Blisko czterdziestu śmiałków pokonało zimą Wisłę wpław. W kilka minut pokonywali blisko 150 metrowy dystans w lodowatej wodzie.
Tym razem lód nie stanął na przeszkodzie organizatorom II Zimowej Przeprawy Wisły Wpław. Początkowo imprezę dla morsów zaplanowano na 21 stycznia, jednak wtedy po fali srogich mrozów nurt rzeki skuty był lodem.
Pogoda w drugim terminie imprezy dopisała. W momencie startu temperatura wody wynosiła około 1 stopnia Celsjusza, a na brzegu słupek rtęci na termometrze wskazywał około 3 stopni Celsjusza powyżej zera. Zawodnicy rozpoczęli od solidnej rozgrzewki, która prowadzona była w rytm gorącej muzyki. Na listę śmiałków drugiej edycji zimowej przeprawy wpisało się trzydziestu sześciu zawodników w tym sześć pań.
Następnie organizatorzy wytłumaczyli zasady przeprawy i przypomniano zasady bezpieczeństwa.
Zawodnicy w ekipach po kilka osób byli transportowani łódką na przeciwległy brzeg rzeki i tam odbywał się start. Każdy z pływaków zaopatrzony był w bojkę ratowniczą, która miała zabezpieczać przed utonięciem w razie problemów i skurczów mięśniowych. Zawodnikom w czasie przeprawy asystowały ekipy ratunkowe.
Start odbył się w samo południe, a odważnych morsów wspierało wielu sandomierzan, rodziny i znajomi kibicując im z nadwiślanego Bulwaru.
Zawodnicy mieli do pokonania dystans około 150 metrów w naprawdę zimnej wodzie.
Pierwsi morsi dotarli na metę po niespełna 5 minutach.
Morsi przepłynęli Wisłę Sebastaian Słodownik - Wspaniała woda, nurt nie był szybki, więc płynęło się wspaniale. Dziś jest idealna temperatura dla morsów, nie ma dużego wiatru i jest dość ciepło. Do tego startu nie przygotowywałem się jakoś specjalnie. Morsuję od lat, więc zimna woda nie jest mi straszna. Gratuluję też organizacji imprezy w tym pięknym mieście nad Wisłą - mówił pan Jan, po pokonaniu Wisły wpław.
- Jak przystało na morsów, płynęliśmy tylko w strojach kąpielowych. Ręce chronimy rękawiczkami, a płetwy pomagają sprawniej pokonać rzekę i jej nurt. Bojki są konieczne ze względów bezpieczeństwa. Dla początkujących morsów taki start jest wymagający i konieczne jest pewne minimum treningu przed startem. Morsowanie polecam każdemu, odkąd zacząłem morsować, przestałem chorować - zachwalał pan Michał, mors ze Starachowic.
- Ja morsuję drugi rok i wspaniale się czuję. Na początku nie jest łatwo, ale potem wejście do lodowatej wody jest czymś normalnym. Poprawia krążenie i wspaniale wpływa na odporność i piękno skóry. Polecam wszystkim paniom - zachwalała zimowe kąpiele pani Anna.
Jak opowiada, przygotowywała się do tego startu dwa tygodnie, choć morsuje już od jakiegoś czasu.
- To mój pierwszy start w takiej imprezie. Choć morsuję od trzech lat. To było dla mnie nowe wyzwanie. Nie ukrywam, była adrenalina, ale jestem dumny z tego wyczynu. Kibicowała mi cała rodzina, z którą przyjechaliśmy na weekend do Sandomierza - podkreślał kolejny mors ze Starachowic.
Każdy z pływaków po pokonaniu zimowego wiślanego szlaku otrzymał medal, po czym dopiero po chwili nakładał ciepłe ubranie. - Dla nas, morsów, nie jest dziś zbyt zimno. Oczywiście, w wodzie organizm wychładza się dużo szybciej i szybciej odczuwa się zmęczenie w mięśniach. Jest to mój kolejny start. Pływałem w cięższych warunkach, bo na długości do 400 metrów w Warszawie. Tutaj płynęło się bardzo przyjemnie - dodał pan Tomasz ze Stalowej Woli.