Tarnobrzescy radni odwołali Kamila Kalinkę z funkcji przewodniczącego Rady Miasta. Kto go zastąpi? Na odpowiedź trzeba jeszcze poczekać.
W tajnym głosowaniu dwunastu radnych głosowało za wnioskiem o odwołanie przewodniczącego, przeciwnych było dziewięciu. - Dzięki głosom radnych klubu Platformy Obywatelskiej oraz radnym współpracującym z nami dla dobra Tarnobrzega udało się stosunkiem dwanaście do dziewięciu odwołać przewodniczącego Rady Miasta Kamila Kalinkę - powiedział tuż po ogłoszeniu wyników głosowania radny Sławomir Partyka, jeden z wnioskodawców uchwały. - Pana Kamila funkcja przewodniczącego przerosła. Nie integrował radnych, często prowadził obrady jakby miał do czynienia ze swoim klubem a nie radą, gdzie normalną sprawą jest ścieranie się różnych poglądów, a wszystko dla dobra miasta i jego mieszkańców. Dlatego postanowiliśmy złożyć wniosek o jego odwołanie, a dzisiaj Rada Miasta przychyliła się do niego. Dzisiaj specjalnie dla dobra demokracji postanowiliśmy głosować tylko nad odwołaniem przewodniczącego. Teraz zaś chcemy usiąść do szerokiego stołu i rozmawiać na temat nowego przewodniczącego, reprezentującego wszystkich, który godnie i zgodnie ze statutem będzie prowadził obrady, uwzględniając głosy wszystkich stron. Liczymy na dobrą współpracę. A teraz przed nami długie i ważne rozmowy - stwierdził S. Partyka.
Głosowanie poprzedziła prawie trzygodzinna debata, w której ścierali się zwolennicy i przeciwnicy odwołanego dzisiaj przewodniczącego.
Jako pierwszy głos zabrał radny klubu Prawa i Sprawiedliwości Robert Popek, który odpierał zarzuty postawione we wniosku, złożonym dwa tygodnie temu przez grupę siedmiu radnych: Dariusza Kołka, Mariana Kołodzieja, Mariusza Myszkowskiego, Leszka Ogorzałka, Sławomira Partykę, Waldemara Stępaka oraz Stanisława Uziela. - Czytając uzasadnienie pod wnioskiem o odwołanie przewodniczącego, uznałem, że jest ono niezasadne i niesatysfakcjonujące. Nie obrazuje w pełni stawianych zarzutów wobec zachowania pana Kalinki. Zastanawia mnie, dlaczego pod wnioskiem nie podpisali się radni, którym zabierano głos, gdy mówili nie na temat. Nasuwa się pytanie - w czyim interesie wniosek został złożony? Czy rzeczywiście w interesie radnych, którym odbierany był głos, czy w interesie własnym wnioskodawców, czy może konkretnych osób? - pytał Robert Popek. Odnosząc się do zarzutu o stronnicze traktowanie, pytał, czy radni klubu PiS byli lepiej traktowani, częściej zabierali głos, mieli więcej czasu na wystąpienia? - Chyba nie - odpowiedział sobie.
Głosowanie nad wnioskiem Marta Woynarowska /Foto Gość Swego klubowego kolegi broniła również Anna Pekar, która ponadto podkreśliła znaczenie dobrych i bliskich kontaktów przewodniczącego Rady Miasta z różnymi decydentami, osobami pełniącymi znaczące funkcje w samorządzie województwa czy parlamencie, mającymi niebagatelne znaczenie dla miasta i jego rozwoju, czego przykładem może być Stalowa Wola. - Pan przewodniczący jest znany i ceniony w kręgach polityków na szczeblach wojewódzkim i krajowym. Ma bardzo dobre, wręcz przyjacielskie kontakty z europosłem Tomaszem Porębą, z posłami naszego okręgu, z wojewodą, marszałkiem podkarpackim - mówiła Anna Pekar. Radna, wspominając o tym, zauważyła, że dla miasta sytuacja, kiedy jego włodarze reprezentują tę samą opcję, może być bardzo korzystna.
Również sam przewodniczący w swoim wystąpieniu mówił o pozytywnym lobbowaniu na rzecz miasta, kiedy władzę w państwie przejęło PiS. - W pierwszym roku naszej kadencji, kiedy przy władzy była Platforma Obywatelska, trudno było nam się przebić z wnioskami - mówił K. Kalinka. - I to jest fakt. Zostając radnym i przewodniczącym, czułem się zobligowany do podejmowania wszelkich działań na rzecz mieszkańców i miasta.
Odnosząc się do niewłaściwego sposobu prowadzenia obrad, stwierdził, że zawsze kieruje się zapisami we właściwych ustawach oraz regulaminach.
Z kolei radny Łukasz Nowak zwrócił uwagę na zbieżność treści wniosku o odwołanie Kamila Kalinki z uzasadnieniem złożonym w 2013 r. przez radnych gminy Jedlnia-Letnisko (woj. mazowieckie).
Głos zabrali także wnioskodawcy, którzy podtrzymali w całej rozciągłości swoje zarzuty pod adresem przewodniczącego Rady Miasta. Radny Dariusz Kołek stwierdził, że kroplą, która przepełniła czarę goryczy, był sposób, w jaki Kamil Kalinka prowadził obrady ostatniej sesji, "sposób pozostawiający wiele do życzenia". - Pan przewodniczący zawsze chce mieć ostatnie słowo, zabierając głos po każdym wystąpieniu radnego, z którego zdaniem się nie zgadza. Dobry przewodniczący powinien prowadzić sesję, otwierać dyskusję, po czym ja zamknąć, dać możliwość wypowiedzenia się stronie składającej uchwałę i przystąpić do głosowania - stwierdzał Dariusz Kołek.
Przypomniał sytuacje, w których dochodziło do skracania wypowiedzi radnych, niedopuszczania ich do głosu przez przewodniczącego lub nadmiernego wydłużania wystąpień i przeciągania dyskusji. - Podczas ostatniej sesji radni zbierali się na korytarzu i twierdzili, że mają dość sposobu działania przewodniczącego. Cztery godziny dyskusji nad uchwałą dotyczącą oświaty, bo pan przewodniczący liczył, że w ten sposób osiągnie oczekiwany przez niego rezultat i radni zagłosują, tak jak on chce - mówił D. Kołek.
Kamil Kalinka już przy stole radnych Marta Woynarowska /Foto Gość We wniosku złożonym przed dwoma tygodniami siedmiu radnych pisało m.in., że „Przewodniczący Kamil Kalinka niejednokrotnie wykazywał swoją stronniczość poprzez traktowanie radnych w sposób wybiórczy, dzieląc ich jednocześnie na tych gorszych i lepszych podczas prowadzenia obrad sesji. Całokształt działań prowadzonych przez pana przewodniczącego Kamila Kalinki pokazał, że nie spełniał on należycie funkcji przewodniczącego, tzn. nie potrafił stanąć ponad podziałami politycznymi w Radzie Miasta, a jedynie reprezentował interesy własnego ugrupowania. Styl dotychczasowej działalności radnego Kamila Kalinki to wprowadzenie nikomu niepotrzebnego chaosu i bałaganu podczas obrad sesji”. Stwierdzali ponadto, że jego działania prowadziły do podziałów w Radzie Miasta, a atmosfera w niej nie przypomina demokratycznego samorządu.