Tragicznym losom mieszkańców Klimontowa, nad którymi panuje milczenie, poświęcone było spotkanie z Andrzejem Nowakiem-Arczewskim.
Reporter, autor kilku książek, gościł w Muzeum Okręgowym w Sandomierzu z racji promocji najnowszej swej publikacji „Zmiłuj się nad nami”. Autor zadał sobie ogromny trud, by po przeszło 70. latach zbliżyć się do prawdy o wydarzeniach z czasów II wojny i pierwszych dni wolności w 1945, jakie rozegrały się w Klimontowie, a dotyczyły mordu na żydowskich sąsiadach.
Przerwanie muru milczenia mieszkańców tego małego miasteczka, gdzie wszyscy się znają, przypominało czasami bicie głową w ścianę. Ale znaleźli się odważni, którzy zdecydowali się wyjawić to co wiedzą. W imię sprawiedliwości i odkupienia win ciążących na części tak klimontowskiej, jak i polskiej społeczności, która zgrzeszyła wobec swoich żydowskich sąsiadów postanowili mówić.
I wokół tych tematów oraz stosunków panujących pomiędzy Polakami a Żydami w czasie wojny oraz w czasach powojennych toczyła się dyskusja, jaka rozwinęła się na bazie opowieści Andrzeja Nowaka-Arczewskiego.
- Nie stawiam się w roli Jana Tomasza Grossa czy Anny Bikont, gdyż piszę z punktu widzenia człowieka, który tutaj się urodził. Piszę z pozycji człowieka starającego się zrozumieć postawy dawnych mieszkańców Klimontowa i okolic. Dlatego każdego człowieka, każdy epizod przedstawiam w kontekście. Chciałbym, aby po lekturze tej książki, nasza postawa wobec innych narodowości, wyznań stała się bardziej otwarta i byśmy zaczęli odważnie mówić o naszej przeszłości, bo tylko wówczas będziemy wolni. O tym traktuje już sam tytuł „Zmiłuj się nad nami”, nawiązujący do modlitwy wypowiadanej przez nas na początku Mszy św. Pragnąłem zawrzeć w nim posłanie dla każdego czytelnika, ale i dla siebie samego, abyśmy zmiłowali się nad losami naszych dziadów, ojców, sąsiadów, którzy tutaj niegdyś mieszkali. Chciałbym także, by skłonił nas do zastanowienia się nad nami samymi, bo żaden człowiek nie jest całkowicie czysty, ma jasne i ciemne strony w biografii. Ale trzeba mieć odwagę i opowiadać o tym - mówił autor.
Andrzej Nowak-Arczewski gorąco dziękował mieszkańcom Klimontowa, którzy zgodzili się z nim współpracować i podzielić wspomnieniami o dawnych czasach. Bez nich bowiem - jak zaznaczył - ta książka nie powstałaby.
Publikacja ma charakter reporterski i opiera się przede wszystkim na rozmowach z ludźmi, z których snuta jest opowieść o eksterminacji ludności żydowskiej przez hitlerowców, postawie polskiej części klimontowskiej społeczności oraz o wydarzeniach powojennych.
W czasie spotkania autor przytoczył tragiczne historie Polaka i Żydówki, którzy dokonali morderstw. Opowieść dotyczyła nieżyjącego mieszkańca Klimontowa, który zabił swego żydowskiego kolegę. Dokonał tego w przypływie nienawiści, gdy dowiedział się, że dwóch jego starszych braci zginęło w Katyniu z rąk funkcjonariuszy NKWD.
- To było proste skojarzenie - NKWD, czyli Żydzi. Dlatego wyszukał tego kolegę i zabił go. Kiedy po wojnie przyszedł z Anglii list od owych braci, którzy jak się okazało przeżyli wojnę, a sprawa z Katyniem była pomyłką, wówczas ten człowiek załamał się. Przez lata nie potrafił sobie poradzić z przeszłością, sumienie mu na to nie pozwalało. Zgłosił się do prokuratury i poinformował, że zabił człowieka. Wyjaśnił, w jakich okolicznościach doszło do morderstwa. Prokurator stwierdził, że sprawa uległa przedawnieniu, ale on uparł się, że winien ponieść karę, gdyż zabił z pobudek nienawiści rasowej. W konsekwencji został skazany na kilkanaście lat ciężkiego więzienia. Po jego opuszczeniu zamieszkał w Aleksandrowie Kujawskim, gdzie zmarł - opowiadał Andrzej Nowak-Arczewski.
- Nie jestem prokuratorem i nie występuję w tej roli w mojej książce. Dlatego nikogo nie zamierzałem i nie zamierzam oskarżać, ani osądzać. Starałem się zrozumieć pewne postawy polskiego społeczeństwa, a konkretne przypadki próbowałem wyjaśnić, pogłębiając je o poznanie kontekstu i towarzyszących im okoliczności - tłumaczył autor.
Spotkanie poprowadził Jan Adam Borzęcki, dziennikarz „Tygodnika Nadwiślańskiego”. Fragmenty książki, w tym wstrząsające wspomnienie 13-letniej Ani, będącej świadkiem wypędzenia Żydów z Klimontowa jesienią w 1942, przeczytała Grażyna Milarska. Wieczór uświetniła swoim występem Sara Al Kantar, solistka Studia Piosenki Opatowskiego Ośrodka Kultury, która wykonała piosenki Ewy Demarczyk - "Rebekę" i Anny German - "Człowieczy los".