Z Magdaleną Michałkowską, wolontariuszką, która przez siedem miesięcy pomagała ks. Wiesławowi Podgórskiemu, misjonarzowi z Kłyżowa, na misji w Ekwadorze w parafii la Union rozmawia Andrzej Capiga.
Andrzej Capiga: Jak to się stało, iż trafiła pani na misje i to do Ekwadoru właśnie?
Magdalena Michałkowska: Moja przygoda z Ekwadorem rozpoczęła się w 2014 r. Byłam wtedy w Ekwadorze jako wolontariuszka w tamtejszym domu dziecka. Pomagałam siostrom zakonnym w opiece nad dziećmi i w innych codziennych obowiązkach. Przez przypadek, przy kawie, poznałam polskich misjonarzy, w tym między innymi ks. Wiesława Podgórskiego. Zaprosił mnie do siebie na parafię, spytał czy nie chciałabym pomoc. Powiedział że jest sporo dzieci i młodzieży chętnych do różnego rodzaju aktywności. Ostatecznie przyjęłam propozycję. Wróciłem jeszcze do Polski na trzy miesiące i potem znowu wyjechałam.
Jak długo przebywała pani w Ekwadorze?
Magdalena Michałkowska: Od października 2015 r do końca kwietnia tego roku.
Czym się pani konkretnie zajmowała?
Magdalena Michałkowska: Udało się nam otworzyć centrum kształcenia dla dzieci i młodzieży imieniem ks. Alberto Feri. Tam organizowaliśmy kursy, w tym językowe, warsztaty kulinarne, podczas których uczyliśmy dzieci gotować i inne szkolenia. Prowadziliśmy kółko teatralne i geograficzne, gdzie opowiadaliśmy o kulturze innych krajów, aerobik oraz sportowe zajęcia. Dwa razy wybraliśmy się też z dziećmi na obozy.
Czy próbowała pani wyjechać gdzieś dalej, poza parafię?
Magdalena Michałkowska: Tak. Towarzyszyłam ks. Wiesławowi podczas wypraw do wiosek, w których odprawiał Msze święte. Chciałam bowiem poznać bliżej życie parafian, także z tych najodleglejszych zakątków.
Jak wygląda życie religijne w Ekwadorze?
Magdalena Michałkowska: Jest bardzo misyjne. Potrzeba jeszcze wielu misjonarzy, by przybliżać tym ludziom Pana Jezusa i Ewangelię. Ekwadorczycy to ludzie wierzący, ale ich wiara jest jeszcze powierzchowna. Mają swoje zabobony i wierzenia, z którymi czasami trudno walczyć. Podczas nabożeństwo reagują zaś żywiołowo. Lubią bardzo śpiewać, zwłaszcza dzieci.
Czy w przyszłości planuje pani jeszcze wyjazd do Ameryki Południowej?
Magdalena Michałkowska: Zobaczymy. Nie mówię nie. Na razie zastąpią mnie dwie koleżanki z Polski.