Nie myślał o misjach. Tym bardziej o nich nie marzył. Ta myśl przyszła nagle i trwa. Jak sam podkreśla jest człowiekiem niesłownym, bo początkowo miał jechać do Kamerunu na 6 lat, a zrobiło się już trzydzieści
Ewangelia idzie drogą człowieka
Nie jednego może zadziwiać blisko 30 letni pobyt bp Jana Ozgi w Kamerunie. Te trzy dekady, jak podkreśla, pozwoliły mu wrosnąć w tamtejszą kulturę, nabrać pokory do wielu rzeczy i przede wszystkim zrozumieć, w jaki sposób najlepiej nieść wiarę tym ludziom.
Kamerun stał się już jego drugą ojczyzną Archwium misyjne – Kiedyś jadę samochodem przez dżunglę. Od dwóch dni pada obfity deszcz, więc modlę się, by szczęśliwie dojechać do jednej z wiosek. Patrzę, idzie matka z dwojgiem dzieci. Zatrzymuję się, zabieram ich do środka i podwożę do ich rodzinnej wioski, choć muszę nadrobić kilkadziesiąt kilometrów. Jestem przekonany, że to był dużo lepszy czyn misyjny niż nie jedno kazanie. Ta kobieta pewnie pomyślała, dlaczego ten biały zatrzymał się? A jeśli się zatrzymał i nas przywiózł, to oznacza, że jest dobrym człowiekiem. Jeśli on jest dobrym człowiekiem, to Bóg, w którego wierzy, także musi być dobry. Może więc warto w niego uwierzyć? Ewangelizacja idzie drogą człowieka – podkreśla bp Jan Ozga. Dodaje, że dziś potrzeba mądrych i dobrych misjonarzy, i nie każdy, kto jedzie w misyjny teren, od razu staje się misjonarzem. – Kiedyś spotkałem w jednej wiosce pewnego starego człowieka. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach i to on powiedział mi piękne zdanie. Najpierw patrzył długo w niebo, potem mówi: widzisz te ptaki? – Widzę – odpowiedziałem. A on na to. – Człowiek nie może być jak ptak, który tylko przeleci na niebie, nie zostawiając nawet śladu. Jeśli chcesz być dobrym człowiekiem, musisz zostawić na ziemi ślad, który powie o tobie, jakim byłeś człowiekiem. Stąd wiem, że aby być dobrym misjonarzem, trzeba na ziemi pozostawiać ślady, dobre ślady, które będą ewangelizować – dodaje bp Jan Ozga.
Maryjna procesja Archwium misyjne Na pierwszej swojej misji w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Nguélémendouka, zainicjował powstanie sanktuarium maryjnego, do którego od lat zmierzają rzesze pielgrzymów. Wybudował kilka mostów, które są bardzo użyteczne dla mieszkańców ale i dla misjonarzy. Jak opowiada, podczas pracy misyjnej musiał być specjalistą od budowania metalowych konstrukcji, znać się na jakości wyrabianego betonu i zastosowania lin mocujących. Sam często ubierał robocze buty, czapkę i stawał jak równy do fizycznej pracy. Podkreśla, że wraz z głoszonym Bożym Słowem musi iść zaangażowanie społeczne i socjalne. I jak podkreśla, nie jest to głoszenie teologii wyzwolenia, ale pomoc w codziennym życiu mieszkańców, do których jest się posłanym. – Nigdy nie będzie się dobrym misjonarzem, gdy będzie się jadło samemu chleb, a obok ludzie będą gotowali zupę z liści – podkreśla.
Od dwudziestu lat posługuje jako biskup Archwium misyjne Bardzo ciężkim zadaniem w biskupiej posłudze było uratowanie szkół katolickich, które w memencie objęcia przez bp Jana Ozgę diecezji były bardzo zadłużone i groziło to przejęciem ich przez państwo. Kilkuletnie starania o pozyskanie funduszy na spłacenie zadłużenia przyniosły efekty. Wszystkie szkoły pozostały pod opieką diecezji i dzięki temu dziś ponad 500 dzieci codziennie może uczyć się w szkole katolickiej. Jak podkreśla biskup-misjonarz dużym zagrożeniem dla diecezji i wiernych w Kamerunie jest narastająca emigracja muzułmanów. – Kamerun ma to szczęście, że od 34 lat jest krajem, który nie zaznał wojny. Jest to niewątpliwie zasługa obecnego prezydenta. Dlatego dla mieszkańców okolicznych państw takich jak: Kongo, Czad, Afryka Centralna czy Nigeria jest to wymarzone miejsce pełne spokoju. Jednak z tych państw emigrują w większości muzułmanie, którzy, gdy tylko wzrastają w siłę, zaczynają narzucać swoje prawa. Myślę, że jest to wyzwanie dla nas chrześcijan – dodaje bp Jan Ozga.