- Najczęściej człowiek najpierw gubi Boga, potem ta jego bieda duchowa przeradza się w materialną. Dlatego nie wystarczy dać tylko dach nad głową i ciepły posiłek – podkreśla ks. Michał Józefczyk, twórca domu.
W tym domu drzwi się praktycznie nie zmykają. Jedni wchodzą ze spuszczoną głową, zamrznięci, głodni i upokorzeni po raz kolejny przez życie. Inni wychodzą już z weselszą twarzą, trochę obmyci, w lepszym ubraniu i najważniejsze najedzeni. Tak jest codziennie. Przez noclegownię działającą przy parafialnym Domu im. Matki Teresy z Kalkuty przewijają się dziesiątki osób. Jedni zatrzymują się tutaj na dłużej, chcąc mieć stały dach nad głową, dla innych to tylko przejściowe schronienie.
Na przeciw trudnościom
- Nie mogliśmy być obojętni wobec osób, które przychodziły prosząc o chleb lub nocleg. Początkowo nocowali na korytarzach w dolnej części kościoła, lecz gdy powstało hospicjum musieliśmy myśleć nad jakimś nowym lokum. I tak dzięki Opatrzności Bożej powstał ten dom, który niesie pomoc tak wielu ludziom – opowiada ks. M. Józefczyk, proboszcz parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Tarnobrzegu. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu mało kto mógłby uwierzyć, że w Tarnobrzegu tak szybko wzrośnie problem bezdomności i ubóstwa części społeczeństwa. – Gdy rozpadł się kombinat siarkowy bardzo wiele osób pozostało bez pracy. To spowodowało, że wiele osób dla zapomnienia o problemach zaczęło szukać pociechy w alkoholu i to doprowadzało do ruiny w rodzinach, pogłębiającego się ubóstwa oraz utraty dachu nad głową – dodaje proboszcz. Dziś jest już dużo lepiej. Zmienił się rynek pracy oraz wiele osób wyjechało do pracy za granicę. Jednak codziennie Dom Matki Teresy odwiedza ponad sto osób szukając doraźnej pomocy. – Te osoby potrzebują przede wszystkim akceptacji i zrozumienia. Często ich problemy są złożone i wymagają pomocy na kilku płaszczyznach. Dlatego w naszym domu nie tylko dajmy strawę i dach nad głową, ale zabiegamy, aby odnajdywali na nowo drogę do Boga i odbudowywali relacje w rodzinie i z innymi ludźmi – podkreśla proboszcz. Dlatego każdy kto przychodzi do noclegowni musi z jednej strony przestrzegać jasnego regulaminu, z drugiej otrzymuje szansę skorzystania z zajęć terapeutycznych, które mogą pomóc mu w pokonaniu trudności osobistych i stać się okazją do powrotu na drogę normalnego życia społecznego.
Wskazać drogi wyjścia
- Dom ma podwójną funkcję. W jednej części znajduje się noclegownia, w drugiej niesiemy pomoc osobom chorym, samotnym, w podeszłym wieku, które nie mają zapienionej wystarczającej opieki od bliskich – wyjaśnia pani Anna Suska. W dobrze wyposażonych salach wymarzony spokój na starość odnajduje blisko sto osób, które trafiają tutaj z różnych okolic. – Często są to osoby samotne, które już same nie dają rady zatroszczyć się o siebie. Trafiają do nas także osoby, które nie mają zapewnionej opieki ze strony rodziny, a ich choroba wymaga ciągłej troski. Jeśli jest tylko miejsce przyjmujemy każdego potrzebującego – dodaje. Podobnie drzwi noclegowni są otwarte dla wszystkich, choć panuje tutaj określony regulamin, który każdy jest zobowiązany przestrzegać. – W innym przypadku noclegownia nie spełniałaby swoich zadań. Pierwsza zasada to trzeźwość. Tutaj trzeba zachować trzeźwość, choć dla niektórych to niemal niewykonalne zadanie. Druga zasada to zachowanie porządku i kultury osobistej. Trzecia to udział w terapii i modlitwach – wymienia pani Anna. Większość osób korzystających z noclegowni to osoby mające duży problem alkoholowy, który poprowadził ich do biedy i bezdomności. – Oni mają świadomość swojej słabości i że przez alkohol stracili niemal wszystko, jednak ciężko im podjąć walkę o powrót do normalności. Dajemy im tutaj szansę, by znów stanęli na nogi – podkreśla. Mimo, że wiele z tych osób traktuje noclegownię przy Domu Matki Teresy z Kalkuty tylko jako tymczasowe miejsce do schronienie gdy jest zimno, lub miejsce, gdzie można zjeść ciepły posiłek, to jednak dla wielu to jedyna alternatywa, by nie spać pod mostem i nie wybierać jedzenia z koszy na śmieci. – Zawsze mamy nadzieję, że niosąc taką pomoc dajemy im szansę nowego lepszego życia. Znam kilka przypadków, gdzie osoby będące już prawie na dnie człowieczeństwa, dzięki naszej pomocy wyszły z nałogu, znalazły pracę, wróciły do rodziny i ustabilizowały swoją sytuację. Trzeba nieustannie wierzyć, że Jezus jest mocen wyprowadzić nas z najgorszych sytuacji, podać dłoń, aby pokonać słabości, jeśli tylko wyciągniemy ku niemu dłoń i zawołamy: Panie ratuj! – podkreśla proboszcz.
Pomoc dla samotnych i potrzebujących
Dom opieki w Tarnobrzegu
ks. Tomasz Lis /Foto Gość
Pomagają potrzebującym
Dom opieki w Tarnobrzegu
ks. Tomasz Lis /Foto Gość