48 lat temu, 16 października, Lucjan Trela walczył na olimpiadzie w Meksyku z Georgiem Foremanem, późniejszym, dwukrotnym mistrzem świata zawodowców w wadze ciężkiej. Był jedynym bokserem, który dotrwał z nim do końca – powiedział Roman Niwierski.
„Stalowy ring” to tytuł książki opisującej 40 lat boksu w Stalowej Woli. Jej autorem jest Roman Niwierski a promocja książki, która powstawała dwa lata, miała miejsce w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, gdzie 40 lat temu pięściarze „Stali” Stalowa Wola stoczyli ostatnią ligową walkę przed całkowitym rozwiązanie sekcji. Sekcja bokserska tego klubu powstała jeszcze w 1939 r., zaraz po piłce nożnej i tenisie ziemnym.
– Jesteśmy w miejscu, gdzie historia zatoczyła koło. 40 lat temu, 14 listopada 1976 roku, na tej hali „Stal” Stalowa Wola walczyła w II lidze w Górnikiem „Przyszów”. Wygrała 16:4. Już w styczniu 1977 r. sekcja bokserska została rozwiązana i przekazana do Dębicy. Lucjan Trela stoczył wtedy ostatnią walkę a kibice odśpiewali mu sto lat. 48 lat temu natomiast, 16 października, Lucjan Trela walczył na olimpiadzie w Meksyku z Georgiem Foremanem, późniejszym mistrzem świata zawodowców w wadze ciężkiej. Był jedynym bokserem, który dotrwał z nim do końca – powiedział Roman Niwierski.
Pierwszym trenerem boksu w Stalowej Woli był Bernard Śmiałek, który przyjechał ze Śląska a pierwsze pięściarskie pojedynki staczano na piłkarskim stadionie, potem przeniesiono je do Zakładowego Domu Kultury. Już w 1959 r. sekcja bokserska „Stali” awansowała do pierwszej ligi.
Janusz Pikulski był prezesem „Stali” w latach 60. tych ubiegłego wieku, kiedy to bokserzy walczyli w pierwszej lidze. – Pamiętam jak w Warszawie losowano mecze pierwszej ligi. Legia Warszawa wylosowała wtedy właśnie Stal. Jeden z ówczesnych działaczy Legii, pułkownik WP, spytał się naszego wysłannika na losowanie pana Wiecha, gdzie ta Stalowa się znajduje. Gdy w Stalowej Woli legioniści przegrali 11:9, na zawsze zapamiętali położenie miasta. Mam wiele miłych wspomnień związanych z sekcją bokserską, gdyż byłem z pięściarzami na obozach w NRD czy Szwecji. Byli to wspaniali bokserzy i ludzie. Najbardziej pamiętam i cenię do tej pory Lucjana Trelę, wielokrotnego mistrza Polski wagi ciężkiej i olimpijczyka, który w Meksyku stoczył wyrównaną walkę z późniejszym mistrzem świata zawodowców Georgiem Foremanem – wspomina Janusz Pikulski.
Stalowy ring
Lucjan Trela, największa gwiazda stalowowolskiego bosku
Andrzej Capiga /Foto Gość
Podczas promocji książki obecny był Tomasz Jagodziński, dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie, który przywiózł ze sobą wiele cennych pamiątek związanych z polskim boksem. – Przywiozłem na przykład plakietkę z meczu Polska – Niemcy rozegranego 1 września 1935 r. w Warszawie, przedwojenny treningowy kask ochronny, rękawice bokserskie czy stary gong – wylicza dyrektor.
Tomasz Jagodziński, były dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, pamięta bardzo dobrze byłą gwiazdę polskiego sportu Lucjana Trelę. – Miałem chyba dziewięć lat, gdy na czarno – białym telewizorze oglądałem jego pojedynek ze słynnym Niemcem Peterem Hussingiem. Do tej pory mam przed oczami tę walkę. Pan Lucjan był o prawie pół metra niższy od swojego przeciwnika, dlatego zadawał ciosy z podskoku. Dziś przywiozłem dla pana Lucjana fotografię z naszego muzealnego archiwum przedstawiającą ten walkę, oprawiłem w ramki i dam mu w prezencie w podziękowaniu za tamte wzruszenia – dodał pan Tomasz.
Inną bardzo zasłużoną dla stalowowolskiego boksu postacią był zarówno pięściarz jaki i trener Ludwig Algierd . – Zaczynałem w Stalowej Woli w latach 60. tych. Były to wspaniałe czasy. Dziś takiego boksu już nie ma. W sumie stoczyłem 200 walk, z czego tylko 25 przegrałem. Na deskach byłem tylko raz, z Ukraińcem, ale wtedy i tak walkę wygrałem – wspomina bardzo wzruszony bokser.