Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Huknęli puzonami

O pracy kapelmistrza Młodzieżowej Orkiestry Dętej w Chmielowie mówi Marek Kosior, dyrektor do spraw orkiestr z ramienia Polskiego Związku Chórów i Orkiestr Oddziału Rzeszowskiego.

Marta Woynarowska: Orkiestra, którą Pan obecnie prowadzi, nie jest pierwsza w dziejach Chmielowa.

Marek Kosior: Wśród mieszkańców wsi były stałe ciągotki do tego, by mieć własną orkiestrę. Doczekali się jej w okresie dwudziestolecia międzywojennego, kiedy ówczesny proboszcz postanowił skrzyknąć miejscowych muzyków. Ponieważ nie było w kościele organów, podczas bardziej uroczystych Mszy św., nabożeństw zastępowała je orkiestra, co zresztą ponoć zdecydowanie bardziej opłacało się księdzu, gdyż wychodziło znacznie taniej niż zakup i montaż instrumentu. (śmiech) Tak przynajmniej głosiły plotki, ale być może było coś na rzeczy. Chmielowska orkiestra należała do jednych z najlepszych w Polsce.

Występowała m.in. na ogólnopolskich dożynkach prezydenckich w Spale, gdzie zapraszane były najbardziej utytułowane zespoły. U prezydenta nie mógł przecież grać byle kto. Często koncertowała we Lwowie, stolicy województwa lwowskiego, do którego przynależał Chmielów. Przetrwała trudny czas II wojny, a jej kres położyło powstanie Orkiestry Górniczej KiZPS „Siarkopol”, do której przeszło wielu muzyków chmielowskich. Jednak tęsknota za własnym zespołem została, zwłaszcza że żyli jeszcze, wiekowi już wprawdzie, przedwojenni członkowie, którzy przekazywali muzyczne tradycje swoim dzieciom, wnukom. Kilkakrotnie były podejmowane próby jej wskrzeszenia, ale bez rezultatów. Dopiero w 2007 r. wspólnie z ks. Leszkiem Hamerskim, ks. Józefem Rogowskim oraz Mirosławem i Władysławem Godkami reaktywowaliśmy orkiestrę. Przyznaję, że kierował mną sentyment, gdyż w przedwojennym zespole występował mój dziadek.

Kto wszedł w jej skład?

Zaczynaliśmy właściwie od zera, od samych podstaw, gdyż postawiliśmy na miejscowe dzieci i młodzież, uczące się przede wszystkim w Chmielowie. Był to zatem zupełnie świeży narybek. Dzisiaj ten pierwszy skład stanowi ok. 80 procent zespołu. Grać potrafiły dwie, może trzy osoby, gdyż miały za sobą edukację w szkołach muzycznych, ale bynajmniej nie na instrumentach dętych. 95 procent zaś uczyliśmy od początku, pokazując nuty, objaśniając zapisy oraz samą technikę gry na poszczególnych instrumentach.

Gdzie i jak często odbywały i odbywają się zajęcia?

Początkowo uczyliśmy się na plebanii, także w salkach obok apteki, bo nie było innego miejsca. Później na pewien czas przytulił nas Wiejski Dom Kultury, który akurat w tym czasie był remontowany, więc warunki nie należały do sprzyjających. Ćwiczyliśmy również w szkole, w salkach katechetycznych. Nie było zatem łatwo. Teraz mamy do dyspozycji sale w domu kultury, który po remoncie daje nam pełny komfort. Początkowo lekcje odbywały się dwa, trzy razy w tygodniu i najczęściej miały charakter indywidualny, potem zaś w ramach poszczególnych sekcji instrumentalnych. Ćwiczenia w pełnym składzie pozostawiliśmy na koniec.

Kiedy odbył się pierwszy koncert nowego zespołu, który przyjął nazwę Młodzieżowej Orkiestry Dętej?

Naukę gry rozpoczęliśmy w czerwcu, a pierwszy publiczny występ odbył się podczas Pasterki 2007 r. Zagraliśmy wówczas cztery wyuczone na blaszkę kolędy. I tak zaczęła się nasza kariera, która, przyznaję, z każdym rokiem nabiera coraz większego rozpędu. Mamy zajęty cały maj i czerwiec. Będziemy koncertować nawet co parę dni w różnych miejscowościach, głównie w powiecie tarnobrzeskim, ale nie tylko.

Raczej rzadko bierzecie udział w konkursach, festiwalach. Czy laury nie są dla Was ważne?

Otóż nie są ważne. Założyliśmy, że przede wszystkim naszym zadaniem będzie działalność na rzecz lokalnych społeczności. Dlatego uświetniamy swoim graniem różnego rodzaju uroczystości, czy to kościelne, czy państwowe. Występujemy również podczas licznych imprez kulturalnych, pikników itp. Kilka dni temu w gronie ośmiu zespołów z terenu województwa podkarpackiego uczestniczyliśmy w I Paradzie Orkiestr Dętych w Tarnobrzegu, której pomysłodawcą, nie żebym się chwalił, byłem ja. Uważam bowiem, że dla muzyków nie ma nic ważniejszego od możliwości pokazania się, zaprezentowania swych umiejętności.

Najważniejszy z dotychczasowych występów to...?

Z całą pewnością ubiegłoroczny koncert podczas obchodów uroczystości Bożego Ciała w kościele pw. św. Antoniego we Lwowie. Okazało się, że młodzież lubiąca udawać chojraków, ujęta atmosferą, wzruszeniem, ogromną radością i serdecznością Polaków mieszkających tam, potrafi uronić prawdziwą łezkę. To było fantastyczne i bardzo ważne doświadczenie dla tych młodych ludzi, pokazało im, co znaczą pokora i autentyczny patriotyzm.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy