Ponad 8, 5 tys. wniosków o dopłaty z Unii Europejskiej złożyli lokalni rolnicy. Mimo tej pomocy w wielu gospodarstwach trudno związać koniec z końcem z powodu niskich cen produktów oraz klęsk, które nawiedzają w tym roku sandomierskie uprawy.
- W naszym powiecie rolnicy bardzo sprawnie radzą sobie z wypełnianiem i realizowaniem wniosków o unijne dopłaty oraz wykorzystywaniem unijnych programów mających za zadanie pomoc osobom pracującym na roli - podkreśla Waldemar Matuszczak, kierownik ARiMR w Sandomierzu.
Unijna pomoc
W tym roku do sandomierskiego biura wpłynęło 8653 wnioski o dopłaty obszarowe. Wysokość dopłaty uzależniona jest od kilku czynników m.in. od kursu waluty euro, czy obszaru, na jakim gospodaruje rolnik. W tym roku rolnicy będą mogli liczyć na dopłatę w wysokości od 700-800 zł. dofinansowania na hektar upraw.
Sandomierskie uprawy
Trudny rok dla rolników
ks. Tomasz Lis /Foto Gość
- Nasi rolnicy bardzo chętnie uczestniczą także w innych programach pomocowych dla rolników. Ostatnio wiele gospodarstw korzystało z pomocy programu „Młody rolnik” i „Modernizacja gospodarstw rolnych”. Dzięki tym programom wielu rozpoczynających swoją rolniczą przygodę gospodarzy miało ułatwione tworzenie i doposażenie tworzących się gospodarstw. Także bardzo wielu rolników znacząco zmodernizowało swoje gospodarstwa poprzez zakup nowoczesnych maszyn lub odnawiając sadownicze nasadzenia - dodaje kierownik sandomierskiej agencji.
Trudny rok
Obecny rok nie wydaje się łaskawy dla sandomierskich ogrodników i sadowników. - Nie dopisywała pogoda podczas kwitnienia sadów, potem było dość sucho i wiele drzew zrzuciło dopiero, co zawiązane owoce. Teraz fale upałów przeplatają gwałtowne burze z gradem, które niszczą dojrzewające owoce miękkie oraz obniżają plony upraw warzywnych - komentuje Waldemar Matuszczak, kierownik ARiMR w Sandomierzu. Podczas niedawnych nawałnic ucierpiały sady w okolicy Łoniowa i Ożarowa. Ulewne deszcze poniszczyły uprawy kapusty i innych warzyw w okolicach Dwikóz.
Sandomierskie sady
Niskie ceny produktów rolnych
ks. Tomasz Lis /Foto Gość
- Na rekompensaty nie mamy, co liczyć, bo straty nie obejmują ponad 30 proc. jednak większość polny nie zakwalifikuje się na pierwszą klasę i będą trudności ze sprzedażą a i na dobrą cenę nie ma co liczyć - podkreśla z żalem rolnik z Dwikóz, który stracił znaczne uprawy warzyw. Nie ciekawsza jest sytuacja w sandomierskich sadach. Obecnie trwa zbiór czereśni. Owocu nie jest za dużo przez suszę podczas wczesnej wiosny. – Liczyliśmy na lepszą cenę, która zrekompensowałaby straty w plonach. Jednak duży popyt i mała podaż na ten owoc sprawiły, że handlowcy już eksportują duże ilości czereśni z krajów południowych Europy. Jest ona tańsza i szybko znajduje odbiorców. Dla nas jest to kolejny gwóźdź do trumny. Przy takiej polityce nasze gospodarowanie nie ma szans na przyszłość – podkreśla Andrzej Ożóg, sadownik spod Ożarowa.
Na domiar złego embargo na handel z Rosją jest coraz bardziej zaostrzane i nie widać szans na otwarcie wschodnich rynków. - Kiedyś na giełdzie sprzedawaliśmy całą naszą produkcję. Dziś nie ma na to szans. Nie ma kupców ze wschodu i dlatego musimy szukać rynków zbytu w większych miastach. Jest to jednak kłopotliwe i czasochłonne. Rolnik zamiast zająć się uprawą coraz częściej musi być menagerem i handlowcem - podkreśla pan Andrzej handlujący na sandomierskiej giełdzie młodą kapustą.