Przed 75 laty gestapo aresztowało ks. Antoniego Rewery, sandomierskiego proboszcza, który nie zawiódł swoich parafian i pozostał wierny wartościom, którymi żył.
Było to 16 marca 1942 r. przed południem. Do kościoła św. Józefa przybyło gestapo, które od wczesnych godzin rannych dokonywało masowych aresztowań mieszkańców Sandomierza. Hitlerowcy coraz bardziej wyczuwali to, że w pełnym historii i tradycji mieście rozwija się struktura podziemnego ruchu oporu. Nikt jednak nie przypuszczał, że na liście podejrzanych i przeznaczonych do aresztowania może znaleźć się jeden z najbardziej znanych i lubianych proboszczów Sandomierza. Zasłużonego i leciwego proboszcza aresztowano pod pretekstem współpracy w tworzeniu i czytaniu antynazistowskich tajnych ulotek. Ks. Antoni Rewera był wielkim społecznikiem. Przez lata tworzył ochronki dla sierot, wspólnoty rzemieślnicze i był mocno zaangażowany w działalność Trzeciego Zakony św. Franciszka.
Ks. A. Rewera podczas Mszy św. w kościele św. Józefa Archiwum prywatne Moment aresztowania pozostał w pamięci kilku osób związanych bezpośrednio z posługą przy parafii św. Józefa. Jak opisuje świadek tego wydarzenia K. Gajewski, organista, przed południem ks. Rewera czekając na pogrzeb modlił się na klęczniku odmawiając brewiarz. Gdy jedna z kobiet zaalarmowała proboszcza o przybyciu gestapo pozostał nadal spokojny i modlił się. Wobec decyzji dwóch przybyłych Niemców o aresztowaniu, ks. Antonii zapytał czy może zabrać ze sobą brewiarz. Wtedy gestapowiec wyrwał mu go z ręki i rzucił na komodę.
Tego dnia do więzienia razem z ks. Rewerą trafił także jego schorowany brat Kazimierz, który mieszkał razem z proboszczem na plebanii oraz ponad stu mieszkańców miasta podejrzewanych o działalność niepodległościową. Wszyscy trafili do więzienie, które znajdowało się na sandomierskim zamek. Miejsce to znał doskonale zasłużony dla miasta proboszcz, który przez lata przychodził tutaj z posługą duszpasterską do osadzonych.
Plebania za czasów ks. Antoniego Rewery Archiwum prywatne Gestapo przesłuchując ks. Rewerę obiecywało szybkie jego uwolnienie za informację od kogo otrzymywał ulotki. Ks. Antoni na propozycję takiej współpracy miał odpowiedzieć: „Moi parafianie mają do mnie zaufanie, ja ich wydać nie mogę”. Mimo podeszłego wieku mężnie znosił uwięzienie, nawet w tych trudnych warunkach pełnił posługę kapłańską wobec współwięźniów.
Ksiądz J. Stępień, współtowarzysz uwięzienia zapisał w swoich wspomnieniach: „W nocy z narażeniem własnego życia spowiadał w pozycji leżącej aresztowanych towarzyszy z Sandomierza, przebywających we wspólnych salach. Gdy pytano go: jak się czuje? odpowiadał: dziękuję, dziś już czterech wyspowiadałem”. Po kilkunastu dniach pobytu w sandomierskim więzieniu wraz z duża grupą mieszkańców został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu.
Archiwalne zdjęcie z dziećmi pierwszokomunijnymi Archiwum prywatne Na początku czerwca 1942 r. wraz z innymi kapłanami ks. Antoni został przewieziony z Oświęcimia do obozu Dachau. Straszne warunki obozowe dokonywały wielkiego zniszczenia w zdrowiu 73-letniego kapłana. Powstałe rany w nodze i przebyty tyfus sprawiły, że skierowano go na rewir, czyli do obozowego szpitala. Pewnego jesiennego dnia jeden z izbowych by powiększyć udręki kapłana zabrał ks. Rewers do łaźni i wylał na niego kilka kubłów zimnej wody. To sprawiło szybkie pogorszenie zdrowia ks. Antoniego, z dnia na dzień słabł i chwytała go śpiączka.
Ks. Antoni Rewera zmarł 1 października 1942 r. wyniszczony więzienną udręką i cierpieniem. Księża, którzy ocaleli z gehenny obozowej podkreślali, że „ks. Rewerze brakowało korony męczeńskiej i taką osiągnął”. Już w latach powojennych wiele osób wiedząc o jego męczeńskiej postawie wobec obozowych oprawców nazywało go „sandomierskim Maksymilianem”.
Niezwykłe życie i męczeńska śmierć w obozie w Dachau sprawiły, że ks. Antoni Rewera został ogłoszonym w 1999 r. przez Jana Pawła II błogosławiony wraz z 109 męczennikami II wojny światowej.
Wspólne zdjęcie z delegatami Pomocy Bratniej Archiwum prywatne