– Wszystko musiało być prawdziwe, nie udawane. Masło było naprawdę wyrabiane w maśniczce, groch rzeczywiście łuskany, a uroki odczyniane. I w tej autentyczności należy szukać sukcesu Lasowiaczek – stwierdza Dorota Kozioł.
Jan Guła, członek Zespołu Obrzędowego Lasowiaczki z Baranowa Sandomierskiego, zwykł żartować: „Ten strój jest przepustką do nieba”. – I coś w tym jest. Gdy jedziemy samochodem to wszystkie szlabany podnoszą przed nami. Czasami kierowcy mają obiekcje, że dalej nie można jechać, bo ustawiony jest zakaz, a ja mówię: „Jedź pan i o nic się nie martw”. Jeszcze się nie zdarzyło żeby ktoś nas zatrzymał. Ochroniarze widząc nas w strojach lasowiackich machają tylko żeby jechać dalej i niemal za każdym razem parkujemy koło samych VIP-ów. Ale najlepsze miejsce jest obok strażaków – śmieje się Zofia Wydro, jedna z pierwszych członkiń zespołu, będąca w nim od samego początku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.