W milczeniu, zmagając się z ciemnością, chłodem i trudami ponad 40-kilometrowej trasy, po kilkunastu godzinach marszu dotarli do Leżajska, który stał się symboliczną kalwarią niżańskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.
Mimo później pory, przy kościele niżańskiej parafii św. Jana Chrzciciela z każdą minutą przybywało ludzi. W sali dolnego kościoła otwarto biuro, w którym każdy mógł odebrać pakiet pielgrzyma, a ci, którzy zdecydowali się na udział w ostatniej chwili, mogli dopisać się do listy uczestników. Każdy ciepło ubrany, w solidnych butach, z plecakiem kryjącym najpotrzebniejsze rzeczy czekał na Mszę św., która rozpoczynała niżańską Ekstremalną Drogę Krzyżową. Wspólnej modlitwie przewodniczył ks. Ryszard Zbyrat, miejscowy proboszcz, który pobłogosławił pątnikom na pielgrzymi trud.
- Wyruszamy po raz pierwszy z Niska. Intencją główną tej Drogi Krzyżowej są przygotowania i przebieg Światowych Dni Młodzieży. Tak naprawdę jest ona naszym duchowym przygotowaniem do przeżycia tego wielkiego święta, które odbędzie się w naszym kraju. Chyba wszystkich zaskoczyła liczba chętnych. Gdy tyko pojawiła się informacja o organizowaniu Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, od razu zgłaszało się bardzo dużo osób. Każdy otrzymał pakiet, w którym są modlitewnik i niezbędne informacje na temat uczestnictwa oraz odblaski bezpieczeństwa - wyjaśniał ks. Jarosław Raczak, organizator EDK w Nisku.
Pośród uczestników dużo było ludzi młodych, nie brakowało także małżeństw wyruszających wspólnie na trasę oraz osób starszych, którzy w większych grupach także postanowili pokonać niełatwą drogę.
- Główną zasadą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej jest to, że każdy uczestnik pokonuje ją jak najbardziej indywidualnie. Idziemy w ciszy, zatrzymując się tylko na indywidualne rozważania kolejnych stacji i, oczywiście, na odpoczynek. Jest to jedna z form duchowego przeżycia tego tradycyjnego nabożeństwa pasyjnego. Wiele osób podkreślało, że taka właśnie Droga Krzyżowa, połączona z ponoszonym trudem, pozwala im być jeszcze bliżej cierpiącego Chrystusa - mówił ks. Jarosław.
- Do wyruszenia na EDK skłoniła mnie chęć spróbowania własnych sił, tego, czy dam radę oraz ofiarowania swojego trudu Jezusowi - podkreślała Wioletta Sobiło. - Nie ukrywam, że obawiam się tej trasy. Nie jest krótka ani łatwa. Nie jestem także zaprawionym piechurem, ale mam nadzieję, że uda mi się ją przejść, gdyż idę z konkretną intencją, aby w naszych rodzinach było lepiej - mówił Marek Smender.
Pątnicy pierwszą stację zazwyczaj rozważali już pod krzyżem misyjnym na placu kościelnym. Po przeczytaniu tekstu, krótkiej modlitwie ruszali w trasę. Większość z nich zabierała z sobą drewniany krzyż - znak łączności z cierpiącym Chrystusem.
- Mam nadzieję, że podczas tej Drogi Krzyżowej przemyślę kilka ważnych dla mnie spraw. Nie traktuję jej ekstremalnie, ale jako podjęcie trudów i osobistych cierpień podczas, aby być jeszcze bliżej cierpiącego Jezusa - podkreślała Katarzyna Kawka. - Jestem ciepło ubrana, mam dobre buty, ciepłe skarpetki. Mam nadzieję, że dam radę - dodała, ruszając w drogę.
- Na pewno jednym z argumentów, które przeważyły o moim uczestnictwie, była ciekawość wobec takiej formy przeżywania Drogi Krzyżowej, z drugiej strony - chęć przeżycia duchowego i danie sobie czasu na przemyślenie wielu rzeczy ważnych w moim życiu - wyjaśniła Agata Burhart.
O bezpieczeństwo pątników zadbała Służba Maltańska. - Przyjechaliśmy z Rzeszowa. Ruszamy w trasę wraz z uczestnikami Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w kilku patrolach. Zabieramy najpotrzebniejsze rzeczy, aby udzielić w razie potrzeby stosownej pomocy - poinformowała Małgorzata Pelc ze Służby Maltańskiej.
Na trasę pierwszej niżańskiej Ekstremalnej Drodze Krzyżowej wyruszyły 183 osoby.
Długość trasy to ponad 40 kilometrów po różnym ukształtowaniu terenu.