Jak zwykle zima zaskoczyła drogowców. Przynajmniej w Tarnobrzegu.
Duch w narodzie nie umiera i tradycji stało się zadość. Jak od wielu dziesiątków lat, tak i tym razem niewielkie opady śniegu – zapowiedziane przez wszystkie programy i portale pogodynkowe – zaskoczyły drogowców. W Tarnobrzegu w godzinach popołudniowych ulice były białe. Asfalt pokrywał dobrze ubity przez samochody śnieg. Nie było nawet grama piasku czy soli. Jakie efekty? Na jednym z głównych skrzyżowań w Tarnobrzegu – ulic Sienkiewicza i Sikorskiego – samochody wykonywały różne taneczne ewolucje. A to wężyk, a to gwałtowne zwroty wzięte niczym z argentyńskiego tanga, ba! zdarzały się nawet piruety. Owszem widowisko było dla obserwatorów, takich jak ja, czekających na zielone światło na przejściu może i ciekawe, ale czy dla kierowców, mam duże wątpliwości. Jak choćby dla pana, jadącego z małym dzieckiem, który po skręcie z ulicy Sienkiewicza w Sikorskiego w kierunku na Sandomierz, nagle „zatańczył” i zmienił kierunek jazdy o 180 stopni.
Jak było na mniejszych ulicach? Zapewne nie lepiej, skoro główne dawały tyle „radości” i przysparzały kierowców i przechodniów o niezłe zastrzyki adrenaliny.
Jak zwykle, kiedy zima była jeszcze daleko i nawet ptaszki o niej nie ćwierkały, płynęły gorące zapewnienia, że drogowcy są w pełnej gotowości i tym razem śnieg nie ma szans w starciu z nimi. Niestety stało się jak zawsze. Niech żyje tradycja!