Ruszył wyczekiwany przez wiele rodzin program 500 plus.
Od paru miesięcy ośrodki pomocy społecznej intensywnie przygotowywały się do realizacji rządowego programu „Rodzina 500 plus”. Jest to bowiem spore przedsięwzięcie logistyczne i chociaż instytucje te już nie jedno widziały, to jednak każda nowość, zwłaszcza o tak szerokiej skali wymaga szczególnej uwagi.
Wysiłek opieki społecznej już od dzisiaj będą mogły zweryfikować osoby, które zdecydują się złożyć wniosek o przyznanie pieniędzy na dzieci.
W ogólnej radości wywołanej programem, pojawia się jednak łyżka dziegciu. Niestety nie każda rodzina została uszczęśliwiona sztandarowym projektem rządowym. Poza nawiasem znalazło się wiele rodzin posiadających jedną pociechę. I to im z pewnością się nie podoba, o czym świadczą liczne głosy zainteresowanych. Wszak ich dziecko też wymaga od nich niemałego wysiłku finansowego.
Moi znajomi mają jedną córeczkę, na drugie, a co dopiero mówić kolejne dziecko nie mogą sobie pozwolić. Ot zwyczajnie, nie mieliby się gdzie pomieścić. Mieszkają bowiem w kawalerce. Na zakup większego mieszkania ich nie stać. Oboje zarabiają niewiele ponad najniższą krajową. O kredycie nie mają co marzyć, z czego mieliby go spłacać? O ile w ogóle znalazłby się bank, który przyznałby im zdolność kredytową. Cisną się więc we trójkę w jednopokojowym mieszkanku. Program „500 plus” zatem w tym przypadku w żaden sposób nie skłoni ich do decyzji o powiększeniu rodziny. O czym zresztą mówią bardzo otwarcie. A to przecież główny powód wprowadzenia pomysłu PiS, co podkreśla bardzo mocno minister Elżbieta Rafalska.
Młodzi ludzie zaznaczają jednak, że najważniejszym kryterium dla nich o posiadaniu liczniejszej rodziny jest przede wszystkim bezpieczeństwo finansowe, czyli pewna i dobrze płatna praca, dla kobiet stuprocentowa pewność, że po urlopie macierzyńskim będą nadal mogły pracować, i odpowiednie warunki mieszkaniowe. – Bez własnego mieszkania, w którym moglibyśmy godnie żyć, a nie gnieździć się, nie ma mowy, abyśmy zdecydowali się na drugie dziecko – zapewnia pan Paweł. – My z trudem wiążemy koniec z końcem, bo żona dostała pracę dopiero kilka miesięcy temu, a tymczasem ludzie, dla których te 500 zł to jak wydatek na „waciki”, co miesiąc będą mogli je dostawać.
Niemniej dla znacznej części rodzin comiesięczny dopływ owych 500 zł będzie odczuwalny w domowym budżecie.
Czy rządowy program spowoduje, że zacznie przybywać nowych obywateli Polski, zobaczymy. Sytuację demograficzną miało poprawić tzw. „becikowe”. Ale jakoś nie poprawiło, czy tym razem coś w tej kwestii drgnie, czas pokaże.