzi ciężkiej, często słabo płatnej pracy. Ponieważ staram się ująć ich charakter, odbite w twarzy życie, stąd duże zbliżenia, dzięki którym można zajrzeć im w oczy i dostrzec każdą wyżłobiona bruzdę na twarzy.
Jan Chmielowiec zaprezentował zdjęcia swych bieszczadzkich znajomych Marta Woynarowska /Foto Gość
Jak podkreślił Jan Chmielowiec jego bohaterowie to ludzie niezwykłego honoru, poczucia własnej godności i jednocześnie życzliwi innym, z którymi gotowi podzielić się ostatnią kromką chleba. - Józia, bohatera jednego z moich zdjęć, chociaż znałem od lat, musiałem spytać o zgodę na sfotografowanie. Niestety czasami pracujący przy wypalaniu węgla drzewnego są traktowani jak swego rodzaju okazy, pewien element bieszczadzkiego krajobrazu. Można zaobserwować, jak przejeżdżający obok ludzie zatrzymują się i wypadają z aparatami fotografując węglarzy. Wówczas owych turystów wprawiają w prawdziwe osłupienie pytania, jakie słyszą od pracujących przy retortach: a gdzie dzień dobry? a czy nie należałoby zapytać: czy możemy panom zrobić zdjęcie?
Fotografie Jana Chmielowca prezentowane na wystawie powstały w pierwszym dziesięcioleciu XXI w. Niestety niektórzy bohaterowie odeszli już do wieczności, a jedynym śladem po nich pozostały zdjęcia zrobione przez pana Jana.