Prognozy pogody zapowiadały na tę noc naprawdę duże przymrozki. Temperatura miała spaść nawet do - 7 stopni Celsjusza. Takie temperatury są niszczące dla będących w pełni kwitnienia sadów owocowych.
W podsandomierskich plantacjach sadownicy nie dawali za wygraną.
Chcąc chronić swoje sady i kwitnące jabłonie podjęli wyzwanie i w niejednym sadzie cała noc trwała walka z niską temperaturą.
W Bogorii Skotnickiej wypróbowano nowatorską metodę wytwarzania sztucznej mgły. - Jest to metoda zamgławiania termicznego. Polega ona na wytworzeniu mgły z wody i nośnika, w tym wypadku gliceryny w proporcji 1:1. Użycie nośnika sprawia, że możliwe jest uzyskanie bardzo małych kropel mgły, które opadają wolno. Czynność tę należy rozpocząć przed zapowiadanym przymrozkiem. Gdy jest zimno, a para wodna wydostająca się z urządzenia jest gorąca wówczas następuje jej kondensacja i powstanie aerozolu, który osiada w postaci gęstej mgły i chroni sad przed wchodzeniem zimnego powietrza. Ponadto metoda ta sprawia, że parowanie z ziemi jest zatrzymywane i ciepło, które wychodzi z ziemi nie przedostaje się wprost do atmosfery, ale dzięki sztucznej mgle zostaje na wysokości sadu chroniąc go przed zimnym powietrzem - tłumaczy Daniel Grębowiec, sadownik z Bogorii Skotnickiej pod Sandomierzem.
Sadownicy sztuczną mgłą walczyli z przymrozkiem ks. Tomasz Lis /Foto Gość Jednak, jak podkreśla, jest to metoda nowatorska i jakie przyniesie wyniki okaże się kolejnego dnia około południa, gdy będzie można skontrolować kwiaty czy nie przemarzły.
W innych plantacjach sadownicy rozpoczęli nocne stosowanie oprysków, które miały chronić kwiatostany przed przemarznięciem. Inni postawili na metodę podgrzewania sadu poprzez rozpalanie kostek słomy lub siana, by wydobywający się dym o wyższej temperaturze nie pozwalał zejść chłodnemu powietrzu na wysokość owocowej plantacji.
Niełatwa sytuacja sandomierskich upraw ks. Tomasz Lis /Foto Gość - Jutro okaże się, co dały nasze zabiegi. Przyroda uczy nas pokory i pokazuje, że mimo wielu zdobyczy techniki, człowiek jest bezradny wobec jej siły i Bożej Opatrzności. Co Pan Bóg da, to się zbierze jesienią i nawet za słabe zbiory trzeba podziękować - podkreślał pan Kazimierz, sadownik sandomierski.