- Wchodząc do biblioteki klasztornej czuję się jak pies w kagańcu w mięsnej jatce - stwierdził żartobliwie o. Leon Knabit OSB.
Najbardziej znany w Polsce benedyktyn gościł w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. dr. Michała Marczaka w Tarnobrzegu. Spotkanie z tynieckim mnichem, które poprowadził Wojciech Bonowicz, poeta, pisarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, odbyło się w ramach projektu realizowanego przez bibliotekę „Wszystkie drogi prowadzą do książki”. I tematyce książek, ich obecności w życiu o. Leona dotyczyło spotkanie, na które przybyło wielu tarnobrzeżan.
- Pierwszy raz spotkaliśmy się z o. Leonem 20 lat temu, a okazją była praca nad książką „Schody do nieba”. Cieszę się, że za sprawą projektu, realizowanego przez tarnobrzeską bibliotekę, możemy dzisiaj razem porozmawiać, bo wciąż jakoś z ojcem się mijamy. Dodatkową radość zaś sprawia fakt, iż spotkanie dotyczy książek, a zatem, że będziemy mogli oderwać się od rzeczywistości bombardującej nas polityką, a zanurzymy się w zupełnie odmiennym świecie - książek, klasztoru, modlitwy - wprowadził w temat spotkania Wojciech Bonowicz. - Czy były jakieś książki, które ojca uformowały?
- W dzieciństwie były to książki z bibliotek szkolnej i miejskiej, wśród nich m.in. powieści Karola Maya. Uderzyło mnie wówczas spostrzeżenie, że oto są ludzie, którzy swoimi myślami, wyobraźnią, pisarską sztuką, czyli tym co mają dobrego pragną dzielić się z innymi - odpowiadał o. Knabit. - Bardzo ucieszyłem się, kiedy po latach mogłem w moich bibliotekach z dzieciństwa i młodości promować swoje książki. Okazuje się, że mimo wieszczenia o upadku czytelnictwa i samych bibliotek, są to bardzo prężnie działające instytucje, mające wielu czytelników. Książka nigdy bowiem nie zagnie - z mocą podkreślił o. Leon. - Do dzisiaj wchodząc do biblioteki mam uczucie psa w kagańcu wprowadzanego do mięsnej jatki, bo chciałoby się wszystko naraz przeczytać, ale się nie da.
Wypełniona sala odczytowa Marta Woynarowska /Foto Gość
- Czy w klasztorze dużo się czyta, bo pewien duchowny twierdzi, iż niektórym księżom drukowane szkodzi, co później słychać w głoszonych przez nich kazaniach? - pytał żartobliwie Wojciech Bonowicz.
- Mnich jest stworzeniem czytającym i piszącym. Mnisi od początku nierozerwalnie związani byli ze słowem pisanym, gdyż znali jego wagę. Wielu z nich całe swe klasztorne życie poświęciło przepisywaniu ksiąg, niekoniecznie autorów chrześcijańskich, bo byli wśród nich także filozofowie starożytni. Do dzisiaj utrzymany jest zwyczaj głośnego czytania przez jednego z ojców podczas wspólnych posiłków. I chyba dobrze się wsłuchujemy w te lektury, skoro nasze kazania w tynieckim kościele uchodzą za bardzo dobre - z uśmiechem mówił benedyktyn. - Na stoliku mam zawsze dwie lub trzy książki, oprócz tej zasadniczej, czyli Księgi wszystkich ksiąg - Biblii. Wszystko bowiem co po niej zostało napisane w jakiś sposób do niej nawiązuje.
O. Knabit opowiedział m.in. o swej pracy przy tłumaczeniu i opracowywaniu monumentalnego wydania „Biblii Tysiąclecia”, o życiu mnichów w tynieckim opactwie, o swym powołaniu i znaczeniu wiary w życiu każdego człowieka.