Na szczęście nikt nie zginął podczas bardzo groźnego wybuchu gazu. Eksplozja butli zniszczyła połowę murowanego domu.
Spośród 4 osób, które w chwili wybuchu przebywały w domu (w tym półtoraroczne dziecko), jedna odniosła rany. Wszyscy poszkodowani trafili do szpitala. Jak zapewniali ratownicy, osoby te nie odniosły poważnych obrażeń. - To cud, że nikt nie zginął. Gdyby w chwili wybuchu butli domownicy znajdowali się w kuchni, nie obeszłoby się bez poważnie rannych lub ofiar - mówią strażacy o zderzeniu, do którego doszło dziś rano jednym z domów przy ul. Bodzentyńskiej w Nowej Słupi.
- Siła wybuchu musiała być ogromna, sądząc po gruzowisku, jakie zostało z jednej części domu. Połowa budynku legła niemal w gruzach. Jak ustaliliśmy, we wschodniej części domu były dwie kuchnie, na piętrze i na parterze. To tam prawdopodobnie doszło do wybuchu butli. Na szczęście w chwili wybuchu domownicy znajdowali się w innej części domu. Z budynku wyszli o własnych siłach jeszcze przed naszym przyjazdem na miejsce. Gdyby ktoś znajdowali się w pomieszczeniach we wschodniej części domu, zapewne nie obyłoby się bez ofiar lub osób poważnie rannych - mówił Sławomir Karwat, zastępca komendanta miejskiego kieleckiej straży pożarnej.
Eksplozję butli odczuli także mieszkańcy sąsiednich domów. W niektórych oknach po wybuchu uszkodzone zostały szyby.
O tym, czy uszkodzony budynek będzie się nadawał do zamieszkania, zadecyduje inspektor budowlany, który oceni stan uszkodzeń.
Wiadomo, że w piętrowym budynku całkowicie zniszczona jest jedna ze ścian. Na parterze był punkt usługowy, a na piętrze - mieszkanie. To tam eksplodowała butla z gazem.
Zniszczenia oceni nadzór budowlany
Wybuch gazu w Nowej Słupi
Archiwum Straż Pożarna
Obecnie trwa ustalanie dokładnych okoliczności tego zdarzenia. Na miejscu pracuje wciąż 7 zastępów straży pożarnej. - Nasze czujniki nie wykazują, aby było stężenie wybuchowe, niemniej jednak czuć gaz - tłumaczył S. Karwat.
Z relacji sąsiadów zniszczonego domu wynika, że wcześniejszego wieczora właściciel domu wymieniał butlę gazową na nową. - Być może źle dokręcony zawór sprawił, że gaz ulatniał się przez całą noc. W chwili, gdy rano któryś z domowników chociażby włączył kontakt, powstała iskra, która sprawiła, że doszło do wybuchu mieszaniny gazów. Wciąż szukamy butli gazowej, aby z całą pewnością stwierdzić, czy eksplodowała butla czy też - tak, jak przypuszczamy - mieszanina gazów - wyjaśniał komendant Karwat.
Ratownicy i sąsiedzi podkreślają, że najważniejsze, iż nikt nie zginął oraz że obecni w chwili wybuchu mieszkańcy nie odnieśli poważnych ran.
- My myśleliśmy, że to jakiś zamach. Bogu dziękować, że tylko tak to się skończyło. Najważniejsze, że ludzie przeżyli, dom można odbudować, życie jest tylko jedno - podkreślał pan Stanisław z Nowej Słupi.