Wchodząc do kościołów depczemy po grobach, tych co wyprzedzili nas w drodze do wieczności.
Od wielu lat, każdego roku w uroczystość Wszystkich Świętych oraz Dzień Zaduszny ojcowie dominikanie z tarnobrzeskiego konwentu udostępniają wiernym wstęp do krypty mieszczącej się pod kościołem. Spoczywają tam fundatorzy klasztoru i jego dobrodzieje z rodu Tarnowskich, panów na Dzikowie. 2 listopada zaś w krypcie sprawowana jest Msza św. w ich intencji. Ostatnie prochy Leliwity spoczęły tu w 2009 r. Obok swych rodziców Róży i Artura na zmartwychwstanie oczekuje Marcin Juliusz Tarnowski, zmarły 21 stycznia 2009 r. w Montrealu.
Paweł Tarnowski składa urnę z prochami swej mamy Róży z Zamoyskich Tarnowskiej Piotr Duma
W świadomości mieszkańców Tarnobrzega dominikańska krypta jest bodaj jedyną jaka istnieje. Tymczasem nic bardziej mylnego. Swe podziemia, gdzie znaleźli miejsce wiecznego spoczynku miejscowi obywatele oraz duchowni, i to w dodatku o wiele starsze niż pod świątynią ojców, mają dwa inne tarnobrzeskie kościoły – pw. św. Marii Magdaleny na os. Miechocin oraz św. Gertrudy i św. Michała Archanioła w Wielowsi.
Mało kto o nich wie, gdyż obie przed wielu laty zostały zamurowane i wejście do nich jest niedostępne.
Nawrócony Szwed
Najstarszą jest krypta w kościele miechocińskim. Ostatni raz otwarta była podczas wielkiego remontu kościoła przeprowadzonego w początku lat 30. ubiegłego wieku. Z tamtego czasu zachowała się relacja chłopców, którzy wówczas zeszli do podziemi. Za Wojciechem Rawskim przytacza ją Sławomir Stępak: „[…] opowiadali później, iż od strony ołtarza głównego stało kilka trumien, a po lewej stronie duża trumna i w rogu proporzec ze szczątkami końskiego ogona”. Ta okazałych rozmiarów trumna, jak wielu przypuszcza, należała najprawdopodobniej do szwedzkiego rotmistrza Axela, który będąc ciężko rannym, przed śmiercią się nawrócił i przyjął chrzest z rąk wikariusza miechocińskiego. Zmarł w listopadzie lub grudniu 1655 r. i spoczął w podziemiach tutejszego kościoła.
Najwcześniejsze wzmianki o krypcie w świątyni w Miechocinie wprawdzie pochodzą dopiero z XVII stulecia, ale spokojnie można mniemać, iż istniały znacznie wcześniej, pełniąc rolę miejsca ostatniego spoczynku duchownych, szlachty i innych zasłużonych mieszkańców parafii i okolicy.
Po wymianie posadzki, miejsce, gdzie znajdowało się zejście do krypt (przy południowej ścianie prezbiterium) oznaczono krzyżem ułożonym z płytek o innej barwie.
Oznaczone krzyżami miejsca pochówku dziecka i zejścia do krypty w kościele w Miechocinie Marta Woynarowska /Foto Gość
Ale krypta w kościele pw. św. Marii Magdaleny nie jest jedyną na os. Miechocin. Podziemia, gdzie spoczywają szczątki Franciszki z Siennickich Stawiarskiej, znajdują się pod kaplicą na Starym Cmentarzu "na Piaskach". Fundatorami kaplicy byli mąż zmarłej Seweryn Stawiarski oraz Zofia z Zamoyskich i Jan Dzierżysław Tarnowscy.
Wielowiejscy dziedzice i nie tylko
Ostatnimi osobami, które zeszły do wielowiejskiej krypty, mieszczącej się pod kaplicą św. Gertrudy, byli Zdzisław Tarnowski, jego syn Artur oraz dr Michał Marczak, dzikowski bibliotekarz, który w cztery dni po pierwszej eksploracji spisał dokładną relację z owych niecodziennych odwiedzin, budzącą niejaką grozę. „Sposobność dostania się do omawianego grobowca zdarzyła się w obecnym czasie dzięki dokonywanej przebudowie kościoła wielowiejskiego. Zatem w dniu 28 lipca b.r. JWP. Zdzisław hr. Tarnowski wraz ze swym synem hr. Arturem i w towarzystwie podpisanego wybrał się do Wielowsi dla rozejrzenia się w sytuacji i warunkach grobowca, a następnie 29 lipca w tym samym składzie osób dla zwiedzenia samego grobowca po jego otwarciu przez budowniczego Tychanowicza.
Zwiedzanie grobowca poprzedzone zostało przesłuchaniem mieszkanki miejscowej, Magdaleny Ordykówny, która w r. 1884 w czasie budowy dotychczasowego, obecnie przebudowywanego kościoła, do grobowca wpadła na skutek częściowego zawalenia się sklepienia. Wówczas widziała wzdłuż ścian ustawione jedna na drugiej 10 czy więcej trumien z wolnem miejscem w środku grobowca, który następnie miał być uporządkowany i otwór w sklepieniu zamurowany.
Po wstąpieniu na schodki (3 stopnie) pod lewą ścianą kościoła i przekroczeniu otworu do grobowca pozostawionego zwrócił uwagę JWP. Hrabiego niesłychany nieład, pewną grozę budzący, a panujący w grobowcu. Cała przestrzeń pokryta była odłamkami trumien drewnianych, przeważnie do cna zbutwiałych, z pośród których wystawały kości i 12 widocznych czaszek. W środku zwał ten był większy i na nim ustawione były 2 późniejsze i względnie najlepiej zachowane trumienki dzieci bez wiek. W przeciwieństwie do tego, co opowiadała wspomniana mieszkanka miejscowa, właśnie wzdłuż ścian było najmniej szczątków, aczkolwiek tam miały być ustawione trumny. Nienaturalnie rozrzucone szczątki poszczególnych trumien nasuwały podejrzenie, że kiedyś np. w r. 1884 lub później jacyś zezwierzęceni sprawcy dopuścili się z chciwości profanacji tego miejsca i zarówno śmiertelne szczątki pochowanych tu osób jak trumny rozrzucili.”
Jan Artur Tarnowski przy urnie z prochami swej mamy Róży z Zamoyskich Tarnowskiej Piotr Duma
Następnego dnia hr. Zdzisław ponownie zszedł do krypty w towarzystwie syna Artura oraz swej żony Zofii z Potockich. Po tej wizycie w dzikowskim zamku odbyła się narada co począć z nieładem panującym w podziemiach wielowiejskiego kościoła. Ustalono wówczas, „że należy osobno zebrać z należytym pietyzmem, winnym zmarłym, ich kości oraz szczątki materyj, osobno zaś resztki i części trumien”. Pośrodku krypty miał powstać prosty murowany sarkofag, w którym miano pomieścić kości zmarłych, podczas gdy resztki trumien zdecydowano się zakopać pod boczną ścianą. Na prośbę dziedzica Dzikowa, Michał Marczak w porozumieniu z hrabiną Zofią zobowiązał się do ułożenia stosownego napisu, informującego o spoczywających w krypcie zmarłych, który miał znaleźć się na płycie umieszczonej w kaplicy.
Opracowanie napisu na epitafium zajęło nieco czasu, zwłaszcza, że pomiędzy zamawiającym a jego wykonawcą istniała mała różnica zdań. W liście z 13 maja 1934 r. adresowanym do Zdzisława Tarnowskiego Michał Marczak zauważał, że „600-letnia przeszłość rodu Tarnowskich nakazuje, by epitafjum dla Wielowsi nie było takie anemiczne, bezbarwne i z rodziną mało związane jak epitafjum, którego napis Pan Hrabia mi pokazywał. Projektowany przez mnie napis jest szczegółowy, obszerny, jego wykonanie kosztowniejsze, ale za to korzyść moralna i prestiż większe”.
Płyta w kaplicy św. Gertrudy w wielowiejskim kościele Piotr Czepiel
Tablicę z białego marmuru kararyjskiego wykonał krakowski Zakład Artystyczny Kamieniarsko-Budowlany Franciszka Łuczywo, a umieszczony nań napis brzmi:
„D.O.M.
Pamięci przodków swoich
z Tarnowa Tarnowskich
Dziedziców Wielowsi i Trześnia od sześciu wieków
Tu w grobowcu pod kaplicą św. Gertrudy spoczywających
Pamięci duszpasterzy wielowiejskiej parafii
Sąsiadów z okolicznych włości
Oficjalistów wielowiejskiego dworu
i wszystkich zmarłych tu pochowanych
po uporządkowaniu grobowca kamień ten kładzie
i modlitwę za ich dusze prosi
Jan Zdzisław Tarnowski”