Niewidoczne w swoim działaniu, a przy tym pomocne i dobre jak Boży posłańcy, to zadanie jakie siostrom postawił ich założyciel.
Najczęściej mało kto wie, że są siostrami zakonnymi. Podejmują pracę w swoich wyuczanych zawodach ewangelizując postawą i stylem życia. Nierozpoznane jak aniołowie, często pracują, jako wychowawczynie, nauczycielki, katechetki, pielęgniarki, lekarze, psychologowie czy prawnicy.
Pośród ludzi
Także w Jeżowym, gdzie ponad rok temu otworzyły swoją placówkę, trudno odnaleźć ich zakonny dom. Zwykły, bardzo skromny rodzinny domek, w którym nie można doszukać się nawet wygód. – Trafiłyśmy tutaj opatrznościowo. Chcemy być pośród tych ludzi i służyć im. Na razie jesteśmy tyko we dwie. Ja pracuję w ośrodku w Bojanowie, zaś druga siostra w swoim zawodzie w zakładzie pracy, gdzie nikt nie wie, że jest osobą zakonną. Chcemy, jako Zgromadzenie, aby powstało tutaj przedszkole integracyjne i dom pomocy społecznej. Poprzez te placówki chcemy pomóc tutejszej społeczności i poprzez nie wypełniać swoją misję – mówiła siostra Aneta Sroka CSA. Powołane przez ks. Wincentego Kluczyńskiego do ukrytej działalności Zgromadzenie Sióstr od Aniołów otrzymało zadanie wypełniać swoją misję i posługę na wzór tych niebieskich posłańców. – Mamy być przy człowieku w jego potrzebach duchowych i materialnych, w sposób dyskretny, niezauważalny. Brak habitu niejednokrotnie nam to ułatwia – dodaje siostra Aneta. Kluczową sprawą w stylu apostołowania sióstr jest ich współpraca z osobami świeckimi w swoim środowisku na wzór sieci pajęczej. Nierozpoznane jako osoby zakonne, poprzez styl życia i osobiste ewangeliczne świadectwo troszczą się, by wierzący pogłębiali swą wiarę, oddaleni od Boga odnajdywali drogę powrotu poprzez doświadczane od nich dobro.
Na straży serca
Siostra Aneta w skromnej domowej kaplicy ks. Tomasz Lis /Foto Gość Siadając przy stole w ich skromnym domku, gdzie zwykła blaszana i kaflowa kuchnia służy do gotowania i ogrzania mieszkania rozmawiamy o pięknem, ale i jednocześnie niełatwym realizowaniu siebie w takim powołaniu. – Oczywiście, że nie jest to łatwe wypełniać powołanie osoby konsekrowanej w taki właśnie nierozpoznawalny czy nawet ukryty sposób. Jednak to nasza misja. Dla mnie taka realizacja powołania zakonnego to życie z całym bogactwem jego barw, zaskoczeń i monotonii, z całą jego paschalną dynamiką - z chwilami Golgoty i chwilami radości Zmartwychwstania. Jest dla mnie drogą, na której staję się coraz bardziej sobą, czyli taką, jaką pomyślał mnie Bóg. To codzienny sprawdzian mojego człowieczeństwa, mojej wiary, mojego zaufania Bogu. Dzięki temu poznaję kim naprawdę, realnie jestem, a nie co mi się o mnie tylko wydaje. Moje życie konsekrowane jest Bożym zaproszeniem do przygody pełnej Jego Obecności. Jeślibym sama miała wybierać aktywności czy działania, w które się zaangażuję nie podjęłabym, a nawet nie dostrzegła możliwości podjęcia spraw, przed którymi postawił mnie Bóg na drodze mojego życia. Moje, pełne rezygnacji i ograniczeń życie konsekrowane to wolność, radość, sens i treść – podkreśla siostra Aneta. Jedną z metod wytrwania w takim powołaniu przekazała siostrom współzałożycielka zgromadzenia s. Bronisława Stankowicz. – To praktyka „straży serca”, która zachęca, by stawać w obecności Bożej z pytaniem o prawdę o samej sobie i mojego powołania, tego, co mnie spotyka i jak realizuję moją misję ze względu na Boga i dla Jego chwały – dodaje.
Z Wilna na cały świat
Powstały w trudnym dla działalności zakonów okresie zaborów. Ich założyciel współpracował z bł. Honoratem Koźmińskim w propagowaniu ukrytych zgromadzeń zakonnych, jednak chciał, aby siostry działały jeszcze bardziej ukryte i nierozpoznawalne jako zakonnice. – Pierwsze siostry składały ślub milczenia i często nawet ich najbliżsi nie wiedzieli, że są w zgromadzeniu. Zakładały pracownie krawieckie, ochronki dla dzieci i placówki opiekuńcze. Do Polski siostry przybyły w 1938 r. Część sióstr, która pozostała na terenach sowieckich po wojnie została aresztowana i wywieziona na Sybir. Powrót wszystkich sióstr z katorgi jest jednym z elementów cudu istnienia naszego zgromadzenia, zawdzięczanego św. Józefowi – dodaje siostra Anta. Obecnie siostry pracują także na misjach, zajmując się przede wszystkim edukacją i posługą medyczną. – Jest nas niewiele, bo około 160 sióstr, a posługujemy w dziesięciu krajach. Nasz założyciel podkreślał byśmy były jak pszczoły, które z każdego kwiatka coś wydobędą. Zachęcał byśmy wydobywały z każdej duszy coś dobrego nie niszcząc kwiatu – dodaje.