Wystarczy jeden człowiek z pomysłami i pasją społecznika, by wiele zaczęło się dziać.
Kazimierza Wiszniowskiego, zwanego przez przyjaciół i znajomych Kaziem, zna wielu - ba! - bardzo wielu tarnobrzeżan. To człowiek instytucja, człowiek renesansu, żyjący dla innych. Wciąż realizuje swoje pomysły, które tuzinami rodzą się w jego głowie.
Wczoraj byłam świadkiem, jak jedna z jego myśli, rzucona prawie 10 lat temu, przybrała realne kształty. Zaproponował wówczas, by uczniowie i wychowankowie tarnobrzeskich oraz okolicznych szkół i placówek opiekuńczych wzięli udział w Konkursie Szopek Krakowskich, organizowanym od 1945 r. przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa. Wydawałoby się, że tradycja królewskiego miasta, obca naszemu regionowi, raczej nie zaszczepi się. Tymczasem nic bardziej mylnego. Okazało się, że dla dzieci i młodzieży praca przy budowie szopek to nie tylko świetna zabawa, ale również zdobywanie pewnej wiedzy. Pan Kazimierz bowiem w drodze do Krakowa opowiada swoim młodym przyjaciołom różne historie ze swojego ukochanego Grodu Kraka. A o tym, że pan Kazio potrafi snuć cudowne opowieści, wie wiele osób. Dla dzieci i młodzieży uczestnictwo w konkursie to możliwość sprawdzenia swoich sił, zmierzenia się z innymi, no i - przede wszystkim - okazja wyjazdu do Krakowa, by poczuć roztaczający się w nim przedświąteczny klimat. Ile radości, zwłaszcza podopiecznym z domów dziecka i szkoły specjalnej, sprawia wizyta w tym magicznym mieście, wiedzą doskonale ich opiekunowie. Które dziecko zresztą nie lubi wycieczek?
Pan Kazimierz ma na swoim koncie wiele innych inicjatyw skierowanych do młodych, którzy są mu szczególnie bliscy. Nie są to wielkie, spektakularne akcje, niemniej bardzo ważne, gdyż - poza walorami rozrywkowymi - niosą istotne wartości w wychowaniu młodego pokolenia.
Widok uśmiechniętych twarzy i dumy, kiedy nasi przedstawiciele z Łoniowa i Tarnobrzega stali na scenie obok Anny Szałapak, prezentując swoje szopki, mógł roztopić niejedno serce...
Panie Kaziu, wielkie podziękowania za te uśmiechy!