Fale nieszczęścia

Pięć lat po wielkiej powodzi. Była to największa powódź w historii Sandomierza i okolic. W ciągu kilku tygodni dwie fale wysokiej wody wdarły się na kilka kilometrów od koryta Wisły. Blisko 24 tys. ludzi zostało poszkodowanych. Żywioł wyrządził też ogromne straty materialne.

Ks. Tomasz Lis

|

Gość Sandomierski 23/2015

dodane 03.06.2015 00:00
0

Było już dobrze widno, gdy zobaczyliśmy, jak woda przelewa się przez wał. Pobiegłem do domu, zabrałem żonę i dzieci do samochodu. Nic nie wzięliśmy ze sobą. Wywiozłem je do znajomych. Wracając po kwadransie, nie mogłem już dojechać do domu. Woda była wszędzie – wspomina pan Krzysztof z prawobrzeżnego sandomierskiego Koćmierzowa. To był mokry maj 2010 r. Lało od kilku dni. Wszyscy obserwowali, jak woda w Wiśle podnosi się z dnia na dzień. Na wiślanych wałach z godziny na godzinę robiło się tłoczno. Służby uspokajały, że na razie nie ma zagrożenia. – Nikt nie przypuszczał, że może przyjść taka woda. Wiele razy w poprzednich latach ogłaszano zagrożenie powodziowe, a nawet zalecano ewakuację, ale zawsze kończyło się dobrze. To chyba uśpiło naszą czujność. Nikt nic nie zabezpieczał, nie wywoził. Żyliśmy normalnym rytmem – opowiada Stanisław Kuchta z Wielowsi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

E-BOOK DLA SUBSKRYBENTÓW

ADWENTOWA SZKOŁA MODLITWY