Radomyskie zapusty to także barwna parada mieszkańców.
Na czele orszaku idzie młoda para - Maryna (dawniej tak właśnie wołali na niezamężne kobiety) ze swoim kawalerem. Podczas prawie dwugodzinnego przemarszu zapustnicy, którzy idą w całkowitym milczeniu, odwiedzają liczne instytucje w Radomyślu nad Sanem, w tym bank spółdzielczy, aptekę, przychodnię zdrowia i kilka sklepów, gdzie są obdarowywani cennymi darami.
Zapusty 2017
Gizela Krajewska organizuje pochód od lat 60. ubiegłego wieku
Andrzej Capiga /Foto Gość
Odwiedzają też wójta prosząc o ślub dla młodej pary. W tym roku udzielała go zastępca wójta Małgorzata Nowak. Są obrączki i prezenty, a potem, jak to na weselu, tańce.
Zapusty 2017
Pomysłowość mieszkańców nie zna granic
Andrzej Capiga /Foto Gość
Od początku lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku kolorową paradę w Radomyślu nad Sanem organizuje i sama w niej uczestniczy 96 - letnia Gizela Krajewska. Ze względu na wiek, pani Gizela wożona jest zawsze jakimś nietypowym pojazdem, w tym roku był to kład. - Ja tym żyje cały rok. Przed samym marszem siedzę w domu i nabieram sił. Zawsze jestem też przebrana - mówi sędziwa uczestniczka.
Pochód zawsze kończy się poczęstunkiem u proboszcza miejscowej parafii. ks. Józefa Turonia.
Więcej w papierowym wydaniu sandomierskiego GN (na 12 marca br.).