W murach dawnego klasztoru benedyktynek, który od ponad 100 lat zajmuje seminarium duchowne, odbyła się konferencja naukowo-historyczna poświęcona powstaniu i funkcjonowaniu konwentu panien benedyktynek na przestrzeni trzech wieków.
Cztery wieki temu do Sandomierza, który przeżywał swoje złote lata rozkwitu, przybyły benedyktynki, które przez kolejne stulecia nadawały religijny i kulturalny rytm życia miasta. Mimo że o mniszkach mało kto już pamięta, nadal unosi się duch benedyktyński na klasztornych korytarzach.
- Inicjatorką sprowadzenia do miasta panien benedyktynek była marszałkowa Elżbieta Sieniawska z Gostomskich, siostra Hieronima Gostomskiego, który sprowadził do Sandomierza jezuitów i pobudował miejscowe Collegium. To właśnie dzięki jej staraniom powstał pierwszy drewniany klasztor w obrębie murów miasta, do którego dokładnie 21 października 1615 r. przybyło pierwszych 13 benedyktynek z przełożoną siostrą Zofią Sieniawską, córką fundatorki - opowiada Anna Szylar, historyk, znawczyni dziejów benedyktynek.
Podczas pierwszej konferencji A. Szylar opowiadała o samej fundacji klasztoru. Pierwszy znajdował się w okolicach dawnej Bramy Zawichojskiej, a spłonął podczas pożaru miasta w 1623 r. Siostry musiały przenieść się do swojego folwarku w pobliskich Górach Wysokich. Równocześnie rozpoczęto budowę nowego, murowanego konwentu. Klasztor sandomierski był bogatą fundacją. Wstępowały tutaj panny z wysokimi posagami, wywodzące się z rodzin senatorskich i szlacheckich, było także kilka mieszczanek.
W drugim wystąpieniu ks. Stanisław Bastrzyk mówił o archiwaliach, które pozostały w zbiorach Biblioteki Wyższego Seminarium Duchownego.
W trzecim wykładzie Urszula Stępień, kustosz Muzeum Diecezjalnego, mówiła o dziedzictwie kulturalnym benedyktynek. - W zbiorach muzeum przechowywane są dwa cenne instrumenty pochodzące właśnie z konwentu sióstr. Są to pozytyw szkatulny i najstarszy polski fortepian, wykonany na potrzeby klasztoru w 1774 r. Wiele dokumentów potwierdza wielki kunszt robionych przez siostry ornatów i haftów przeznaczanych do celów liturgicznych - opowiadała U. Stępień.
Sandomierskie benedyktynki objął carski zakaz przyjmowania do zakonu nowych panien, co przybliżało perspektywę zamknięcia klasztoru. Liczba sandomierskich mniszek zmniejszała się z czasem. Gdy zeszła poniżej 8, rząd carski postanowił zamknąć konwent. W niedługim czasie po tej decyzji sandomierzanie w 1903 r. mogli oglądać bardzo smutny obrazek, jak 6 benedyktynek, które jeszcze pozostały w konwencie, opuszczało klasztor, by w towarzystwie długoletniego spowiednika - ks. Wawrzyńca Szubartowicza - wyjechać do klasztoru w Łomży.