- Wolontariusz to jest człowiek, który wychodzi do drugiego człowieka, odkrywając jego potrzeby i w zasadzie nie oczekuje nic w zamian - powiedział ks. Mariusz Kozłowski.
Rozmowa z Wolontariuszem Roku 2016 w Stalowej Woli ks. Mariuszem Kozłowskim, proboszczem parafii pw. Jana Pawła II (akademickiej).
Andrzej Capiga: Był ksiądz wyraźnie zaskoczony wyborem na Wolontariusza Roku 2016. Dlaczego?
Ks. Mariusz Kozłowski: Werdykt komisji był dla mnie dużym zaskoczeniem, gdyż realizowanie posługi wolontariusza jest przecież wpisane w kapłańskie powołanie, w to co robię w parafii z wiernymi. Jest to oczywiście miłe wyróżnienie.
Co w księdza wolontariackiej pracy zostało zauważone i docenione?
Ks. Mariusz Kozłowski: Moją kandydaturę zgłosił Wydział Zamiejscowy Prawa i Nauk o Społeczeństwie KUL w Stalowej Woli. Doceniono prawie wszystkie sprawy, którymi zajmowałem się w ubiegłym roku, w tym na przykład współorganizację piątej edycji Podkarpackiego Memoriału Sportowego im. Św. Jana Pawła II, zbiórkę darów w ramach akcji „Szlachetna Paczka” czy pomoc w zakupie pralki dla ubogiej rodziny oraz komputera dla zdolnego gimnazjalisty. Za tym wyróżnieniem kryje się też wiele wyjazdów pielgrzymkowych i turystycznych. I to nie tylko z moimi parafianami, ale też z innymi mieszkańcami Stalowej Woli. Udało się też, chyba z kilkanaście razy, wyjść grupowo do kina, głównie na filmy religijne, ale też promujące polską historię i kulturę. I to po promocyjnej cenie biletu. Przy okazji można było się spotkać i porozmawiać. Dodam iż w przeszłości w tym właśnie konkursie docenieni zostali także studenci KUL w Stalowej Woli działający w akademickim duszpasterstwie.
Zauważono bardzo aktywne włączenie się księdza w organizację Światowych Dni Młodzieży.
Ks. Mariusz Kozłowski: Cieszę się, że udało się zrobić wiele wspaniałych rzeczy w związku z ŚDM w Stalowej Woli. Udało się także zachęcić wiele osób do wyjazdu do Krakowa, co, nie ukrywam, było dla mnie wielką radością. Na miejscu gościliśmy pielgrzymów z Włoch, Wybrzeża Kości Słoniowej i Francji.
Wolontariusz Roku
- To bardzo miłe wyróżnienie - przyznał ks. Mariusz
Andrzej Capiga /Foto Gość
Ksiądz działa przede wszystkim w grupie wolontariatu studenckiego. Jak ta działalności wygląda na co dzień?
Ks. Mariusz Kozłowski: Grupa akademickiego wolontariatu otrzymuje wspaniałe wsparcie ze strony parafian i bazuje na systematycznych spotkaniach. Spotykamy się co tydzień. Z reguły spotkanie związane jest z określoną akcją, ale także z przekazywaniem informacji o tym, czym żyje Kościół lokalny, diecezjalny, w Polsce a nawet w świecie. Wtedy też powstają tak ciekawe inicjatywy jak przekazanie ponad 500 koszulek z logo ŚDM dla młodych, którzy nie mogli na te dni przyjechać. Na ich zakup zebraliśmy kilkanaście tysięcy złotych. Koszulki zostały przekazane między innymi do Kazachstanu, Czadu, Zambii oraz na Ukrainę. Pieniądze na charytatywne cele zbieraliśmy również podczas słodkiego kiermaszu „Z pączkiem”.
Czy każdy może być wolontariuszem?
Ks. Mariusz Kozłowski: Każdy i to niezależnie od wieku. Widać to było szczególnie podczas ŚDM, gdyż wolontariuszami stawały się wtedy całe rodziny, które przyjmowały gości z zagranicy. Wolontariusz to jest człowiek, który wychodzi do drugiego człowieka, odkrywając jego potrzeby i w zasadzie nie oczekuje nic w zamian. Może jednego; że ta pomoc będzie przyjęta, że nie będzie zmarnowana, bo Bożych darów nie wolno marnować. A takimi darami są także miłość, uprzejmość czy życzliwości. Wiele osób potrzebuje jeszcze wsparcia.
Ma ksiądz jakieś wolontariacie wzorce?
Ks. Mariusz Kozłowski: Pamiętam piękny przykład kapłana z mojej rodzinnej parafii Szewna, ks. infułata Marcia Popiela. Świętego kapłana, który, nie określając tego jako wolontariat, pomagał a ta pomoc była inspirująca dla całej parafii, także dla mnie, młodego wówczas chłopca. Widział każdego człowieka.
Wolontariusz Roku
Ks. Mariusz stara się dostrzec każdego człowieka
Andrzej Capiga /Foto Gość
Tytuł Wolontariusza Roku zobowiązuje. Jakie w takim razie plany na ten rok?
Ks. Mariusz Kozłowski: Bardzo zobowiązuje. Myślimy na przykład o akcji wsparcia bliskich nam osób, które zachorowały na chorobę nowotworową. Niekoniecznie musi to być od razu pomoc finansowa, chociaż taka też jest potrzebna, ale zależy mi zwłaszcza na wsparciu duchowym, na pamięci o nich.