W czarnych skórach, ciężkich butach, z brodami, kucykami lub wygoloną głową robią wrażenie.
Członkowie Head Hunters MC z oddziałów Tarnobrzeg oraz Stalowa Wola zorganizowali I Rodzinny Piknik Motocyklowy „Motocykliści dzieciom”. Tereny parku dzikowskiego, położone u stóp skarpy z Zamkiem Tarnowskich, zaanektowały rodziny ze swoimi pociechami, dla których organizatorzy przygotowali moc atrakcji.
– Jeszcze nie zdążyłem zobaczyć wszystkich punktów, bo na razie bawię się w strzelanie do celu – mówił Dominik Sokalski. – Chodzi o to, żeby z tego plastikowego karabinku trafić do okienek z największa liczbą. Ale Dominik nie miał łatwego zadania, bo chętnych do wypróbowania swojego celnego oka nie brakowało. Wśród gromadki dzieci były również dziewczynki, które – jak się okazuje – wolą zabawki uchodzące za „męskie” niż lalki. – To jest bardzo fajna zabawa, w dodatku można porywalizować. A lalki są nudne – stwierdziła Paulina.
Dzieci i młodzież mogły również poćwiczyć strzały do bramki, by poczuć się, jak nasi piłkarze, którzy już za kilka dni będą rywalizować na stadionach francuskich. – Będę strzelać jak Robert! – ostrzegał jeden z małych piłkarzy.
Ponadto przygotowane zostały miejsca do gry w badmintona oraz tor przeszkód, gdzie należało się wykazać nie tylko szybkością, ale także zwinnością i precyzją.
Miejscowe kluby oraz stowarzyszenia, jak np. Klub Kyokushin Karate czy Oddział Najemny Katana przedstawiły pokazy walk wschodnich, w tym historyczne potyczki samurajskie.
Dla spragnionych (wszak gorąca pogoda mogła dać się we znaki) były woda i napoje, a dla głodnych tarnobrzeskie puby i restauracje przygotowały ciepłe małe co nieco.
– Udało się nam, dzięki życzliwości tarnobrzeskich firm, zebrać bardzo dużo nagród, upominków, które wręczamy dzieciom uczestniczącym w grach i zabawach – mówił Jarosław Jarosz z Head Hunters MC Tarnobrzeg. – Chcieliśmy wyciągnąć dzieci i ich rodziców z domów, sprzed komputerów i telewizorów, tak, by razem, na świeżym powietrzu mogli się pobawić i poruszać. Impreza ma także za zadanie zmienić nieco stereotypowy obraz motocyklistów jako ludzi lubiących ryzyko, by nie powiedzieć nieodpowiedzialnych. Niestety, tym prawdziwym, dla których motocykle to nie tylko hobby, ale czasami sposób na życie, złą prasę robią młodzi niedoświadczeni motocykliści. Pojadą za granicę, zarobią trochę pieniędzy, kupią motor i później szaleją na drogach.
Dla J. Jarosza motocykle to autentyczne hobby, które zaczęło się jeszcze w okresie nauki w szkole podstawowej. – Rodzice pozwalali na majstrowanie, składanie motorynek, jakichś komarków w piwnicy. Później były japońskie motocykle, a teraz jeździmy na harleyach – mówi pan Jarosław.