Społeczeństwo. Prawie 13 mln zł są już winni lokatorzy mieszkań komunalnych w Stalowej Woli. Najbardziej zadłużeni mają do oddania ponad 30 tysięcy. Grupa tzw. trudnych lokatorów nie tylko nie płaci, ale także demoluje lokale i urządza w nich libacje, podczas których giną nawet ludzie… Władze samorządowe zapowiedziały nową politykę mieszkaniową miasta, która zawiera się w dwóch hasłach: „Pomagamy – wymagamy”.
Pomoc miasta ma być dwojakiego rodzaju: odpracowanie zaległości czynszowych oraz restrukturyzacja długu. – Nie będzie żadnego pobłażania dla lokatorów mieszkań komunalnych, którzy uchylają się od płacenia czynszu lub demolują swoje mieszkania. Zakład Administracji Budynków będzie podejmował bardzo radykalne kroki. Zero tolerancjo dla celowego zadłużenia mieszkań oraz patologicznych zachowań, które prowadzą do dewastacji lokali i stanowią zagrożenie dla sąsiadów. Nie będziemy się litować ani też wyciągać rękę do osób, które na wszystko bimbają i łamią zasady społecznego współżycia. Takie osoby będą bezwzględnie eksmitowane – grzmiał na konferencji prasowej prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny.
Niebezpieczny eksperyment
Stalowa Wola nie zamierza również budować socjalnych mieszkań dla najtrudniejszych lokatorów, gdyż w szybkim czasie zostałyby one zniszczone lub stały się siedliskiem zła. Koszt zaś budowy eksmisyjnego bloku z 20–25 lokalami to wydatek 1,6–1,8 mln zł. Zdaniem prezydenta, miasto w ostatnich latach (była to aluzja do poprzedniego włodarza Stalowej Woli Andrzej Szlęzka) podjęło błędne decyzje co do kwaterowania po sąsiedzku w mieszkaniach komunalnych osób o najgorszej reputacji. Był to niebezpieczny społeczny eksperyment. I skończył się tragicznie… Lucjusz Nadbereżny nawiązał tutaj do potrójnego morderstwa, do którego doszło w listopadzie 2015 r. w bloku przy ul. Popiełuszki 40A. Blok ten wraz blokiem przy ul. 1 Sierpnia 11, 1 Sierpnia 7A, Popiełuszki 11, a ostatnio i 1 Sierpnia 22 są budynkami, gdzie mieszkają także trudni lokatorzy. Będą oni, tylko mężczyźni oczywiście, systematycznie eksmitowani do Schroniska im. św. Brata Alberta. Miasto złoży wniosek o dofinansowanie jego rozbudowy z Regionalnego Programu Operacyjnego lub programu rządowego. – 150 osób czeka w Stalowej Woli na przydział mieszkania komunalnego. W przeważającej liczbie są to rodziny z dziećmi niepełnosprawnymi, starsze lub samotne osoby, często schorowane, matki samotnie wychowujące dzieci. Trudno nawet spojrzeć prosto w oczy ludziom proszącym o przyspieszenie przydziału mieszkania, wiedząc, że wiele lokali zajmują ci, którzy na nie nie zasługują – dodał prezydent.
Przepełniony azyl
Czy jednak eksmisja trudnych lokatorów do schroniska dla bezdomnych mężczyzn to dobry pomysł? Czy i tutaj nie będzie z czasem dochodziło do patologicznych zachowań? W Schronisku im. św. Brata Alberta w Stalowej Woli, które znajduje się przy ul. Jaśminowej, nic o takich eksmisjach jeszcze nie wiedzą. Schronisko dysponuje 18 łóżkami. – Obecnie przebywają w nim 24 osoby, z tym że kilka zostało skierowanych na odwykowe terapie (alkohol i narkotyki) – powiedział kierownik schroniska Zenon Gielarek. – Gdy zimy są łagodne, mniej mężczyzn przychodzi z prośbą o nocleg. Gdy jest chłodniej, to zdarza się, iż zgłasza się do nas nawet 30 osób dziennie. Śpią wtedy na materacach. Większość mężczyzn przebywa u nas krótko, ale są i tacy, którzy mieszają wiele lat, gdyż nie mają się gdzie udać. Wszyscy nasi mieszkańcy muszą jednak przestrzegać podstawowej zasady: żadnego alkoholu i narkotyków – dodaje Witold Adamski, opiekun pracujący w schronisku.
Pan Andrzej mieszka w schronisku od 1991 roku. – Trafiłem tutaj przez alkohol. Rodzina się ode mnie odwróciła. Teraz nie piję już od ponad 2 i pół roku. Gdyby nie schronisko, już dawno bym nie żył. Tutaj mam swoje łóżko, wyżywienie, opiekę. Niestety, jestem już zbyt schorowany, by znaleźć pracę – żali się 62-letni Andrzej. Paweł jest w schronisku znacznie krócej i jest dużo młodszy. – Utarło się, że bezdomny to człowiek brudny, pijak i awanturnik. A nie zawsze tak jest. Trafiłem do schroniska, bo mam guza w głowie. Straciłem przez to pracę. Rodzina nie pomaga. Sytuacja prawie bez wyjścia – wyznaje pan Paweł. Ksiądz Jan Folcik, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Szkaplerznej w Stalowej Woli-Rozwadowie, ma pod duchową opieką mieszkańców schroniska. – Przeżywamy ogłoszony przez papieża Franciszka Rok Miłosierdzia. Każdy z nas go potrzebuje. Nawet największy łajdak, jeżeli Pana Boga poprosi, to On przygarnie go do swojego serca. Bądźmy wszyscy miłosierni jak nasz Ojciec – powiedział proboszcz do mieszkańców schroniska podczas wigilijnej wieczerzy.
Bez szybkiej rozbudowy eksmisja trudnych lokatorów do schroniska nie będzie w ogóle możliwa. Nawet w ciepłe dni. Znaczne jego powiększenie, i to jeszcze w 2016 r., zapowiedział prezes stalowowolskiego koła Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta Jan Sibiga. – Po rozbudowie na parterze i pierwszym piętrze będzie schronisko i część resocjalizacyjno-rehabilitacyjna. Na poddaszu zaś – dobudujemy bowiem jedną kondygnację – zorganizujemy noclegownię. Przebudujemy też obiekt na Witosa 5. Będą tam lokale chronione. Mężczyzna, mieszkaniec schroniska, który się usamodzielni, będzie mógł tam zamieszkać – zapowiedział prezes.
Pomożecie? Pomożemy!
Do schroniska może być jednak przeniesiona tylko niewielka grupa mężczyzn. Pozostali lokatorzy z długiem, jeżeli będą chcieli uniknąć eksmisji, będą musieli skorzystać z jednego z dwóch programów, które przygotowało miasto. Mieszkaniec, który zdecyduje się odpracować czynszowe zaległości, będzie wykonywał prace porządkowe, takie jak sprzątanie piwnic, strychów, odśnieżanie chodników, zbieranie śmieci, utrzymanie porządku w pergolach śmietnikowych czy usuwanie ogłoszeń i reklam nielegalnie zamieszczonych na słupach oświetleniowych. Osoby posiadające zaś fach w ręku mogłyby zająć się drobnymi pracami remontowymi na placach zabaw oraz ogrodniczymi na terenach zielonych. Miasto płaciłoby 12 zł za godzinę i o taką kwotę byłby pomniejszany ich dług. Premią za uczestnictwo w programie jest stuprocentowe umorzenie odsetek od zadłużenia.
Druga oferta miasta dla dłużników to program restrukturyzacji zadłużenia. Program ten pozwala na umorzenie 100 proc. odsetek oraz części zadłużenia podstawowego, jeżeli dana osoba podejmie zobowiązanie o spłacie długu w określonym terminie i na bieżąco będzie regulować swoje czynszowe zobowiązania.
– Głównym celem programu jest zwiększenie wpływów miasta z tytułu zaległych opłat, pomniejszenie długu w budżecie, zwrócenie uwagi lokatorom na terminowe wnoszenia opłat za najem oraz zapobieganie eksmisji i bezdomności mieszańców z przyczyn ekonomicznych – wyjaśnił Lucjusz Nadbereżny.
Przed Zakładem Administracji Budynków spotkałem grupę mieszkańców zainteresowanych programem. 46-letni Piotr stracił pracę w Hucie „Stalowa Wola” w 2010 roku. Od tej pory ma problemy z regularnym opłacaniem czynszu. – Zalegam już kilka tysięcy. Żona wprawdzie pracuje, ale dwójka dzieci to spory wydatek – wyznał. Pan Janusz nie zamierza na razie nic robić ze swoim długiem. – Moi sąsiedzi też nie płacą, ale co roku za granicę jeżdżą. Wiele osób tak się kredytuje – dodał.
Program odpracowania zaległości czynszowych oraz program restrukturyzacji zadłużenia mają obowiązywać już w pierwszym kwartale 2016 roku. – Obecnie prezesi miejskich spółek ustalają zakres prac porządkowych, jakie mogliby wykonywać dłużnicy. Radni zaś dopracowują zasady programu restrukturyzacji – powiedziała Justyna Argasińska-Niemiec, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Stalowej Woli.