I znów się okazało, iż Polacy mają głęboko w nosie wszelkie wybory, a tym bardziej referenda.
Mimo usilnych prób i starań grupy inicjatywnej ds. referendum oraz medialnego rozgłosu jakiego nadano tej sprawie, zaledwie 19,26 proc. uprawnionych do głosowania wyborców oddało swoje głosy w niedzielnym referendum dot. Zaklikowa. Jest to znacznie poniżej wymaganego prawem minimum, które wynosi 30 proc.
Byłoby ono osiągnięte, gdyby na "tak" wypowiedzieli się chociaż wszyscy mieszkańcy tych wiosek, które chciały się oddzielić od gminy Zaklików, a więc Lipy, Goliszowca i Gileni. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Może po prostu nie wierzymy już, że jakikolwiek nasz udział w wyborach cokolwiek zmieni.
Zaledwie połowa Polaków wzięła przecież udział w ostatnich wyborach do parlamentu. Albo też czujemy się już zmęczeni polityką, nawet tą na najniższym szczeblu i pragniemy tylko spokoju.
Zwolennicy podziału twierdzą, iż nie złożą broni. Przeciwnicy się cieszą, bo zachowali gminę w całości. Konflikt jednak pozostał. Może najlepszym sposobem na jego zażeganie byłby zorganizowanie zamiast kolejnego referendum - gminnego okrągłego stołu?