Zbyt wiele atrakcji przestaje być atrakcją. Tak jak nadmiar słodyczy może się przejeść.
– My jako kadra chcielibyśmy, aby państwo przychodzący do Domu Dziennego Pobytu od czasu do czasu nieco się ponudzili. Aby mieli choć jeden dzień odpoczynku od intensywnego programu, jaki im oferujemy. Zbyt wiele atrakcji, przestaje być atrakcją – stwierdza Krzysztof Kowalczyk, kierownik Domu Dziennego Pobytu w Tarnobrzegu.
Od paru lat w DDP wstąpiło nowe życie. – A to za sprawą naszego kochanego pana Krzysia – stwierdza Anna Łukasiewicz, której energicznie przytakują inni uczestnicy. O liczbie wydarzeń, które odbyły się wymownie świadczy jedna ze ścian długiego korytarza w ponad 2/3 pokryta ulotkami informującymi o planowanych imprezach. A czego tutaj niema! Spotkania ze znanymi ludźmi, reprezentującymi różne dziedziny nauki – historykiem Dariuszem Bożkiem, muzeologiem Beatą Kotasiak-Wójcik, regionalistą Krzysztofem Watraczem, sienkiewiczologiem o. Andrzejem Bielatem, a także o. Leonem Knabitem. – Po o. Leona pojechaliśmy nawet specjalnie do Tyńca. Ale warto było! – wyjawia Katarzyna Tyniec-Zych, terapeuta zajęciowy, artysta-plastyk. – Tu bez przerwy coś się dzieje. Albo imieniny, albo urodziny, a to znowu Dzień Przytulania. Prawdziwy zawrót głowy – śmieje się Henryk Wszoła, który razem z Marią Okulską reprezentuje DDP w tarnobrzeskiej Miejskiej Radzie Seniorów.
Pana Henryka do przyjścia do domu namówiła opiekunka z pomocy społecznej. – Życie zadecydowało o tym, że pojawiłem się tutaj – stwierdza pan Henryk, który mimo przeciwności losu nie traci błyskotliwego poczucia humoru. – Dla mnie bardzo istotne jest, że mogę pobyć wśród ludzi, a nie siedzieć samotnie w domu – dodaje Krystyna Gardiasz. – Nie mam w Tarnobrzegu żadnej rodziny. Jestem sama, dlatego tak istotna jest dla mnie możliwość codziennego kontaktu z innymi. Poza tym zmusza mnie to o zadbanie o siebie – fryzura, leciutki makijaż. Takie sprawy są dla kobiety bardzo ważne, sprawiają, że mimo chandry może poczuć się lepiej.
Pani Krystyna specjalizuje się w hafcie. Spod jej igły wyszło wiele nicianych obrazów. – Zajęłam się haftem zainspirowana pracami innych uczestniczek DDP – wyjaśnia. – Ale teraz po igłę i bębenek sięgam w domu. Po kilkugodzinnym pobycie tutaj, rozmowach, małym zamęcie, potrzebuję spokoju i relaksu, a najlepiej odpoczywam haftując.
Wielu uczestników odkryło swoje talenty po przekroczeniu progów DDP, nie podejrzewając siebie wcześniej o zdolności plastyczne czy literackie. Anna Łukasiewicz jest w dużej mierze autorką niecodziennych witraży, wykonanych z tekturowych szpuli, szpulek po papierze toaletowym, ręcznikach papierowych. – Okna pomieszczeń na parterze nie miały firanek, a ponieważ do budynku Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie przychodzi wiele osób, każdy mógł zajrzeć co też u nas się dzieje. Dlatego postanowiliśmy w ten nietuzinkowy sposób ozdobić i nadać intymności naszej siedzibie – opowiada pani Krystyna. – Ania to bardzo skromna i cicha osoba, a powinna stać na jakimś piedestale, bo o tak uczynnego, oddanego innym człowieka w dzisiejszym świecie niezwykle trudno – dodaje Maria Okulska.
W DDP, jak w każdej większej społeczności pozawiązywały się przyjaźnie, czasem nawet coś więcej. Na miłość i potrzebę bliskości z drugim człowiekiem nigdy nie jest za późno.
Dla uczestników DDP niezwykle istotna jest świadomość, że na pomoc kadry, jak i swych przyjaciół z domu mogą liczyć nie tylko od poniedziałku do piątku w godzinach jego otwarcia, ale przez całą dobę we wszystkie dni tygodnia. – Staramy się pomagać w załatwianiu codziennych spraw, w kontaktach z urzędami, próbujemy rozwiązywać bieżące problemy, interesujemy się stanem zdrowia, odwiedzamy w szpitalach. Robimy wszystko aby nasi uczestnicy mieli poczucie bezpieczeństwa, wiedzieli że zawsze mogą na nas liczyć, że stanowią niezwykle ważną część naszego życia – dodaje Krzysztof Kowlaczyk.
Zawiązywaniu bliskich więzi sprzyjają dodatkowo wspólne wycieczki, zabawy, plenerowe imprezy np. przy leśniczówce w Zwierzyńcu, czy w ogrodzie przylegającym do domu.
– Staramy się naszym uczestnikom zapewnić rozwój intelektualny, jak i fizyczny, bo jak głosi przysłowie: w zdrowym ciele, zdrowy duch – mówi Krzysztof Kowalczyk. – Dlatego mamy salę rehabilitacyjną, siłownię ze sprzętem dostosowanym do potrzeb seniorów, z których mogą korzystać w każdej chwili. Każdy również otrzymuje codziennie obiad, obowiązkowo złożony z dwóch dań. Nasze panie kucharki starają się, by przyrządzane obiady były smaczne i zdrowe.
Obecnie ze wsparcia DDP korzysta 50 osób, przede wszystkim emeryci. Ale w kolejce oczekuje ponad 70. – Niestety warunki lokalowe, choć bardzo dobre, jednak z uwagi na rozmiary nie pozwalają nam na przyjęcie większej liczby – wyjaśnia kierownik domu. – Mamy jednak nadzieję, że w przyszłości powstanie drugi dom, który sprawi, że osoby oczekujące będą mogły czerpać z życia tyle radości i satysfakcji co nasi uczestnicy.