- Tradycyjnie włączamy się w obchody Dni Teatru - mówi Sylwester Łysiak.
– Od kilkunastu lat Tarnobrzeski Dom Kultury aktywnie uczestniczy w święcie teatru – informuje Sylwester Łysiak, reżyser i instruktor teatralny. – Ponieważ zinstytucjonalizowane teatry gościmy podczas Dramy Barbórkowej, dlatego stawiamy w tym czasie na grupy amatorskie. W tym roku będą spektakle dla najmłodszych oraz dla dorosłych. Tak, by każdy miłośnik Melpomeny bez względu na wiek znalazł coś dla siebie.
Przedstawienie dla dzieci przygotowują uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 10 w Tarnobrzegu, którzy zabiorą widzów na Jezioro Tarnobrzeskie, gdzie będą się dziać prawdziwe czary z udziałem złych wiedźm i dobrego czarodzieja. „W tarnobrzeskiej krainie” jest autorskim spektaklem nauczycielek – Doroty Kordas oraz Barbary Dziuby. Popisy małych aktorów będzie można zobaczyć w niedzielę o godz. 15.30 w TDK.
– Dla widzów dorosłych mamy dwie propozycje i obie z pewnością przysporzą sporo radości – mówi Sylwester Łysiak. – W piątek o godz. 18 zaprezentuje się Teatr Kontynuacja z Niska, który przyjeżdża do nas ze znana komedią Aleksandra Fredry – „Śluby panieńskie”. O czym jest sztuka z pewnością nie muszę wyjaśniać, bo któż by nie zna perturbacji Klary, Anieli, Albina i Gustawa? A w niedzielę interesującą propozycję będzie miał Amatorski Teatr Dramatyczny „Kuźnia” z Krzeszowa. Tamtejszy zespół wziął na warsztat powieść Edwarda Redlińskiego „Konopielka” i przygotował spektakl oparty na niej, a zatytułowany „Nowe przyszło”. Sam jestem bardzo ciekawy tego przedstawienia. Nie muszę chyba dodawać, że wstęp na wszystkie spektakle jest bezpłatny.
Tym razem w ramach obchodów Światowego Dnia Teatru na scenie TDK nie wystąpi miejscowy Teatr Czwartek. – Przygotowujemy nową sztukę, jedną z wczesnych komedii Fredry „Gwałtu, co się dzieje!”. Niestety, a może stety przedstawienie „Mąż zmarł, ale już mu lepiej”, którym uczciliśmy ubiegłoroczne Dni Teatru, cieszy się tak dużym wzięciem, że troszkę brakuje nam czasu na przygotowanie nowego spektaklu – wyjaśnia S. Łysiak. – Ale to bardzo cieszy, bo teatr, który nie występuje jest martwy. Poza tym aktorzy nabywają pewności siebie, wciąż doskonaląc swoje role i jednocześnie warsztat.
Reżyser podkreśla jednocześnie jak duże znaczenie dla lokalnych społeczności mają amatorskie teatry działające w mniejszych miejscowościach. – Należy na kwestię ruchu amatorskiego spojrzeć z dwóch różnych perspektyw – mówi pan Sylwester. – Jedna to punkt widzenia aktorów, dla których możliwość występowania jest formą rozrywki, interesującego spędzania wolnego czasu, a czasami ukrytych dawnych marzeń, a może planów, którym los nie pozwolił się ziścić. Dla widzów to spędzenie popołudnia, wieczoru w interesujący sposób, możliwość obcowania ze sztuką. A dla obu tych grup teatr to przede wszystkim kontakt z żywym słowem. Mówiąc o ruchu amatorskim, często podkreślam, że nie należy w tym określeniu w żaden sposób dopatrywać się jego deprecjonowania. Gdyż oznacza ono tylko, że teatry te nie są zawodowymi, gdzie aktorzy otrzymują gaże. W naszych teatrach gra się za darmo, dla przyjemności swojej i widzów oraz dla braw. A jeśli zdarzają się braki warsztatowe to nadrabiamy je zaangażowaniem, autentyczna miłością do teatru.