Niewdzięczne zadanie czeka samorządy w związku z rządową reformą oświaty.
W ubiegłym tygodniu Jolanta Kociuba, naczelnik Wydziału Edukacji, Promocji i Kultury Urzędu Miasta Tarnobrzega oraz Andrzej Rzeszut z firmy Vulcan przedstawili koncepcję reorganizacji sieci szkolnej w Tarnobrzegu. Naturalnie, co zupełnie nie dziwi, najbardziej rozczarowani byli nauczyciele Gimnazjum nr 3, które wedle zapowiedzi w 2019 r. przestanie istnieć nie tylko jako szkoła, ale także fizycznie – budynek pójdzie pod przysłowiowy „nóż”. Ich nadzieje na przekształcenie szkoły w Liceum Ogólnokształcące zostały rozwiane, gdyż jak wynika z symulacji jeszcze jedna tego typu placówka jest ponoć w mieście niepotrzebna. Rozgoryczenie kadry Gimnazjum nr 3 jest jak najbardziej zrozumiałe. Z jednej strony obawa o pracę, niepewna przyszłość i ogromny żal miejsca, w które włożyli wiele serca i sił. To oni przecież w dużej mierze zabiegali o doposażenie sal lekcyjnych, pracowni. I to wszystko zostanie rozproszone pomiędzy inne szkoły. To musi boleć.
Swoje racje ma także urząd miejski, borykający się z ogromnym obciążeniem finansowym generowanym przez oświatę. Szuka zatem, optymalnych rozwiązań i oszczędności. Karkołomne iście zadanie czeka wiele samorządów. Cóż rząd podjął decyzję, ale jej realizację jak to wcześniej i obecnie się dzieje, przerzuca na inne, nie swoje bynajmniej barki.
Zapewne narażę się wielu osobom, ale nie jestem przekonana co do zasadności likwidacji gimnazjów. Jako koronny argument podawano wysoką skalę niepożądanych zachowań. Ma temu ponoć zaradzić przywrócenie 8-klasowych podstawówek. Czy tak się stanie, mam pewne wątpliwości. Czy powrót do dużych szkół, gdzie na korytarzach będą obok siebie przebywać 7-letnie dzieci i 15-letni nastolatkowi to takie dobre rozwiązanie? Dwa lata temu pisałam artykuł na temat cyberprzemocy i przemocy szkolnej. Najwięcej tego typu zjawisk notowano w gimnazjach, na drugim miejscu były podstawówki, na trzecim i to ze znacznie mniejszym odsetkiem szkoły ponadgimnazjalne. Czy wsadzenie kilku roczników do jednego budynku coś zmieni? Twierdzenie, że przecież dawniej, tu pragnę położyć nacisk na słowo„dawniej”, podstawówki były bezpieczne, chyba nijak ma się do obecnej rzeczywistości. Od tamtego czasu upłynęło wiele wody w Wiśle i obecne pokolenie uczniów to nie ci sami ludzie co przed kilkunastu laty.
Nie podoba mi się również sposób, w jaki szkoły średnie będą mogły wybrnąć z „nadwyżki” uczniów, tak by nie tworzyć dodatkowych klas, a tym samym nie powodując wyższych kosztów utrzymania. Otóż będą mogły zwiększać liczebność poszczególnych oddziałów. Czyli nie będzie to nic innego, jak powrót do zamierzchłej przeszłości, kiedy moja klasa „D” w Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Tarnobrzegu liczyła 42 osoby. I bywało, że w niektórych salach, gdy był pełny stan klasy, brakowało ławek i krzeseł. Czy tak ma wyglądać nauka w XXI wieku?