O silnym wejściu Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega do elity placówek kulturalno-naukowych w Polsce mówi jego dyrektor dr hab. Tadeusz Zych.
Marta Woynarowska: Przed trzema laty objął Pan stanowisko dyrektora Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. Za miesiąc dobiega końca Pański kontrakt, to chyba dobry czas na pewne podsumowania. Co postrzega Pan za największy sukces tarnobrzeskiego muzeum w ostatnich trzech latach?
Tadeusz Zych: Pytanie to jest jak najbardziej na czasie. Jak Pani wspomniała, za cztery tygodnie kończy się mój trzyletni kontrakt, więc w sposób naturalny jest dobry moment do podsumowań. Co uważam za największy sukces? Myślę, że można mówić o sukcesie w dwóch wymiarach: materialnym i duchowym. Materialny, czyli co udało się nam zrobić, a co jest naocznie widoczne i namacalne. I z pewnością należy tu zaliczyć postępujący z roku na rok remont zamku. Przez ostatnie trzy lata udało się nam zagospodarować tzw. kredens, usytuowany na parterze, cztery pomieszczenia na pierwszym piętrze, z czego w dwóch powstały profesjonalne sale wystawiennicze, których dotychczas nie było. Ponadto wyremontowaliśmy piętro wschodniego skrzydła zamku, gdzie tymczasowo urządziliśmy biura dla administracji. I z tego faktu jestem ogromnie zadowolony, gdyż dzięki temu udało się przenieść biura z budynku Spichlerza, gdzie warunki pracy, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym były wręcz dramatyczne. Temperatura w pomieszczeniach spadała bowiem do kilku stopni. A i przechowywanie obiektów zabytkowych w takich warunkach było niedopuszczalne. Za miesiąc zaś wreszcie zakończy się rekonstrukcja klatki schodowej, będąca moim wielkim marzeniem, gdyż pozwoli to na normalne wejście na pierwsze piętro. Dotychczas konieczne było korzystanie ze schodów we wschodnim skrzydle, co wiązało się z koniecznością wyjścia na zewnątrz zamku.
Na granicy wymiaru materialnego i duchowego - używam określenia „duchowy” nie bez przyczyny, gdyż hołduję starym tradycyjnym przekonaniom, że muzeum to świątynia sztuki - rzeczą niesłychanie ważną, a może nawet najważniejszą było przybycie do Dzikowa ogromnej części dawnej kolekcji dzikowskiej. Poczytuję to sobie za ogromny sukces, ale i zaszczyt, że rodzina Tarnowskich obdarzyła to miejsce i mnie osobiście ogromnym zaufaniem, przekazując do zamku odzyskane skarby. Nie ukrywam, że jest również efekt moich bardzo dobrych relacji z rodziną Tarnowskich, a zwłaszcza z panem Janem.
Zapewniamy zbiorom odpowiednie bezpieczeństwo poprzez szereg różnorodnych systemów zabezpieczających.
A jeśli chodzi o wymiar duchowy. Co Pan zaliczyłby do tej sfery działalności muzeum?
Naturalnie wspomniany powrót kolekcji, w tym prawie 100 bezcennych arcydzieł malarstwa europejskiego i polskiego. I wielkie, ubiegłoroczne wydarzenie, czyli przybycie części tzw. biblioteki dzikowskiej, przechowywanej jako depozyt rodziny w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, wśród której są bezcenne rękopisy, starodruki.
Te wydarzenia sprawiły, że nasza instytucja, choć nosząca nazwę Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega, wyrosła do rangi jednej z najważniejszych placówek kulturalnych tak w województwie podkarpackim, jak i w Polsce. Aby ktoś nie zarzucił mi megalomanii, wspomnę, iż w swoich zbiorach mamy jeden z najstarszych rękopisów „Kroniki” mistrza Wincentego Kadłubka, „Kodeks dzikowski”, czyli odpis statutów wiślickich nadanych przez Kazimierza Wielkiego, akta konfederacji dzikowskiej, barskiej czy tarnogrodzkiej, rękopis „Zemsty” Aleksandra Fredry. Wymieniłem tytuły najbardziej działające na wyobraźnię. One a także kolekcja obrazów oraz miniatur sprawiły, że muzeum przechowuje i udostępnia obiekty niezwykle ważne nie tylko dla kultury lokalnej, ale w równej mierze narodowej.
Muzeum obok bogatej działalności wystawienniczej postawiło bardzo mocno na organizację wielu wydarzeń o różnorodnym charakterze.
W ubiegłym roku w zamku odbyło się ponad 70 różnego rodzaju imprez, spotkań. Oczywiście nie wszystkie były organizowane przez muzeum, bo także przez inne, zewnętrzne instytucje. Udostępniamy bowiem nasze sale dla różnych inicjatyw. Niemniej oznacza to, że niemal dwa razy w tygodniu w muzeum coś się dzieje. W tym roku zresztą sytuacja jest niemal identyczna.
Udało się nam powołać i na dobre wprowadzić do kalendarza wydarzeń kilka imprez, będących wizytówką muzeum i samego miasta. Chodzi naturalnie o „Dzikowski festiwal nalewek”, w opinii znawców i gości z całej Polski uchodzący za jeden z najlepszych w kraju. Bardzo ważne są „Sympozja malarskie”, czyli plener ściągający do Tarnobrzega najwybitniejszych współczesnych artystów polskich. Wystawianie w Dzikowie stało się pewnym zaszczytem, a nawet snobizmem rozumianym w tym dobrym znaczeniu. Wszak wystawiali tutaj swoje prace Franciszek Maśluszczak, Stanisław Rodziński, Paweł Taranczewski, Tadeusz Boruta, czyli malarze z najwyższej półki, jaka istnieje, w odniesieniu do współczesnego malarstwa polskiego. Dzięki temu przez ludzi sztuki to miejsce jest postrzegane i traktowane jako wyjątkowe.
W tym roku udało się nam przenieść z Sandomierza cząstkę wydarzeń odbywających się w ramach dorocznego Festiwalu Filmów Niezwykłych. Obecnie prowadzimy zaawansowane rozmowy, by w przyszłym roku w Dzikowie odbyło się znacznie więcej spotkań i imprez związanych z nim.
No i naturalnie muszę wspomnieć o imprezach odbywających się w ramach tzw. historycznego kalendarza tarnobrzeskiego, w którym znalazły się daty ważne dla naszego miasta, regionu, jak i całej Polski.
Mówił Pan o powrocie do zamku jego dawnej kolekcji. Czy muzeum myśli i zamierza rozbudowywać swoje zbiory także o nowe dzieła sztuki, czy woli bazować na starych arcydziełach?
Ależ skądże! Wspomniane już plenery malarskie od początku miały w założeniu, że każdy artysta uczestniczący w nich, pozostawia w Dzikowie jedną swoją pracę. W ten sposób pragniemy tworzyć, jak to nazywamy nową kolekcję dzikowską współczesnego malarstwa polskiego. Posiadamy w tej chwili już ponad 30 dzieł współczesnych mistrzów malarskich.
Dzików kojarzy się nie tylko ze sztuką, ale również literaturą. Wszak biblioteka dzikowska posiadała bezcenne zbiory. Przez lata przechowywany był w murach zamku skarb naszej narodowej literatury – rękopis „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza.
Dlatego w nawiązaniu do tych tradycji, o których Pani wspomniała, postanowiliśmy ją kontynuować. Stąd sympozja oraz spotkania z wybitnymi pisarzami, jak choćby z Wiesławem Myśliwskim, Karaskiem.
Jak układa się współpraca z Urzędem Miasta?
Pragnę podkreślić, że wiele naszych przedsięwzięć zwłaszcza z dziedziny materialnej, chodzi mi o wszelkie remonty, zakup wyposażenia nie byłby możliwy gdyby nie życzliwość i zrozumienie ze stron władz samorządowych, tak pana prezydenta, jak i Rady Miasta. Na szczęście każdego roku ulegali moim prośbom i jakąś sumę na dalszy remont zamku znajdowali. Marzy mi się, by wreszcie postawić kropkę nad „i”, która wyniesie w granicach 2 mln zł, żeby dokończyć całości dzieła, by muzeum zostało wyposażone w stosowne magazyny, pracownie, a wykończonych pomieszczeniach powstała ekspozycja ukazująca dzieje Tarnobrzega, bo takowej nie mamy. A uważam, że jest ona niezbędna dla kształtowania świadomości lokalnej.
Pewnym efektem współpracy z samorządem jest powołanie specjalnej nagrody.
Zapewne chodzi o „Nagrodę im. Michała Marczaka”, którą fundujemy wspólnie ze Starostwem Powiatowym w Tarnobrzegu, honorując nią ludzi oddanych badaniu, propagowaniu historii, tradycji naszego regionu. I z powstania tej nagrody jestem szczególnie dumny.
Ale pragnę dodać, że współpracujemy i ta kooperacja układa się bardzo dobrze, z Warsztatami Terapii Zajęciowej, Tarnobrzeskim Domem Kultury oraz ościennymi muzeami. I to wszystko bardzo nas cieszy, sprawia bowiem, że jesteśmy coraz bardziej zauważalni.
Pewną bolączką jest promocja muzeum na zewnątrz, no ale to rozbija się naturalnie o pieniądze, których brak jest niemal powszechny.