Jednocyfrowa frekwencja najwymowniej świadczy o zainteresowaniu referendum.
Niedzielne referendum ogłoszone przez byłego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego okazało się nieważne. Frekwencja była bowiem bardzo niska i nawet nie zbliżyła się do wymaganego ponad 50-procentowego progu. W naszym regionie, podobnie jak w całym kraju na trzy pytania zdecydowało się udzielić odpowiedzi zaledwie kilka procent. W Obwodowej Komisji do spraw Referendum nr 18 w Tarnobrzegu na 1997 uprawnionych do głosowania karty pobrało zaledwie 169 osób. Na udział w referendum zdecydowało się zatem zaledwie 8,4 proc. Nie inaczej było w innych tarnobrzeskich komisjach, np. w komisji nr 10 na 758 uprawionych głosowało 67 (8,8 proc.), w tym głosów ważnych było 66, a komisji nr 22, gdzie mogło głosować 921, przyszło zaledwie 70 osób (7,6 proc.), które oddały 67 ważnych głosów. Identyczna sytuacja była w Stalowej Woli, gdzie np. w komisji nr 6 głosowało 8,2 proc. Ci którzy zdecydowali się pójść do urn w zdecydowanej większości "tak" odpowiedzieli na pierwsze pytanie odnoszące się do JOW i trzecie dotyczące rozstrzygania wątpliwości wykładni prawa podatkowego na rzecz podatników. "Nie" powiedzieli natomiast utrzymaniu dotychczasowego finansowania partii z budżetu państwa.
– Nie należy się dziwić tak niskiej frekwencji, kampania informacyjna na temat pytań referendalnych była żadna – zauważa pan Piotr. – Dzisiaj po raz pierwszy nie poszedłem do urn, choć uważam, że udział w głosowaniach jest obywatelskim obowiązkiem. Ale nie byłem w stanie udzielić odpowiedzi na pierwsze pytanie odnoszące się do jednomandatowych okręgów wyborczych. Wiem na ten temat zbyt mało, a informacji odnoszących się do zalet i minusów tego systemu nie było. Trudno zatem głosować w ciemno.
Głosowanie w naszym regionie przebiegało bez zakłóceń. Było cicho i pusto.