Wielkim marzeniem „Słowika” była własna łazienka. Niestety nie doczekał się jej.
Hieronim Dekutowski, patron fundacji, jest symbolem tysięcy Żołnierzy Wyklętych, których spotkał ten sam los.
Tarnobrzeski bohater
Urodził się w Tarnobrzegu 24 września 1918 r. Mimo trudności materialnych zdołał ukończyć miejscowe Gimnazjum im. hetmana Jana Tarnowskiego, zdając egzamin maturalny w 1939 r. Podczas kampanii wrześniowej walczył jako ochotnik. W połowie października zdołał przedostać się na Węgry, skąd 24 listopada dotarł do Francji. Już w cztery dni później wstąpił do tworzącego się wojska polskiego, otrzymując przydział do Czwartego Pułku Piechoty jako strzelec. We Francji odbył szkolenie najpierw w Szkole Podoficerskiej Siódmej Kompanii Czwartego Pułku Piechoty, a następnie w Szkole Podchorążych Piechoty w Coëtquidan. W czasie kampanii francuskiej walczył w pobliży granicy szwajcarskiej. Po upadku Francji pod koniec czerwca 1940 r. wylądował w Anglii, gdzie wyraził chęć odbycia szkolenia dla cichociemnych. Do kraju – w okolice Wyszkowa – został zrzucony we wrześniu 1943 r. Otrzymał przydział do Inspektoratu Rejonowego „Kedywu” w Zamościu, a w styczniu 1944 r. do Inspektoratu Lublin–Puławy. Wobec represji stosowanych wobec żołnierzy Armii Krajowej po wejściu Armii Czerwonej, zdecydował się na rozwiązanie oddziału. Część żołnierzy jednak zakonspirował, by wraz z nimi przyłączyć się do antykomunistycznego podziemia. Został komendantem Zgrupowania Okręgów: Lubelskiego, Radomsko–Kieleckiego i Rzeszowskiego organizacji „Wolność i Niezawisłość”. Oddział nazwany od jego pseudonimu „Zaporczykami” miał na swoim koncie szereg udanych akcji uwolnienia więźniów przetrzymywanych przez UB. – Dekutowski zdał sobie sprawę, że dalsza walka nie ma sensu – mówi dr hab. Tadeusz Zych, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega, jeden z członków założycieli fundacji. – Podjął więc decyzję o rozwiązaniu oddziału i opuszczeniu kraju, gdyż tylko w ten sposób mógł się uratować. Niestety zdrada mu to uniemożliwiła.
Dekutowski podczas pobytu na zachodzie Europy www.hieronimdekutowski.pl
Wraz z siedmioma kompanami został aresztowany z 15 na 16 września 1947 r. w Nysie, kiedy szykowali się do przekroczenia granicy państwa. „Zapora” posługiwał się fałszywymi dokumentami wystawionymi na nazwisko Mieczysław Piątek, syn Józefa, zamieszkały w Chrzanowie gm. Bełżyce. Od tego momentu zaczęła się dwuletnia kaźnia Dekutowskiego. Niekończące się niezwykle brutalne śledztwa, prowadzone przez por. Jerzego Kędziorę z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, por. Ludwika Borowskiego z Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz por. Eugeniusza Chimczaka z MBP, zamieniły go w strzępy człowieka. Kiedy pojawił się na procesie, który toczył się od 3 do 15 listopada 1948 r. nikt nie mógł rozpoznać w siwym, pogarbionym staruszku młodego zaledwie 30-letniego mężczyzny. Był bez zębów, wybitych w trakcie śledztwa, połamany nos, szczęki, żebra. Wraz z towarzyszami utrzymał najwyższy wymiar – karę śmierci. Wyrok został wykonany przez pluton egzekucyjny, którym dowodził st. sierż. Piotr Śmietański, w katowni na Mokotowie 7 marca 1947 r. o godz. 19.
Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, o którą zwróciła się do niego matka „Zapory” Maria Dekutowska. W prośbie pisała m.in. „Ten, w imię którego dzisiaj zwracam się z gorącą prośbą, po siedmiu latach odżył, w mojej wyobraźni i sercu. Przez ten okres czasu jego oblicza nie widziałam, a nawet już i pogodziłam się, że zginął w obronie narodu polskiego. Gdy ta wieść przybyła do mego domu, nade mną, jako 75–letnią staruszką, zawisł nieoczekiwanie śmiertelny cios, którego ja nie jestem w stanie przeżyć. Za wskazaniami dobrych ludzi, postanowiłam zwrócić się do Ciebie, Obywatelu Prezydencie, z gorącą prośbą, byś umożliwił mi, przed końcem mego życia, zobaczyć dziecko, o które ja, w okresie jak najcięższych zmagań naszego narodu, wypłakiwałam i wyczekiwałam na radosną wieść. Ta wiadomość równa jest dla mnie śmierci. Lecz wierzę głęboko, że o ile Opatrzność do tej pory go uchowała na powierzchni ziemi, to Obywatel Prezydent, w uwzględnieniu tych wszystkich okoliczności, uratuje mu życie, a tym samym da możność i mnie spokojniejszego zbliżania się do końca życia”. – Zabijając Dekutowskiego w mokotowskim więzieniu, i wrzucając jego ciało wraz z innymi zamordowanymi tego dnia „Zaporczykami”, postanowiono zabrać mu nawet godny chrześcijański pochówek – zauważa Tadeusz Zych.