Wielki Piątek przy relikwiach Drzewa Krzyża Świętego.
Świętokrzyska Droga Krzyżowa od kilkunastu lat gromadzi wielkopiątkowych pątników, którzy idąc Królewskim szlakiem z Nowej Słupi do Sanktuarium Krzyża Świętego pragną wspólnie modlić się i rozważać stacje męki Jezusa.
Tłumy wiernych na Świętokrzyskiej Drodze Krzyżowej ks. Tomasz Lis /Foto Gość W tym roku, mimo chłodu i wiatru duże tłumy wiernych wybrały się na wspólną modlitwę. Pątnicy przybyli z okolicznych miejscowości i miast oraz z terenu całej Polski
Tradycja odprawiania Drogi krzyżowej z Nowej Słupi na Święty Krzyż ma bardzo stare tradycje. Jednak w czasach międzywojennych i po II wojnie światowej, tradycji tej zaniechano. Kilkanaście lat temu wspólną modlitwę pasyjną w Wielki Piątek zainicjował na nowo bp Edward Frankowski, sufragan sandomierski. Od tego momentu z roku na rok, niezależnie od pogody tłumy wiernych z całej okolicy ściągają, aby wspólnie modlić się wędrując do świętokrzyskiego sanktuarium.
Świętokrzyska Droga Krzyżowa ks. Tomasz Lis /Foto Gość Tegorocznej wspólnej pasyjnej modlitwie przewodził biskup Krzysztof Nitkiewicz, Ordynariusz Diecezji Sandomierskiej
Rozważania pasyjne poprowadzili ojcowie oblaci - kustosze świętokrzyskiego sanktuarium. Krzyż, symbol Męki Zbawiciela, od stacji do stacji nieśli przedstawiciele różnych stanów i zawodów.
Podążając niełatwą leśną i kamienistą drogą, pielgrzymi dotarli na górę Krzyża Świętego u stóp najstarszego polskiego sanktuarium.
Modlitwie przewodniczył bp K. Nitkiewicz ks. Tomasz Lis /Foto Gość Na zakończenie wspólnej modlitwy na Drodze krzyżowej bp K. Nitkiewicz powiedział, że krzyż postawiony na Golgocie, stał się ołtarzem rozległym jak wszechświat, do którego przybito Chrystusa. Zmienia się świat, a ten krzyż trwa nadal, będąc znakiem i narzędziem zbawienia.
- Krzyż jest sztandarem, rozpoznawczym logo cywilizacji chrześcijańskiej. Widzimy w nim wartość. Umieszczamy go w domach rodzinnych, szkołach, urzędach, szpitalach, w miejscach narodowej pamięci. Niektórzy traktują krzyż – sferę życia religijnego instrumentalnie, aby zdobyć sympatię Kościoła i poparcie ludzi wierzących. Skądinąd w polskiej polityce nie brakuje na szczęście autentycznych i gorliwych katolików – mówił bp K. Nitkiewicz.
- Dla innych odwrotnie. Krzyż jest znakiem zacofania i opresji, przeszkodą na drodze do szczęścia. Szukają popularności, depcząc bluźnierczo wszystko co kojarzy się z krzyżem i z religią chrześcijańską. Taka postawa stała się przepustką do głównego nurtu środków masowego przekazu. Uwiarygodnieniem w świecie, który uważa się za prawdziwie nowoczesny i postępowy, chociaż perspektywy jakie otwiera przed człowiekiem są bardzo zawężone i ostatecznie smutne. Wszystko zaczyna się i kończy na zapłacie Judasza – wskazywał biskup.
- A krzyż nadal trwa, choć zmienia się świat, chociaż wszystko toczy się w sposób nieprzewidziany i zaskakujący. Krzyż trwa i świadczy o tym, że Bóg nas kocha i otworzył nam Niebo. Że przebywa w ludzkich smutkach i cierpieniach, które wpisują się niejako w najświętszą ofiarę Chrystusa. One nie są daremne, gdyż nasze ziemskie życie znajdzie swoje rozwinięcie w wieczności, u boku Zmartwychwstałego – podkreślał hierarcha. - Dlatego obejmijmy dzisiaj z miłością krzyż, ucałujmy jego szorstkie drzewo. Przylgnijmy do Chrystusa. Pozostańmy razem z Nim w momencie agonii i zmartwychwstania. Bądź pozdrowiony krzyżu, jedyna nasza nadziejo – zachęcał bp K. Nitkiewicz.
Wierni wędrowali do sanktuarium na Świętym Krzyżu ks. Tomasz Lis /Foto Gość Niektórzy z pielgrzymów przybyli po raz kolejny w Wielki Piątek na tę wspólną modlitwę. – Niezależnie od pogody przybywamy na tę Drogę krzyżową. Chcemy wędrować w trudzie i zakończyć wspólną modlitwę przy relikwiach Drzewa Krzyża świętego. To bardzo ważny moment. W ten sposób jeszcze bardziej łączymy się z męką Chrystusa, którą On podjął za nas dwa tysiące lat temu – podkreślał pan Jarosław z Bielin, który uczestniczył w Świętokrzyskiej Drodze krzyżowej po raz piąty. Wielu pielgrzymów uczestniczyło w wymagającej pielgrzymce na szczyt świętokrzyskiej góry po raz pierwszy. – Przyjechaliśmy ze Skarżyska. Jesteśmy po raz pierwszym, bo namówili nas sąsiedzi. Naprawdę piękne przeżycie, wspaniała modlitwa, która uświadamia jeszcze bardziej jak wiele cierpiał Jezus podejmując mękę za zbawienie każdego z nas – podkreślała pani Anna Jeziórska ze Skarżyska Kamiennej.